Pionier archeologii lotniczej
Historia tego niebywałego człowieka dałaby się opowiedzieć w wielotomowym wydawnictwie, gdzie każda strona ciekawiłaby równie bardzo co poprzednia... dość powiedzieć, że jako pierwszy człowiek przeleciał samotnie, bez międzylądowania, nad Atlantykiem - z Nowego Jorku do Paryża. W swojej lotniczej karierze pobił wiele rekordów i dodatkowo zapisał się jako pionier archeologii lotniczej. Był też specjalnym szpiegiem rządu USA w bezpośrednim okresie przed II wojną światową. Porwano i zabito mu syna dla okupu, czym żyła cała Ameryka. Był też doradcą prezydenta USA Dwighta Eisenhowera. W ostatnim okresie swojego życia, końcu lat 50. i w latach 60. miał cztery nieoficjalne rodziny.
Każda z tych historii niesie ze sobą wiele ciekawych, niesamowitych i tragicznych zdarzeń i jeśli którykolwiek reżyser chciał je opowiedzieć z dużą dokładnością, to sfilmowany serial miałby z powodzeniem kilkadziesiąt odcinków. Lindbergh pod koniec życia osiadł na jednej z wysp Hawajów - na Maui i tam też zmarł w swoim domu, w niewielkiej wiosce Kipahulu. Na rozległym nagrobku, wśród wulkanicznych kamieni leży jasna płyta, na której wyryto słowa Psalmu 139, wersy 9-10 w brzmieniu: "Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki, zamieszkał na krańcu morza: tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mnie Twoja prawica", oczywiście w języku angielskim. Napis ten jest o tyle ciekawy, o ile w całym swoim życiu Lindbergh wielokrotnie twierdził, że nie jest chrześcijaninem, choć pochówek był właśnie chrześcijański.
Kłopoty z nauką
Pochodzenie Lindbergha ma swoje korzenie w Skanii, która chociaż leży w dzisiejszych granicach Szwecji miała więcej wspólnego z Danią, pozostając ponad 600 lat pod jej jurysdykcją. Charles urodził się w Detroit, rodzinnym mieście swojej amerykańskiej matki, z początkiem lutego 1902 roku. Już jako jedenastolatek prawie zawodowo prowadził samochód, a to z uwagi na fakt, że jego ojciec, wybrany do Kongresu USA musiał często przemieszczać się w ramach różnych kampanii wyborczych. Młody Charles Augustus przejechał wtedy ponad 4 tysiące mil za kierownicą Forda T. Należy dodać, że w tamtych czasach prawo jazdy nie było wymagane.
To życie za kółkiem i częste przemieszczanie się miały dodatkowo negatywny wpływ na osiągnięcia szkolne młodego chłopaka. Często zmieniane szkoły skutecznie uniemożliwiały regularną naukę. Jak więc Lindbergh zdobył swoje świadectwo ukończenia szkoły średniej? W chwili przystąpienia w 1917 roku Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej Lindberghowie zajmowali się już rolnictwem i młody Lindbergh, w związku z brakiem męskich rąk do pracy rolnictwie, z uwagi na masowy pobór do wojska, jak inni młodzi rolnicy byli zwolnieni i od wojska i od zdawania egzaminu końcowego, otrzymując jednak pełnoprawne świadectwo.
Pasja do pilotażu
Młodego Lindbergha zawsze interesowało lotnictwo, jednak nie dostał się oficerskiej szkoły lotnictwa USA. Po różnych próbach studiów wyższych skończył swoje wybory na uniwersyteckim studium wojskowym, z uprawnieniami podchorążego rezerwy. Odbył później płatny kurs mechaników lotniczych i już w 1922 roku odbył swoje pierwsze loty, zaledwie po siedmiu godzinach nauki pilotażu. W 1923 roku zakupił swój pierwszy samolot - ośmiocylindrowy Curtiss JN-4D. Był to klasyczny samolot ćwiczebny.
Charles Lindbergh w 1923 roku
Od tej pory młody pilot uczestniczył w wielu pokazach lotniczych, a także jako kaskader, co wydatnie pomogło mu w dostaniu się do szkoły kadetów lotnictwa w Brooks Field. Lindbergha jako jedyny z kadetów miał już na swoim koncie ponad 300 godzin lotów i 700 występami jako pilot wyczynowy. Osiągi te uczyniły z niego najlepszego z przyszłych lotników. Szkołę zakończył ze stopniem porucznika rezerwy.
Praca w słynnej linii poczty lotniczej braci Robertson, należy dodać, że bardzo niebezpiecznej, przyniosła mu prasowe przezwisko "Lucky Lindy" (czyli szczęściarz Lindy). Dość powiedzieć, że dwa razy jego samolot się rozbił, a on ratował się dzięki spadochronowi.
Życiowe wyzwanie
W owym czasie 1925 roku znany magnat hotelowy Raymond Orteig ogłosił przyznanie ogromnej nagrody 25 tysięcy dolarów za przelot międzykontynentalny na trasie między Nowym Jorkiem i Paryżem w dowolnym kierunku.
Lindberghowi nie trzeba było niczego więcej do podjęcia decyzji o dokonaniu próby tego przelotu. Zdobył odpowiednie środki i zakupił lekki drewniany samolot z bardzo dużym zbiornikiem na paliwo (ponad 1700 litrów).
Wyprodukowaniem samolotu zajęła się mała firma w San Diego - Ryan Aeronautical Company. Do samolotu wmontowany najlepszy wtedy silnik 9-cylindrowy Wright "Whirlwind" J-5. Samolot był jednoosobowy i z pełnymi zbiornikami i wyposażeniem ważył zaledwie 2230 kilogramów. Trudne pilotowanie włącznie z niewygodnym fotelem pilota pomagały później Lindberghowi w utrzymaniu koncentracji w czasie lotu, bo groźba wielu godzin groziła zaśnięciem.
Lindbergh zadbał też o mały bagaż, w którym znalazły się butelka wody, kilka tabliczek czekolady i 6 kanapek. Nie wziął żadnych ubrań na zmianę, a dla bezpieczeństwa miał jedynie nadmuchiwaną łódkę z gumy i race sygnalizacyjne na wypadek przymusowego wodowania. Na pokładzie znalazł się jeszcze niewielki medalik ze świętym Krzysztofem. Przed pobiciem rekordu Charles odbył jedynie jeden lot próbny i doleciawszy 19 maja 1927 roku do Nowego Jorku, postanowił wyruszyć przez Atlantyk następnego dnia rano. W piątek 20 maja, o godzinie 7:40 wystartował z lotniska Roosevelt Field w Garden City na Long Island. Do Paryża dotarł po 33 godzinach i 30 minutach. Feta była ogromna, a sława obiegła cały świat.
Znaczek pocztowy upamiętniający rekord pobity przez Charlesa Lindbergha 11 czerwca 1927 roku
Chętnych do poznania dalszych losów wielkiego pilota zachęcamy do zajrzenia do wielu dostępnych w Internecie biografii, a my dalsze jego losy opiszemy w materiale, którego początkiem będzie historia tego niebywałego przelotu. Dowiecie się też o innych rekordach, włącznie z lotem nad Pacyfikiem do Japonii i do Chin. Zapraszamy więc 20 maja, będzie bardzo ciekawie.
PP