88 lat temu, 16 lipca 1936 roku, w katastrofie lotniczej w okolicy Orłowa zginął gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, żołnierz Legionów Polskich, dowódca sił wiernych Piłsudskiemu podczas zamachu majowego, prezes Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Kolonialnej.
Samolot, którym na pokładzie którego znajdował się Orlicz-Dreszer, leciał z Grudziądza do Gdyni. Miał lądować na lotnisku w Rumii. Z niewyjaśnionych przyczyn maszyna znalazła się nad wodami Zatoki Gdańskiej. Najbardziej prawdopodobna hipoteza głosi, że winą za katastrofę należy obarczyć romantyczną duszę generała. Orlicz-Dreszer chciał przelotem nad wodami Bałtyku przywitać w kraju powracającą ze Stanów Zjednoczonych na pokładzie MS "Piłsudski" żonę. Awionetką targnął wiatr, pilot stracił panowanie nad maszyną i pojazd runął do morza. W katastrofie zginęło poza Orliczem-Dreszerem jeszcze dwóch ludzi: ppłk Stefan Loth, oficer inspektoratu armii oraz pilot Aleksander Łagiewski.
Wykształcony kawalerzysta
Do wojska, z którym, jak się miało okazać, związał się na całą resztę życia, wstąpił już jako dojrzały mężczyzna, absolwent studiów prawniczych we Lwowie i handlowych w Belgii i Francji. W chwili wybuchu I wojny światowej został zmobilizowany do armii rosyjskiej. Carski mundur zrzucił szybko, przedarł się przez linię frontu i dołączył do Legionów Polskich Piłsudskiego.
- Świadkowie jego legionowej drogi wojennej przypominają, że był żołnierzem odważnym, utalentowanym, z fantazją dowódczą, kochanym, szanowanym i cenionym przez swoich podwładnych – wskazywał dr Janusz Osica w audycji Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika niezwykłych Polaków".
06:25 gustaw orlicz-dreszer - wierny druch piłsudskiego.mp3 "Gustaw Orlicz-Dreszer - wierny druh Piłsudskiego" - audycja Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika niezwykłych Polaków". (PR, 22.10.2002)
Służył w 1 pułku ułanów, później dowodził batalionem w 1 pułku piechoty. Po kryzysie przysięgowym trafił do obozu internowania w Szczypiornie.
Jego kariera nabrała rozpędu w dobie wojny polsko-bolszewickiej. Dowodził wówczas najpierw organizowanym przez siebie 1 pułkiem szwoleżerów, później 4 Brygadą Jazdy. Awansowany w sierpniu 1920 roku na dowódcę 2 Dywizji Jazdy zdążył prowadzić ją w ostatnim wielkim starciu kawaleryjskim, jakie widziała Europa, bitwie pod Komarowem. Dał się wówczas poznać także jako wybitny zagończyk, dowodząc swoją dywizją w akcjach pod Korcem i Korosteniem.
Bezwzględnie oddany Piłsudskiemu
Służba w Legionach i doświadczenie starcia z bolszewikami uczyniły z Orlicza-Dreszera wiernego wyznawcę Komendanta. To on złożył deklarację posłuszeństwa wobec Marszałka, gdy w 1925 roku stanął na czele oficerów, którzy przybyli do Sulejówka, by przekonywać Piłsudskiego o możliwości dokonania zamachu stanu. To on stanął na czele sił wiernych Komendantowi podczas przewrotu majowego.
- Dowodząc wojskami Marszałka, swą energią, talentem i determinacją przyczynił się do sukcesu zamachu w stopniu, według powszechnego przeświadczenia, decydującym. Gdy inni załamywali się, on był optymistą – oceniał dr Janusz Osica.
Piłsudski chciał go mieć obok siebie także po maju 1926 roku. Awansowany na generała, dostał przydział do Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych, w którym niepodzielnie rządził Marszałek. O tym, że Orlicz-Dreszer jest najwierniejszym z wiernych, wiedzieli wszyscy. Nic dziwnego, że to właśnie jemu przypadł zaszczyt poprowadzenia defilady podczas uroczystości pogrzebowych Piłsudskiego na warszawskich Polach Mokotowskich. Poza niekwestionowaną lojalnością wobec zmarłego, zaszczytu tego dostąpił prawdopodobnie jeszcze z jednego powodu: Orlicz-Dreszer znakomicie prezentował się na koniu, był wysoki, przystojny, odznaczał się nienaganną postawą.
To była największa taka uroczystość w historii Polski. 86 lat temu odbył się pogrzeb Józefa Piłsudskiego
Promotor polityki morskiej
- Ten pełen sienkiewiczowskiej fantazji kawalerzysta z dyplomem francuskiej akademii handlowej pasjonował się nowoczesną techniką, rozumiał problemy lotnictwa, marynarki, doceniał rolę techniki na współczesnym polu walki – wyliczał gość audycji Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego.
Horyzonty Orlicza-Dreszera wybiegały znacząco poza granice spraw wojskowych.
- Świetnie rozumiał, że o polskim być albo nie być decydująca będzie kwestia gospodarki. Tu bardzo przydało się jego wykształcenie ekonomiczne, handlowe. Rozumiał bowiem, że Polska musi być silna gospodarczo, by obronić swoją niepodległość – oceniał dr Janusz Osica.
Dziełem życia generała okazała się piecza nad Ligą Morską i Kolonialną.
Madagaskar i ambicje kolonialne II RP
- Zdołał organizację te uczynić żywą, masową, świetnie promującą sprawy polityki morskiej II RP. Promującą tę kwestię zarówno wśród władz, jak i w społeczeństwie. To m.in. dzięki jego staraniu prasa propagująca sprawy morskie osiągała ogromne nakłady – wyjaśniał dr Janusz Osica. - Wiele zawdzięcza mu Fundusz Obrony Morskiej gromadzony przede wszystkim dla budowy polskiej floty wojennej, ale także wspierający gospodarkę na maleńkim skrawku polskiego Wybrzeża.
bm