Przez dwa dni, 3 i 4 czerwca 1652 trwała rzeź polskich szlachciców, którzy dostali się do niewoli kozacko-tatarskiej po bitwie pod Batohem.
W chwili klęski pod Batohem powstanie Chmielnickiego trwało już cztery długie lata. Obie strony dopuszczały się okrucieństw. Żadna z nich nie mogła za to zdobyć przewagi nad przeciwnikiem. Po początkowych zwycięstwach kozackich pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Pilawcami przyszły klęski pod Zborowem i Beresteczkiem. Po tej ostatniej Chmielnicki musiał podpisać ugodę w Białej Cerkwi, która ograniczała rejestr kozacki do 20 tys. i gwarantowała polskiej szlachcie powrót do swych majątków na Ukrainie. Rozwiązanie nie zadowalało żadnej ze stron i na wiosnę rebelia wybuchła na nowo.
Bitwa pod Korsuniem - zgubne skutki hetmańskiego pijaństwa
Chmielnicki widział, że stosowana przez niego do tej pory strategia lawirowania między Turcją, Tatarami i Moskwą nie przynosi spodziewanych rezultatów. Jego plan zakładał osłabienie Rzeczpospolitej poprzez rozbicie jej sojuszu z Mołdawią – to właśnie tam kozacki przywódca skierował swoje wojsko, by wymusić na hospodarze Bazylim Lupulu zerwanie stosunków z państwem polsko-litewskim. Chmielnicki chciał związać Mołdawię z Ukrainą poprzez ślub swojego syna Timofieja z Rozandą, córką hospodara, co wprowadzałoby sprawę ukraińską w krąg dyplomacji europejskiej i nadawało sprawie kozackiej znaczenia międzynarodowego.
Prywatne porachunki i sromotna klęska
Pokrzyżować te plany zamierzał dowódca wojsk koronnych na Ukrainie hetman Marcin Kalinowski. Poza kwestiami wagi państwowej wódz miał ponoć również powody natury osobistej, by przeszkodzić Chmielnickiemu w mołdawskiej awanturze. Kalinowski, sam będąc już wdowcem, również zamierzał starać się o rękę Rozandy.
Tuż przed bitwą Kalinowski popełniał błąd za błędem. Nie zdołał przeprowadzić pełnego zgrupowania wojsk, nie wzmocnił obwarowań obozu, w którym zamknął 12 tys. żołnierzy wojsk koronnych. Nie był w stanie zapanować nad zdemoralizowaną brakiem wypłat żołdu jazdą. Co gorsza, hetman spodziewał się, że jego wojsku przyjdzie ścierać się tylko z siłami Tymofieja Chmielnickiego. Srogo się mylił. Naprzeciw wojsk polskich stanęły główne siły kozackie, wspierane ponadto przez Tatarów – razem 45 tys. ludzi.
Bitwa pod Batohem trwała dwa dni. Bilans pierwszego dnia walk nie był pomyślny dla wojsk polskich, ale istniała jeszcze szansa na ocalenie wojsk. Zygmunt Przyjemski, generał artylerii cieszący się sławą od czasu Beresteczka, proponował, by hetman udał się do obwarowanego Kamieńca i tam przeprowadził reorganizację sił. Zaoferował, że sam zmniejszy obóz, okopie się i będzie powstrzymywał Kozaków za pomocą piechoty i artylerii. Kalinowski odrzucił propozycję.
Ta decyzja kosztowała obu oficerów życie. Na wieść o tym, że Kalinowski nie ma zamiaru wycofywać się w kierunku Kamieńca, jazda podniosła bunt. Tumult dostrzegli Kozacy i ruszyli do walnego szturmu. Wojsko koronne zalała kozacka nawała. Hetman w krytycznym momencie zdołał przebić się z częścią piechoty poza kozackie okrążenie, jednak na wieść o tym, że jego syn, Samuel, trafił do niewoli, postanowił go odbić. Dowódca zginął śmiercią żołnierską w walce z Kozakami.
Ocaleni przez Tatarów
Sama klęska nie wywołała jednak takiej trwogi jak to, co wydarzyło się po niej. Pojmani żołnierze byli z zimną krwią mordowani jeden po drugim. "Zdechły pies nie kąsa", miał powiedzieć Iwan Zołotarenko, jeden z wysokich oficerów Chmielnickiego, pomysłodawca zgładzenia jeńców.
W rzezi pod Batohem zginął kwiat wojska koronnego. Kozacy zgładzili m.in. Zygmunta Przyjemskiego. Wśród ofiar rzezi znalazł się m.in. Marek Sobieski, brat późniejszego króla Jana III Sobieskiego. Zginął też starszy brat Stefana Czarnieckiego - Marcin. Przyszły bohater potopu szwedzkiego sam cudem uniknął kaźni. Znalazł się wśród ok. 1500-2000 jeńców, których od zagłady uchronili Tatarzy liczący na okup za wziętych do niewoli Polaków.
Przeczące wszelkim regułom cywilizowanej wojny wydarzenia pod Batohem wpisywały się w ciąg okrucieństw, jakich świadkiem były ziemie ukraińskie w latach wojny domowej, w którą przerodziła się rebelia Chmielnickiego.
- Grzechem największym Chmielnickiego było to, że oślepiony wizją, a potem przymusem tworzenia i zachowywania państwa, nie myślał o narodzie - ocenił prof. Henryk Wisner w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "Na historycznej wokandzie". - Ukraina stała się miejscem, w którym życie dla ludzi tu zamieszkałych stało się piekłem. Byli wyrzynani, uprowadzani przez Tatarów, Polaków i pułki moskiewskie.
14:14 Na historycznej wokandzie - aud. Andrzeja Sowy.mp3 Bohdan Chmielnicki - sylwetka przywódcy powstania Kozaków. Zdrajca czy bohater? - komentarz historyków: prof. Henryka Wisnera i prof. Wiesława Majewskiego. Na historycznej wokandzie - aud. Andrzeja Sowy. (PR, 17.07.1993)
bm/jp