Historia

Profesor Lucjan Rydel. Lekarz krakowskich "ócz", wymyślacz słów, zatroskany tata Lutka

Ostatnia aktualizacja: 17.11.2024 05:55
Był taki czas w Krakowie, że chodziło po nim dwóch Lucjanów Rydlów. Pierwszy z nich, sławny okulista, był ojcem drugiego, przyszłego sławnego poety. Postać drugiego już niebawem przyćmiła pamięć o pierwszym. A przecież to starszy Lucjan Rydel sprawił, choć trochę wbrew sobie, że jego syn został artystą.
Profesor Lucjan Rydel
Profesor Lucjan RydelFoto: Polskie Radio/grafika na podstawie materiałów z domeny publicznej (wikimedia)

191 lat temu, 17 listopada 1833 roku, urodził się Lucjan Rydel, wybitny krakowski okulista, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, inicjator budowy kliniki okulistycznej w Krakowie, pedagog, który wykształcił rzesze polskich specjalistów w dziedzinie chorób oczu. Jako naukowiec i praktykujący lekarz  zajmował się m.in. diagnostyką i leczeniem zaćmy, jaskry, zwyrodnień siatkówki i krótkowidztwa dzieci. Wydał drukiem około 30 prac poświęconych przypadkom schorzeń, zabiegom chirurgicznym i metodologii badań okulistycznych.

Swego czasu w Galicji słynne były wynalezione przez profesora "Rydla krople do ócz", które podawało się za pomocą opatentowanej przez niego pipety nazwanej "zakraplaczem". Słowo to stało się kiedyś przedmiotem sporu w krakowskim środowisku naukowym. Termin "zakraplacz" nie spodobał się profesorowi Lucjanowi Malinowskiemu (1839-1898), językoznawcy, ojcu przyszłego antropologa Bronisława Malinowskiego (1884-1942). Malinowski skrytykował wyraz jako niezgodny z duchem polskiej mowy, w której końcówka "-acz" służy do konstruowania nazw osób ("palacz", "bogacz", "słuchacz").

Historię tę opisał Stanisław Broniewski (1900-1979) w rozdziale "Kraków wczorajszy w anegdocie" w tomie "Kopiec wspomnień" z 1959 roku, a przytoczył ją Grzegorz Łyś w swojej książce "Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie" (2021):

"Uczony okulista trapił się bardzo zarzutem braku dbałości o czystość polszczyzny i myślał. Aż wreszcie nadszedł dzień, gdy wpadł do lokalu fryzjera, w którym siedział z namydloną twarzą Malinowski, i celując w niego parasolem, wyskandował jedno słowo: »po-grze-bacz!«. Po czym trzasnąwszy drzwiami, wybiegł z razury".

Ta językoznawcza anegdota nie jest jednak tylko zabawną opowiastką z dziejów dawnego Krakowa. Problem poprawności językowej wpisuje się bowiem w życiu profesora Rydla w szerszy kontekst polskości rodziny, która wcale z Polski nie pochodziła.

Jak zdenerwować Austriaka

Gdy Lucjan Rydel syn (1870-1918) był jeszcze chłopcem, Rydel ojciec opowiadał mu nie tylko o kolejach własnego życia, lecz także o dziejach całej familii. Później, w czasie I wojny światowej, schorowany poeta w przeczuciu zbliżającej się przedwcześnie śmierci zaczął spisywać sagę swojej rodziny, tak, jak mu ją przekazał profesor Rydel.

Po śmierci Lucjana Rydla w 1918 roku jego przyjaciel Józef Rostafiński (1850-1928), botanik, profesor UJ, zanotował: "Rydlowie mieli w tradycji, że ród ich pochodzi z Anglii. W procesie Marii Stuart występuje Szkot Rydell, tak też pisali się pierwotnie Rydlowie przeniósłszy się do Kurlandii, skąd z przydomkiem de Rotenturm przesiedlili się do Małopolski, otrzymawszy indygenat z herbem Jelita".

Zgodnie z przytoczoną tradycją rodzinną pierwszym polskim Rydlem był Samuel, który u boku króla Sobieskiego brał udział w odsieczy wiedeńskiej. Ponad sto lat później, w początkach XIX wieku, nazwisko "Rydell" uczyniono bardziej polskim, odejmując mu jedno "L". Gdy więc 17 listopada 1833 roku w Strzelcach Wielkich w powiecie bocheńskim przyszedł na świat chłopiec imieniem Lucjan, nazywał się już "Rydel", podobnie jak jego ojciec Bonawentura.

Lucjan Rydel uczył się najpierw w szkole w Bochni, a potem w gimnazjum w Tarnowie. Jego syn przytaczał ojcowskie wspomnienia ze szkolnych lat, podkreślając nieposkromiony polski patriotyzm tego potomka Szkotów. Biograf Rydla-poety Józef Dużyk (1928-2000) w książce "Droga do Bronowic" (1968) pisał, że ojciec artysty "mieszkał na stancji u dyrektora gimnazjum, Niemca, który o mało co nie wyrzucił go za to, że znalazł u niego egzemplarz »Pana Tadeusza«. A pewnego dnia ojciec uciekał przed austriackim żandarmem, który gonił go z zasadzonym bagnetem, zobaczywszy, że chłopiec ma na głowie czerwoną rogatywkę".

Uzdrowiciel

W 1852 roku 19-letni Rydel dostał się na studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie widocznie okazał się bardzo uzdolnionym żakiem, bo po roku przeniósł się na uniwersytet w Wiedniu. Tam w 1859 roku doktoryzował się z medycyny, a dwa lata później z chirurgii. Ostatecznie wybrał okulistykę, jednak i w tej dziedzinie korzystał obficie z wiedzy na temat operowania chorych. Praktyki specjalistyczne odbył m.in. w klinice wybitnego wiedeńskiego okulisty-chirurga Carla Ferdinanda von Arlta (1812-1887), gdzie później przez kilka lat miał posadę asystenta.

Gdy więc w 1866 roku Lucjan Rydel powrócił do Krakowa, był już doświadczonym lekarzem. Od razu zrobił habilitację na Uniwersytecie Jagiellońskim i przez kolejne lata jako docent przekazywał studentom wiedzę z zakresu okulistyki. W wolnych chwilach zalecał się do Heleny Kremerówny (1846-1921), córki sławnego profesora Józefa Kremera (1806-1875), polihistora, dziekana wydziału filozoficznego UJ, potem rektora uczelni. Podobno Kremerowie nie byli bardzo przychylni przyszłemu zięciowi, ale zakochani dopięli swego i w 1868 roku odbył się ich ślub.

Rok 1870 okazał się znamienny w dziejach małżeństwa Rydlów z dwóch powodów: po pierwsze Helena urodziła ich pierworodnego syna Lucjana, po drugie profesor Rydel został dziekanem wydziału medycznego UJ i od razu zabrał się do uzdrawiania sytuacji podwawelskiej medycyny ocznej. Jak pisał Józef Dużyk: "okulistyka uprawiana w tych latach w krakowskiej klinice trąciła już mocno myszką". Ambicją profesora Rydla było wzniesienie tej dyscypliny w grodzie Kraka do poziomu europejskiego.

"Objąwszy w październiku 1870 r. katedrę po prof. Sławikowskim, właściwie bez kliniki, gdyż tych 10 łóżek, mieszczących się w 3 szczupłych pokoikach, nie zasługiwały chyba na tę nazwę, zwrócił pierwsze swoje usiłowania w tym kierunku" – pisał już po śmierci profesora jego uczeń dr Adam Szulisławski. – "Jego też niezmordowanej, a uczciwej i sumiennej pracy i Jego zapobiegliwości zawdzięcza Uniwersytet Jagielloński stworzenie pierwszej swej kliniki okulistycznej. A chociaż nie mogła być ona, z powodu nader szczupłych dotacyi, doskonałością pod względem urządzeń i obszaru, była jednak niewątpliwie na owe czasy wielkim krokiem naprzód".

Funkcję dziekana krakowskiej medycyny powierzano Rydlowi trzykrotnie, a w latach 1884-1885 był zaś, podobnie jak wcześniej jego teść, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ponadto Lucjan Rydel był członkiem Krakowskiego Towarzystwa Lekarskiego,  członkiem honorowym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz członkiem nadzwyczajnym Akademii Umiejętności w Krakowie.

Jako akademik był ceniony przez studentów za umiejętność klarownego wykładania swojego przedmiotu. Znacznie poszerzył słownik terminów z zakresu diagnostyki i leczenia chorób oczu. Wszystko to razem sprawiło, że Rydel stał się twórcą krakowskiej szkoły okulistycznej, do której należeli m.in. Karol Brudzewski, Józef Buszek, Adam Langie, Alfred Laskiewicz, Emanuel Machek i Franciszek Sroczyński.

Ostatni z wymienionych, wspominając swego mistrza, zwrócił uwagę na to, jak przywrócenie naukowej rangi krakowskiej okulistyce przysłużyło się polskiemu ludowi. "Ubogi nasz kraj, obfitujący, jak mało który inny, w jaglicę, która jest prawdziwą plagą naszej biedniejszej ludności, winien za to wdzięczność przezornemu profesorowi, że te masy nieszczęśliwych, nawet w zapadłym kącie kraju, zajdą rzeczywistą i zręczną pomoc" – pisał Franciszek Sroczyński i dodawał, że Lucjan Rydel "losem powierzonych sobie chorych przejmował się więcej niż względami na własne zdrowie".

Istotnie, zdrowie Lucjana Rydla zaczęło się psuć około 1893 roku, gdy jako 60-latek przebył ciężkie zapalenie płuc, które zmusiło go do przejścia na akademicką emeryturę (kierownikiem wydziału medycznego UJ został wówczas Ludwik Rydygier). W 1895 roku nastąpił gwałtowny nawrót choroby, który pokonał ciało profesora Rydla. Uczony zmarł 27 kwietnia 1895 roku w Krakowie. Pochowany został na tamtejszym cmentarzu Rakowickim w grobowcu rodziny Kremerów.

W "Józefa Czecha Kalendarzu Krakowskim na rok 1895" czytamy: "od kilku lat pełen wytrwałości i energii profesor starał się o budowę nowej kliniki i starania jego wkrótce miały być uwieńczone pomyślnym skutkiem (...). Wspaniały pogrzeb przy udziale niezliczonych tłumów publiczności był wymownym dowodem czci i szacunku, jakim się zmarły cieszył w naszym mieście".

Nekrolog po śmierci Lucjana Rydla w 1895 roku. Fot. Biblioteka Narodowa / polona.pl / domena publiczna Nekrolog po śmierci Lucjana Rydla w 1895 roku. Fot. Biblioteka Narodowa / polona.pl / domena publiczna

"Czy Lucio słabiej kaszle?"

Cytowany już Franciszek Sroczyński (1862-1900) wspominał pewien fakt, który także powinien dać do myślenia Lucjanowi Malinowskiemu. Zdaniem ucznia Lucjana Rydla języka wykładowego profesora "mógł mu pod względem czystości pozazdrościć niejeden urzędowy znawca klasycznej polszczyzny".

"Pamiętać o tym musimy, gdy będziemy poznawać życie jego syna i pochylimy się nad utworami pisanymi piękną polszczyzną" – komentuje to Józef Dużyk. – "Pierwszym człowiekiem, któremu mógł on zawdzięczać to, że umie dobrze pisać po polsku, był ojciec".

Jeśli faktycznie to właśnie za sprawą starszego Lucjana Rydla młodszy Lucjan Rydel został poetą, to stało się to niezupełnie zgodnie z życzeniem ojca. Wprawdzie to profesor Rydel przyczynił się do tego, że młody Lucjan przyswoił sobie kilka obcych języków, co okazało się nad wyraz przydatne w przyszłej pracy artystycznej, ale nie to było intencją rodzica. Nawet wtedy, gdy ojciec zachwycał się juweniliami Lucia (jak nazywano małego Lucjana), przez myśl mu nie przeszło, że literatura mogłaby być kiedyś zawodem syna.

Rydel senior był przedstawicielem pokolenia, które pielęgnowało konserwatywną i patriarchalną wizję świata, nawet jeśli pod naporem europejskich zmian politycznych i obyczajowych wpuszczali do niej powiew libertynizmu, czy nawet ateizmu. Dlatego Rydel syn musiał czynić zadość życzeniu Rydla ojca, ten zaś postanowił, że młodzieniec ma zostać prawnikiem. Młody Lucjan męczył się strasznie, ale konsekwentnie brnął w kolejne semestry i zdawał, choć z trudem, kolejne egzaminy.

W tej perspektywie może zaskakiwać, że władza ojca nie opierała się wcale nie na jakiejś nadzwyczajnej surowości. Starszy Lucjan Rydel nie był tyranem. Z zachowanej korespondencji małżeńskiej wyłania się raczej obraz dobrotliwego opiekuna, który łagodnie napomina, ostrzega, prosi i daje rady. Przede wszystkim zaś, już od początku życia Lucia, ojciec bez przerwy martwi się o jego zdrowie i co chwilę wysyła malca wraz z matką do górskich uzdrowisk.

"Lucio czy znowu jednakowo, czy też słabiej kaszle? Jak sypia?" – pytał Rydel w liście z 1871 roku. "Pomijasz zupełnie kaszel Lucia albo zbywasz go ogólnikami" – stwierdzał podejrzliwie w 1872 roku. Lucio rósł, w języku rodziców zmienił się w "Lutka", a do trosk zdrowotnych doszły kłopoty z nauką. "Lutek mizerny", który za szybko się męczy, sprawia jednocześnie "przykrość" rodzicom wskutek "grzechu" nieuważania w szkole.

Lutkiem - a nawet Luciem - pozostał młody Lucjan Rydel na bardzo długo, nawet po przekroczeniu dwudziestki. W 1894 roku Rydel senior dawał żonie wskazówki, jak dbać o 24-letniego syna w czasie kolejnego pobytu w uzdrowisku: "Lutek niech też rozpoczyna i sumiennie prowadzi kurację i żyje higienicznie, nie tak, jak w roku zeszłym (...) niech Lucio pije codziennie trzy szklanki wody zwyczajnej ze źródła »Macieja«, każdą z dodatkiem pięciu kropli kwasu solnego, który stąd dałem". W tym samym roku pisał w liście do samego Lutka "pamiętaj tylko przy tym o zdrowiu, nie siedź po nocach i bacz na to, żebyś się dobrze wysypiał".

Zarazem przez ową warstwę nieustannej infantylizacji zaczęła przebijać świadomość pewnego stanu rzeczy, który był nieunikniony, choć wcale przez to nie mniej przerażający nadopiekuńczych rodziców. Gdy młody Lucjan Rydel wybrał się na podróż po Włoszech, ojciec zdobył się na przestrogę: "pamiętaj też o zdrowiu w podróży, a osobliwie strzeż się kobiet i zabezpieczaj się od nieszczęścia środkami, jakie rozum zaleca".

Do końca życia profesor Lucjan Rydel, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym, pozostał lekarzem, który patrzy na świat przez pryzmat ryzyka zdrowotnego i doniosłości utrzymywania organizmu w dobrej kondycji. To jednak nie uchroniło ani jego, ani jego sławnego syna przed klęską w starciu z drobnoustrojami. Podobnie jak pierwszy Lucjan Rydel, którego choroba zabrała w wieku 61 lat, drugi zmarł również na zapalenie płuc, nie dożywszy nawet 58. urodzin. Helena Rydlowa przeżyła ich obu.

***

Korzystałem z publikacji:

  • Józef Dużyk, "Droga do Bronowic", Warszawa 1968
  • Grzegorz Łyś, "Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie", Warszawa 2021
  • Szulisławski, Adam, "Odpowiedź na zarzut, jakoby ś. p. prof. Rydel zeszedł ze świata bez śladów naukowej działalności", w: "Przegląd Lekarski", nr 7, Kraków 1899

***

mc

Czytaj także

"Dziady" po raz pierwszy, czyli Wyspiański tnie arcydzieło

Ostatnia aktualizacja: 31.10.2024 05:45
Prapremiera teatralna najważniejszego dla polskiej literatury dramatu - "Dziadów" Adama Mickiewicza - odbyła się prawie 70 lat po powstaniu dzieła: 31 października 1901 roku. Autor inscenizacji, Stanisław Wyspiański, zebrał wszystkie części tekstu, dokonując jednak wielu skrótów. "To barbarzyństwo", komentowali niektórzy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jan Matejko jako dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie. "Uczniowie go kochali"

Ostatnia aktualizacja: 01.11.2024 05:40
Jeden z najwybitniejszych polskich malarzy znany jest głównie jako twórca przedstawiający dzieje naszego narodu, chwałę i upadek państwa. Mniej znana jest natomiast działalność dydaktyczna wielkiego mistrza malarstwa historycznego, który przez dwie dekady, nie bez kontrowersji, prowadził Szkołę Sztuk Pięknych w Krakowie. Mistrz i niestrudzony dydaktyk Jan Matejko zmarł dokładnie 131 lat temu, 1 listopada 1893 roku.
rozwiń zwiń