Okres między abdykacją Mikołaja II a przewrotem bolszewickim to zaledwie 9 miesięcy. W perspektywie liczącego ponad cztery wieki caratu i 80 lat istnienia sowieckiego mocarstwa ten czas wydaje się mrugnięciem oka. Dlaczego uznał pan, że temat warty jest zgłębiania?
Tych kilka miesięcy było jednym z najważniejszych okresów w historii Rosji. Upadła wielowiekowa monarchia Romanowów i system samowładztwa carów. Automatycznie podjęto próbę budowania demokratycznego, konstytucyjnego państwa, gdzie podstawą stosunków społeczno-politycznych miała być równość wobec prawa. Projekt ten się nie powiódł. Władzę zdobyli bolszewicy i zbudowali państwo totalitarne, odpowiedzialne za niezliczone zbrodnie.
Okres funkcjonowania Związku Sowieckiego sprawił, że mitem założycielskim państwa radzieckiego była tzw. rewolucja bolszewicka, a w rzeczywistości przewrót bolszewicki. Siłą rzeczy wydarzenia rewolucji lutowej ignorowano. Okres ten nawet w historiografii rosyjskiej nie jest do końca przebadany. Prace nad historią państwa i prawa tego okresu przyspieszyły dopiero po upadku ZSRR i otwarciu archiwów. Decydowały więc też względy czysto naukowe i poznawcze.
Istotny jest też kontekst współczesny. W ostatnich latach w Rosji odżyły badania nad tym okresem. Część historyków i publicystów zwróciło uwagę na to, że do momentu przewrotu bolszewickiego w 1917 roku Rosja na wielu płaszczyznach rozwijała się podobnie jak państwa zachodnie – co prawda ze sporym opóźnieniem, ale kurs był podobny. Przeczy to tezom dawnej propagandy komunistycznej i tezie propagandy kremlowskiej, że Rosja zawsze musiała iść własną drogą i przesłanki do budowania państwa demokratycznego były zbyt słabe.
Mikołaj II Romanow. Car, który nie sprostał swoim czasom
Środowiska polityczne, które objęły władzę po rewolucji lutowej, chciały demokracji, ale kształt państwa postrzegano w różny sposób w zależności od ugrupowania. Jak wyobrażano sobie wówczas Rosję bez samodzierżawia?
Paweł Mikołajewicz Milukow, jeden z najwybitniejszych rosyjskich historyków i myślicieli, lider partii kadeckiej (Konstytucyjnych Demokratów), w swojej książce "Rosja na przełomie" napisał – słusznie moim zdaniem – że początek rewolucji lutowej miał charakter bezkrwawy (ofiary były stosunkowo nieliczne), narodowy, rozumny, a sama rewolucja została poparta praktycznie przez wszystkie grupy społeczne. Wynikało to z tego, że gros społeczeństwa rosyjskiego i środowisk politycznych, od socjalistów po umiarkowanych konserwatystów, było przeciwne ustrojowi samodzierżawnemu. Uważano, że hamuje on rozwój społeczny, gospodarczy i kulturalny. Na początku przewrotu istniał konsensus, że podstawową sprawą jest obalenie samowładztwa.
Właściwie już w momencie abdykacji cara Mikołaja II zaczęła się dyskusja o przyszły kształt Rosji. Konserwatyści oraz konserwatywni-liberałowie postulowali utworzenie monarchii konstytucyjnej i parlamentarnej, a zmiany miały zachodzić w sposób ewolucyjny: Romanowowie mieli zostać na tronie, car miał być symbolem jedności narodowej, władzę sprawować miał parlament i rząd działający w oparciu o większości konstytucyjne w parlamencie. Socjaliści i zdemokratyzowana część liberałów uważali, że monarchię trzeba usunąć – ta frakcja zwyciężyła.
Wkrótce zwycięzców podzielił kolejny konflikt.
Umiarkowani socjaliści, wierni dogmatyce, uznali, że w Rosji nie nadszedł jeszcze czas na głęboką rewolucję socjalistyczną i że najpierw trzeba czasowo zaakceptować władzę burżuazji i liberałów, którą partie socjalistyczne będą kontrolować za pomocą rad. Prowadziło to do ciągłych konfliktów. Liberałowie dążyli do stworzenia republiki, ale na sprawy społeczne, takie jak reforma rolna, podatkowa, kwestie robotnicze czy ogólnie na określone przekształcenia własnościowe, należy poczekać do zebrania się Konstytuanty. Z kolei socjaliści naciskali na poruszenie kwestii społecznych.
Kolejną kością niezgody był trwający nadal udział Rosji w I wojnie światowej. Liberałowie nie wyrzekli się mocarstwowej polityki. Dążyli do wywiązania się ze zobowiązań wynikających z członkostwa w Entencie, co wiązało się z prawem do zdobyczy terytorialnych. W ich polityce wciąż żywe były – przewijające się przez historię carskiej Rosji – marzenia o zdobyciu Konstantynopola i zawładnięcia możliwie największym obszarem tzw. ziem ruskich, w tym Galicji ze Lwowem, która nigdy nie była częścią imperium Romanowów. Socjaliści z kolei uważali, że trzeba skupić się na obronie, co znajdowało wyraz w haśle pokoju bez aneksji i kontrybucji.
Problemem było to, że konsensus z początku rewolucji zakładał, że wszelkie reformy ustrojowe i gospodarczo-społeczne ma rozwiązać Konstytuanta. Ogólnonarodowy parlament miał się spotkać pierwszy raz w historii Rosji i uczciwie, w drodze głosowania, decydować o najważniejszych sprawach. Tylko że wojna cały czas się toczyła, konflikt polityczny się rozkręcał. W kwietniu 1917 roku Niemcy umożliwili przyjazd do Rosji Lenina i jego towarzyszy. Bolszewicy pojawili się jako trzecia siła wysuwająca najbardziej radykalne postulaty. Początkowo Lenina ignorowano, naśmiewano się z niego, nawet umiarkowani socjaliści twierdzili, że dobrze, że on pojawił się w Rosji, bo w ten sposób szybciej sam się skompromituje. Tym samym to liberałowie skupiliby się na krytyce bolszewików, a nie umiarkowanych socjalistów z rad. Tymczasem za Leninem, a bardziej za jego populistycznymi hasłami, zaczęły podążać niewyrobione politycznie, ale i marzące o reformach społecznych masy, co doprowadziło do przesilenia i upadku projektu demokratyzacji.
Czytając Pańską książkę, dochodzi się do wniosku, że środowiska opozycyjne – od liberałów po umiarkowanych socjalistów – które przejęły władzę po przewrocie lutowym, grały w szachy same ze sobą: cel był podobny, ale taktyki różne. Aż do momentu, kiedy ktoś inny – czyli Lenin – wywrócił szachownicę. Jakie, pańskim zdaniem, były główne grzechy elit polutowych?
Przede wszystkim łatwo nam oceniać wydarzenia sprzed ponad stu lat, znając ich konsekwencję. Przed rewolucją lutową opozycja w Dumie zdawała sobie sprawę, że jakaś rewolucja społeczna lub ludowa może wybuchnąć, natomiast nie oczekiwali, że skala tych wystąpień będzie tak wielka. Milukow pisał, że liberałowie i umiarkowani socjaliści spodziewali się, że rewolucja przyjdzie z góry. Opozycja była przygotowana raczej do wariantu przewrotu pałacowego, spodziewała się, że sama weźmie w nim udział lub doprowadzi do tego, że Mikołaj II powoła premiera "cieszącego się zaufaniem społecznym" lub odpowiedzialnego przed Dumą. Tym samym chciano przejąć biurokrację carską i za jej pomocą dokonać ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych zmian. Być może błędem było zatem to, że choć przez wiele lat wiele o rewolucji mówiono, teoretyzowano, a nawet straszono, to na wariant rewolucji ludowej środowiska, które objęły władzę po upadku caratu, nie były przygotowane. Nie miały wariantu tworzenia od podstaw administracji w warunkach rewolucji.
Na elitach polutowych zemściło się także to, że nie przeprowadziły reform społecznych. Konstytuantę można było zwołać w ciągu dwóch miesięcy od wybuchu rewolucji lutowej. Gdyby tak się stało, bolszewicy być może przepadliby w wirze rewolucyjnym. Ale liberałowie i umiarkowani socjaliści byli jednak – przynajmniej w stopniu teoretycznym – do szpiku kości ludźmi Zachodu. Metafora z grą w szachy jest trafna o tyle, że postrzegali oni politykę jako grę według reguł, których należy przestrzegać. A więc jeśli ma być wybrana Konstytuanta – organ przedstawicielski rosyjskiego społeczeństwa – powinno się to odbyć w sposób zgodny z prawem, po przygotowaniu odpowiednich struktur samorządu terytorialnego, na którym oparty będzie sam proces głosowania. Można uznać to za błąd, ale czy można winić za niego ludzi, którzy chcieli europeizować Rosję stosując europejskie normy?
Z kolei za błąd umiarkowanych socjalistów – mienszewików i eserowców – można uznać to, że traktowali bolszewików jako partię na równi ze sobą, to znaczy taką, która również ma prawo uczestniczyć w tej grze, która rozpoczęła się po obaleniu caratu. Tymczasem bolszewicy nie uznawali jej reguł, choć dobrze się z tym maskowali. Dążyli do wywołania rewolucji społecznej, obalenia systemu demokratycznego, korzystając jednocześnie ze swobód, które były owocem zachodzących w państwie przemian. Sam Lenin stwierdził, że nie ma kraju bardziej wolnego niż Rosja po rewolucji lutowej.
Aleksander Kiereński - obalony przez bolszewików
Smutnym paradoksem dziejowym jest to, że upragniona przez demokratów Konstytuanta w końcu się zebrała, ale dopiero po przewrocie październikowym i tylko po to, żeby bolszewicy mogli ją rozpędzić.
W kontekście sytuacji po przewrocie bolszewickim warto dodać, że paradygmat systemu, który funkcjonował po rewolucji lutowej, głoszący, że wszelkie rozwiązania ustrojowe powinna wypracować Konstytuanta, miał dalekosiężne konsekwencje już w czasach wojny domowej. Na tym założeniu opierało się bowiem także naczelne hasło antybolszewickiego ruchu Białych - nieprzesądzanie (ros. niepriedrieszenie) o najważniejszych sprawach do czasu zwołania legalnego Zgromadzenia Ustawodawczego (Konstytucyjnego). Wybitny rosyjski filozof prawa Mikołaj Mikołajewicz Aleksiejew już w 1918 roku stwierdził, że mimo wielkiego rozmachu rosyjska rewolucja 1917 roku nie była oryginalna, jeśli chodzi o idee. Według niego rosyjska myśl ustrojowa i polityczna nie wyszła poza Jean-Jacques Rousseau, co oznaczało m.in. to, że w sensie politycznym Rosjanie walczyli głównie o to samo, co wymyślono na zachodzie Europy w XVIII i XIX wieku, czyli o ustrój konstytucyjno-demokratyczny i parlamentarny. Ta ważna myśl M.M. Aleksiejewa wskazuje na siłę przekonania znacznej części ówczesnych elit politycznych, społecznych i wojskowych Rosji o bezalternatywności Konstytuanty.
Na marginesie można dodać, że "nieprzesądzanie" było jednym z głównych argumentów Białych w negocjacjach z polskim rządem w sprawie ewentualnej współpracy przeciwko bolszewikom. Broniono się przed istotnymi deklaracjami właśnie w imię tego, że dalekosiężne decyzje o przyszłości państwa rosyjskiego powinna podejmować Konstytuanta. To pokazuje, jak głęboko ta idea była zakorzeniona w głowach przeciwników Lenina.
Rewolucja październikowa w Rosji. Władza w rękach bolszewików
Dziś, gdy w związku z rosyjską agresją na Ukrainę oczy całego świata są skierowane na Moskwę, nie sposób dojrzeć pewnych analogii. Widzieliśmy próbę demokratyzacji systemu, która zakończyła się utworzeniem fikcji demokracji. A autor tej iluzji wplątał się w wojnę, która zaczyna ukazywać jego słabość, choć za wcześnie jeszcze, by mówić o rozstrzygnięciu konfliktu. Jakim punktem odniesienia dla współczesnej elity rosyjskiej jest doświadczenie rewolucji lutowej? Jaką możemy wyciągnąć lekcję z tamtych wydarzeń?
Za rządów Władimira Putina oficjalna narracja głosiła, że rewolucja jest czymś złym, że prowadzi do wojny domowej. Jego legitymacja opierała się na haśle własnej rosyjskiej drogi, dystansując się od zachodniego modelu ustrojowego i politycznego. W imię spokoju wewnętrznego nawoływano do powstrzymania się od krytyki prezydenta.
Moim zdaniem zachodzą pewne analogię. By wybuchła rewolucja, potrzebnych jest kilka czynników. Musi pojawić się silna potrzeba zmian politycznych, ustrojowych i społecznych – to w Rosji obserwujemy od jakiegoś czasu. Z drugiej strony musi być opór władzy przed zmianami. Po raz kolejny w rosyjskiej historii obserwujemy też wewnętrzną erozję władzy, co już nie raz w historii Rosji sprawiało, że władza upadła w wyniku własnych błędów. Wreszcie – podobnie jak w latach 1904-1905 i 1914 roku – władza angażuje się w potężny konflikt zewnętrzny. Umożliwia to z jednej strony narzędzia do ograniczenia wolności politycznej i osobistej oraz pacyfikacji opozycji; pozwala też wykorzystać uczucia patriotyczne. Na razie widzimy, że współczesna Rosja tym się różni od siebie samej sprzed stu pięciu lat, że propaganda państwowa w społeczeństwie cyfrowym – bardzo szowinistyczna i imperialna – może dotrzeć do każdego. Widzimy, że Władimir Putin na tym bazuje.
Michał Sadłowski, "Między Mikołajem II a Leninem. Państwowość rosyjska i jej koncepcje w czasie rewolucji lutowej 1917 roku", Universitas, 2022
Niewykluczone, że - jeśli konflikt będzie się przeciągał - do społeczeństwa dotrze w końcu, jakie są skutki ekonomiczne, ile jest ofiar i jak państwo prowadzone jest ku katastrofie. Rewolucje zachodzą najpierw w głowach, dopiero później na ulicach. Być może z drugiej strony wierchuszka władzy, spoglądając na dzieje rosyjskich rewolucji XX wieku, chcąc zapobiec rewolucji, będzie próbowała dokonać przewrotu pałacowego.
Jak już wspominałem, od jakiegoś czasu wzmaga się zainteresowanie badaniem rewolucji lutowej w Rosji i jej następstw (np. prace Szubina, Sołowjowa, Kolonickiego, Gajdy, Bułdakowa, Tropowa, czy Morozowa). Dotąd uznawano ten czas za coś bardzo odległego, wręcz antycznego. Historia rozpoczynała się od Lenina – pokazało to chociażby przemówienie Władimira Putina z 21 lutego 2022. Tymczasem ten czas stanowi wskazówkę do uniknięcia błędów przeszłości. Bez badań nad procesem zmian społecznych i politycznych Rosji carskiej oraz rewolucją lutową rosyjskie elity, a następnie społeczeństwo, nie mają możliwości zakończyć tego szaleństwa, które właśnie obserwujemy. Bez przeprowadzenia badań nad miesiącami poprzedzającymi rewolucję październikową nie sposób zrozumieć, dlaczego współczesna Rosja nie jest państwem demokratycznym.
Rozmawiał Bartłomiej Makowski