Jego wszechstronna działalność budzi jednak istotne pytanie, czy Grotowski był awangardowym, nowatorskim twórcą, czy też raczej kimś w rodzaju metodycznego badacza, którego znacznie bardziej, niż konkretny efekt artystyczny któregoś z jego przedstawień, interesowało to, na czym sam proces twórczy polega i czy da się znaleźć nowe drogi bądź na nowo odkryć te zapomniane, aby akt twórczy pogłębić.
Jerzy Grotowski, po studiach aktorskich i reżyserskich w szkole teatralnej w Krakowie i reżyserskich w szkole teatralnej w Moskwie, dosyć szybko po debiucie w Teatrze Starym w Krakowie (wystawił "Krzesła" Eugene’a Ionesco w 1957 roku) objął samodzielne kierownictwo nad niewielkim Teatrem 13 Rzędów w Opolu. Dzięki przychylności otwartego na nowości Ludwika Flaszena, który, pełniąc funkcję kierownika literackiego, tak naprawdę patronował młodemu twórcy, Grotowski mógł zacząć swoje eksperymenty teatralne. Po pewnym czasie teatr zmienił nazwę na Teatr Laboratorium i przeniósł się do Wrocławia.
Następnie z biegiem lat Grotowski coraz bardziej odchodził od regularnej „produkcji” przedstawień w stronę eksperymentów, które nie musiały już kończyć się gotowym efektem w postaci spektaklu teatralnego. W pewnym momencie Grotowski wręcz zupełnie zaprzestał robienia przedstawień coraz bardziej pochylając się nad zjawiskami, które mogłyby poszerzyć jego wiedzę, na temat wewnętrznej ludzkiej konstrukcji psychiczno-fizyczno-duchowej.
Brat fizyk
Ciekawą perspektywę na postać Jerzego Grotowskiego rzuca jego o trzy lata starszy brat, który był wybitnym fizykiem o międzynarodowej sławie. Już po śmierci Jerzego Kazimierz Grotowski wspominał rzadkie spotkania z młodszym bratem w audycji Anny Lisieckiej w Polskim Radiu w 2009 roku:
– Nawzajem rozmawialiśmy o naszych sprawach, to znaczy Jerzy zastanawiał się, skąd i dlaczego w pojęciach różnych plemion, we wszystkich kulturach, pojawia się zawsze pojęcie boga. Myśmy się obaj zajmowali się tym samym, tylko ja zajmowałem się astrofizyką i początkiem wszechświata, a on zajmował się właśnie tymi prymitywnymi kulturami i parateatralnymi przedsięwzięciami, gdzie wszędzie było pojęcie jakiegoś boga. I myśmy o tym rozmawiali podczas nieczęstych spotkań – wspominał Kazimierz Grotowski. – Na przykład on bardzo interesował się Nielsem Bohrem, który był współtwórcą modelu jądra atomowego. On się interesował życiorysami tych ludzi. Z jednej strony był artystą i zajmował się teatrem, ale moim zdaniem miał umysł przyrodnika – konkludował Grotowski.
39:33 Grotowski.mp3 "Teatr Laboratorium Grotowskiego". Audycja Anny Lisieckiej z cyklu "Kulturalny wieczór z Jedynką" (PR, 15.01.2009)
Tryb pracy
Czy rzeczywiście Jerzy Grotowski był w większym stopniu naukowcem? Charakter jego działań zdaje się to potwierdzać. Swoje miejsce pracy sam nazwał "Teatr Laboratorium" i nie była to jedynie słowna kokieteria. Już choćby stopień odcięcia od reszty środowiska artystycznego na to wskazuje.
– To Opole było bardzo ważne dlatego, że tam był spokój. Nie było giełdy artystycznej i oni mogli się skupić na pracy. W Krakowie czy Warszawie pewnie w ogóle by nie zaistnieli – mówił Zbigniew Osiński w audycji Polskiego Radia.
Teatrolog zwracał też uwagę na zjawiska i sposób pracy, do których w swoim teatrze odwoływał się Jerzy Grotowski - pierwsze laboratoria powstały przy Moskiewskim Teatrze Artystycznym (MChAT) Konstantego Stanisławskiego, a w Polsce to była Reduta Juliusza Osterwy. To właśnie formuła laboratorium pozwoliła Grotowskiemu na maksymalną swobodę twórczą, też organizacyjną.
- On nie musiał produkować przedstawień. Mógł pozwolić sobie na to, że realizował jedno, dwa przedstawienia w roku. To też mu pozwalało na prowadzenie różnego rodzaju doświadczeń z aktorami – dodawał Zbigniew Osiński.
Osiński zdaje się więc przekonywać, że brak konieczności stałego dostarczania kolejnych gotowych spektakli pozwalał Grotowskiemu w większym stopniu rozwinąć artystyczne skrzydła w spektaklach, które mógł robić rzadziej, nie licząc się z gustami na przykład mieszczańskiej widowni Opola.
Brak artystowskich odruchów
Jednak nawet jeśli Grotowski rzeczywiście dążył do stworzenia dzieła, które przyniosłoby mu nieśmiertelność (co bez wątpienia udało mu się co najmniej kilkakrotnie), warto może zastanowić się, czy wpisywał się w stereotyp mówiący o tym, jak typowy artysta powinien się zachowywać.
Takich stereotypowych cech na pewno można wymyślić wiele, ale wydaje się, że tym, co w powszechnej świadomości wyróżnia zachowanie artysty, jest kierowanie się silnym ego. Czy Grotowski tak robił? Trudno powiedzieć, wydaje się, że z całą pewnością był silną osobowością, niemniej opinia Zbigniewa Osińskiego wskazuje, że niekoniecznie zawsze kierował się swoim ego, i, co znamienne, nie był zazdrosny o sukcesy innych.
– Grotowski uczył ogromnej tolerancji i otwartości na sztukę. Nigdy nie mówił źle o zjawiskach, które były zupełnie inne od tego, co on sam robił. Na przykład był zafascynowany teatrem Brechta. Podobnie z Operą Pekińską, jednym z najbardziej klasycznych, orientalnych teatrów – mówił Zbigniew Osiński w audycji Polskiego Radia. – Tradycje, do których odwoływał się Grotowski, to nie tylko tradycja Reduty Osterwy i reformatorów z początku wieku, lecz także tradycja ezoteryczna. Indiami interesował się od dzieciństwa. Dużo wędrował po Indiach – kraju, w którym sztuka splata się z rytuałem i codziennym życiem. Ale co najważniejsze: on nikogo nie zachęcał do robienia teatru w taki sposób jak on, uważał, że to jest sprawa zupełnie indywidualna – konkludował Osiński.
Grotowski potrafił też publicznie wychwalać sukcesy jednego ze swoich bezpośrednich "konkurentów". Osiński opowiadał w Polskim Radiu, że Grotowski w klubie artystycznym we Wrocławiu mówił, że pojawił się bardzo utalentowany człowiek w polskim teatrze i jest to Konrad Swinarski.
Fałszywa skromność?
Czy to znaczy, że Grotowski nie umiał się chwalić i nie był, jak wielu twórców, osobą pyszną? Niekoniecznie, choć pochwała samego siebie mogła występować w formie zawoalowanej, jak wtedy, kiedy opowiadał o ogromnym wyróżnieniu dla jednego z jego aktorów za rolę w jego spektaklu. W 1969 roku czołowi nowojorscy krytycy uznali Ryszarda Cieślaka najwybitniejszym aktorem roku. O skali sukcesu świadczy fakt, że w latach poprzednich wyróżnieni w ten sposób zostali tacy aktorzy jak Lawrence Olivier, Ingrid Bergman, Peter Fonda czy Audrey Hepburn.
– Jest to wypadek o tyle bez precedensu, że po raz pierwszy w historii tej punktacji pierwsze miejsce zajął aktor nieanglosaski, to znaczy aktor niegrający po angielsku. Nigdy tego nie było – chwalił Cieślaka Jerzy Grotowski w audycji Anny Retmaniak w Polskim Radiu w 1970 roku. - Po drugie, istotnym elementem tego jest fakt, że on zajął dwa miejsca jednocześnie. To znaczy został wypunktowany jako najwybitniejszy i jednocześnie w innej kategorii jako aktor największych nadziei. Nic takiego nigdy się nie zdarzyło w dziejach tej punktacji od czasów, kiedy ona powstała – mówił Grotowski.
13:14 rozmowa z jerzym grotowskim___6482_tr_1-1_997941636dfc30d[00].mp3 "Rozmowa z Jerzy Grotowskim". Audycja Anny Retmaniak (PR, 26.10.1970)
Własny szlak
Jakkolwiek jest z Grotowskim, czy w głębi duszy czuł on się bardziej badaczem, czy też artystą, z całą pewnością zajmował się w czasie swojego życia zarówno jednym, jak i drugim. Istotne wydaje się jednak to, że przede wszystkim szedł własną niepowtarzalną drogą. Mówił o tym z pewnego rodzaju skromnością: - Ja jestem uczniem Konstantego Stanisławskiego, i zacząłem swoje poszukiwania tam, gdzie on swoje skończył, ponieważ umarł.
Osiągnięcia Grotowskiego są na wagę złota, choć, jak mówił o Grotowskim wybitny angielski reżyser teatralny:
- Nie można naśladować Grotowskiego, ale w jego myśli i praktyce znajdują się klejnoty, które mogą inspirować, służyć jako drogowskazy dla ludzi na całym świecie.
az