Skromny debiut
"Ostatni dzień lata", mimo że to film debiutancki, był bardzo dojrzały i sprawny warsztatowo. Młody reżyser zajmował się dotychczas twórczością literacką i w 1958 roku miał na swoim koncie już 4 powieści - "Przy budowie" (1950), "Władza" (1955), "Rojsty" (1956) i "Z oblężonego miasta" (1956) - oraz dwa scenariusze - "Kariera" (1954) i "Zimowy zmierzch" (1956).
Od 1956 roku Konwicki był kierownikiem literackim Zespołu Filmowego "Kadr" i tam też pozwolono mu zrealizować pierwszy film, choć nie ukończył reżyserii, a jedynie kurs scenopisarski w nowo powstającej łódzkiej filmówce. Na produkcję otrzymał bardzo skromny budżet oraz przydział taśmy filmowej i prostej, reporterskiej kamery bez statywu. Aby ustabilizować obraz, operator korzystał z drewnianych elementów znalezionych na odludnej plaży, takich jak gałęzie drzew czy stara drabina.
Nieliczna ekipa pojechała wykonać zdjęcia nad morzem w okolicach Wejherowa. Nie mieli jednak szczęścia - wkrótce operator Jan Laskowski zachorował na zapalenie płuc i zdjęcia trzeba było dokończyć w październiku, kiedy były już przymrozki. Aktorzy grający dwie główne i jedyne role - Irena Laskowska i Jan Machulski - zgodzili się wziąć udział w filmie bez wynagrodzenia.
Fabularna wieloznaczność
Film w warstwie dosłownej opowiada historię znajomości dwojga ludzi: młody chłopak zaczepia na plaży nieco starszą od siebie kobietę, którą wcześniej obserwował z ukrycia, podczas ostatniego dnia jej wakacji. Z jednej strony chcieliby się do siebie zbliżyć, z drugiej jednak wewnętrzne i zewnętrzne bariery ciągle im to uniemożliwiają. Kobieta początkowo odrzuca zaloty chłopaka, w związku z tym on wchodzi do morza mimo, że nie umie pływać. Kobieta rusza za nim i z poświęceniem wyciąga z wody.
W tle pobrzmiewają dość wyraźne i nadal żywe echa niedawnej wojny - przede wszystkim kobieta czeka na swojego ukochanego, który w czasie wojny był pilotem w lotnictwie brytyjskim i wciąż nie wrócił. Z kolei tajemnicza opowieść chłopaka o jego splątanej przeszłości świadczy o tym, że nie może się on odnaleźć z powodu wojennej traumy.
Nad samotną parą błąkającą się po zupełnie pustej plaży przelatują raz po raz samoloty wojskowe, nie dając zapomnieć o trudnych wydarzeniach z przeszłości. Symbolizują także strach bohaterów przed otaczającą ich rzeczywistością.
Reżyser bardzo umiejętnie balansuje pomiędzy pełnym realizmem przedstawianych scen z jednej strony, a rozmieszczeniem sygnałów sugerujących bardziej symboliczne znaczenie z drugiej strony.
Forma
Obok ascetycznego aktorstwa, wyciszonej fabuły, w której tak naprawdę jest bardzo mało zdarzeń, ogromnie ważnym elementem filmu jest jego warstwa obrazowa. Świetne, wysmakowane, ale jednocześnie pełne prostoty kadry Jana Laskowskiego układają się w dodatkowy komentarz opowiadanej historii. Można wręcz powiedzieć, że obrazy w "Ostatnim dniu lata" są głównym narzędziem służącym twórcom do subtelnego wyrażania uczuć i nastrojów bohaterów.
Istotną rolę gra też warstwa dźwiękowa. Odgłosy przelatujących samolotów, ważniejsze nawet niż ich wizualne odzwierciedlenie, stają się powtarzalnym, niepokojącym motywem, który nie opuszcza bohaterów podobnie jak bez przerwy towarzyszący im na plaży szum morskich fal. Poprzez to zestawienie huk wywoływany przez myśliwce, symbolizujący wewnętrzne rany postaci, staje się stałym elementem ich rzeczywistości, staje się metaforą przeżywanego przez nie bólu.
Literackie tropy
Film Konwickiego poprzez swój ascetyzm, który był co prawda wymuszony przez bardzo skromne warunki finansowe, co nie wyklucza jednak świadomego zabiegu twórców filmu, przywołuje skojarzenia z takimi zjawiskami artystycznymi tamtych czasów jak poezja Tadeusza Różewicza w Polsce, czy teatr absurdu zagranicą.
Zjawiska te, podobnie jak wiele innych, które zaistniały wkrótce po wojnie, łączy to, że próbowały opisać świat dotknięty traumatycznymi wydarzeniami drugiej wojny światowej. Częstym motywem, podanym wprost w wierszu "Ocalony" Tadeusza Różewicza, jest opis powojennej rzeczywistości jako swoistej pustyni czy punktu zerowego, będącymi wynikiem tego, że dawny świat runął, a ludzkość musi na nowo "oddzielić światło od ciemności", czyli zbudować rzeczywistość od nowa. Często jednak bohaterowie są zupełnie bezradni w nawiązywaniu relacji, jakby wypaleni. Ową pustkę Samuel Becket czy Eugene Ionesco prezentowali w swoich sztukach poprzez sprowadzenie postaci i zdarzeń do absolutnego minimum.
W niejasnych przestrzeniach, często pozbawionych punktu odniesienia, pojawiają się nieliczne, na ogół skrzywdzone postaci o często zupełnie niesprecyzowanej tożsamości, nierzadko pozbawione nawet imion. W Polsce przykładem podobnej postaci literackiej był Bohater ze słynnego dramatu pod tytułem "Kartoteka" Tadeusza Różewicza. Wspomniane powyżej cechy wielu dzieł powojennej literatury dokładnie pokrywają się z elementami filmowego świata w "Ostatnim dniu lata".
Wydaje się, że nietrudno byłoby wyobrazić sobie historię spotkania kobiety i mężczyzny z filmu Konwickiego w teatrze, gdzie wszystko jeszcze bardziej nabrałoby symbolicznego wymiaru. Wielkość filmu "Ostatni dzień lata" polega jednak na tym, że ów symboliczny wymiar jest nierozerwalnie złączony z jak najbardziej wiarygodnym realizmem przedstawionego zdarzenia, tak jak to tylko było możliwe w kinie - sztuce o największych zdolnościach odtwarzania rzeczywistości.
Niepewność własnego dzieła
Tadeuszowi Konwickiemu nie było łatwo doprowadzić pierwsze swoje filmowe dzieło do końca.
- On w warunkach "półkonspiracyjnych" robił swój pierwszy film "Ostatni dzień lata", a jest to prawdziwy artysta, więc im dalej brnął w ten film, tym bardziej się załamywał – mówił Kazimierz Kutz w audycji Ewy Kamińskiej, Jadwigi Karbowskiej i Walentyny Toczyskiej w Polskim Radiu w 1972 roku. - On w ogóle lubi cierpieć jak każdy człowiek ze wschodu. Był ogromnie pogrążony – siedział już w Łodzi, montował ten film otoczony brakiem życzliwości, bo jako człowiek z boku nie cieszył się przychylnością środowiska. Był wtedy zupełnie zgnojony. Byłem pierwszym widzem jego pierwszego filmu. Po projekcji starałem się sformułować ten film i mnie się wydawało, że jest to film niesłychanie ciekawy, ważny, interesujący, bogaty, jak na polskie warunki wtedy niezwykły. Powiedziałem mu to wszystko bardzo uczciwie – jemu to było bardzo potrzebne wtedy – dodawał Kutz.
18:34 Ostatni dzień lata.mp3 "Tadeusz Konwicki - pasje filmowe". Audycja Ewy Kamińskiej, Jadwigi Karbowskiej i Walentyny Toczyskiej z cyklu "Pisarz miesiąca". (PR, 6.09.1972)
Krytycy początkowo dosyć chłodno odnosili się do filmu Konwickiego, jednak zmieniło się to po serii sukcesów międzynarodowych "Ostatniego dnia lata". Film wygrał przede wszystkim Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji w kategorii filmów dokumentalnych i krótkometrażowych, a także Nagrodę Główną dla filmu eksperymentalnego na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Brukseli. Dziś film powszechnie uważany jest za kamień milowy polskiej kinematografii.
- Uważam, że w filmach Konwickiego jest zawarta jakaś esencja, jakieś drożdże dla polskiej kinematografii – mówił Kazimierz Kutz w audycji Polskiego Radia. - Trudno sobie wyobrazić literaturę polską bez Konwickiego ale film również - dodawał Kutz.
az