31 lipca 1944 roku po naradzie oficerów Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór-Komorowski podjął decyzję o terminie wybuchu powstania warszawskiego. Początek walk miał nastąpić następnego dnia o godz. 17.00.
"Niemieccy żołnierze nas ganiali z domu do domu"
Urodzony w grudniu 1942 roku Adam Komorowski mieszkał wówczas z mamą Ireną (również żołnierzem Armii Krajowej) w jednym z konspiracyjnych mieszkań w Warszawie. Gdy mąż Ireny zdecydował o rozpoczęciu powstańczych walk, zbliżał się termin porodu ich drugiego dziecka.
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
- Jan Nowak-Jeziorański zapytał ojca po wojnie, dlaczego ten nie powiadomił żony o wybuchu, żeby mogła się wyprowadzić z Warszawy. Mój ojciec na to odpowiedział: "Proszę pana. Ile kobiet było w ciąży w tym czasie? Nie mogłem ich wszystkich zawiadomić, nie mogłem też zawiadomić jedynie żony" - mówił w rozmowie z portalem Polskiego Radia Adam Komorowski.
Syn generała, wówczas niespełna dwuletni, zapamiętał z okresu powstania warszawskiego jedynie "płonące budynki" i to, że "niemieccy żołnierze nas ganiali z domu do domu".
- Matka w pewnym momencie zapytała się niemieckiego żołnierza (bo mówiła płynnie po niemiecku): "Dlaczego nam nie dacie kuli w łeb, skoro i tak zamierzacie nas zamordować?". Ten żołnierz odpowiedział: "Bo brak nam amunicji" - wspominał Adam Komorowski.
Wyjście z Warszawy
Jak słyszymy w rozmowie z portalem polskieradio.pl, jeszcze w trakcie powstania warszawskiego Adam Komorowski wraz z mamą znaleźli się w obozie przejściowym w Pruszkowie. Stamtąd trafili do domu znajomych pod Warszawą, w którym schronienie znalazło w tym czasie wiele innych osób. Dla komfortu swojego i innych na czas porodu Irena wraz z synem i nianią przenieśli się do opuszczonego domu na wsi. Tam we wrześniu 1944 roku na świat przyszedł Jerzy.
- Jerzy był chory [miał zespół Downa - przyp. red.]. Matka, która nie była w najlepszym stanie i nie miała mleka, zdecydowała, że pojedziemy do Krakowa, bo tam będzie lepszy dostęp do lekarzy i lekarstw - opowiadał Adam Komorowski.
Najpierw zamieszkali u krewnej Ireny, ale po pewnym czasie, ze względu na to, że rodziną komendanta głównego AK zaczęło interesować się NKWD, zaszyli się w podkrakowskiej wsi.
- Zakup trochę mleka dla małego, bo jutro wszystko się zaczyna i może potrwać z pięć, sześć dni - to były słowa mojego ojca do matki - mówił w rozmowie z portalem polskieradio.pl Adam Komorowski, syn gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego. Zobacz i posłuchaj:
Niełatwa droga do Anglii
Po upadku powstania warszawskiego gen. Tadeusz Bór-Komorowski przetrzymywany był w kilku oflagach, czyli obozach dla oficerów. W ostatnich dniach wojny wyszedł na wolność i przez Szwajcarię dotarł do Anglii. Gdy Irena Komorowska dowiedziała się, że jej mąż opuścił niemiecką niewolę i przebywa w Londynie, postanowiła się do niego dostać. To jednak nie było takie proste.
Powitanie gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego (z lewej) przez premiera Tomasza Arciszewskiego (w środku) w Anglii. Po prawej gen. Stanisław Kopański (błąd w podpisie na fotografii). Fot. NAC
Jak wspominał w rozmowie z portalem Polskiego Radia Adam Komorowski, jego mama została zatrzymana na dworcu w Krakowie przez NKWD. Wtedy z opresji uratowali ją synowie.
- Z bratem popisaliśmy się, bo przez trzy godziny bez ustanku wrzeszczeliśmy. NKWD-owiec się zdenerwował i powiedział: "Ach, niech pani idzie i zbierze te bachory. Już mam tego dosyć". I w ten sposób uratowaliśmy sytuację - opowiadał.
Rodzina generała Bora-Komorowskiego dotarła do czeskiego Pilzna, skąd brytyjski pilot ochotnik podjął się zadania przetransportowania jej do Anglii. Jednak pilotowi towarzyszył fotograf, który wykonał zdjęcie, jak wyjątkowi pasażerowie wchodzą na pokład samolotu, i przesłał je do prasy na Wyspach.
Informacja o rychłym przybyciu do Londynu bliskich komendanta głównego AK wywołała sprzeciw ZSRS, kluczowego sojusznika Anglii w czasie II wojny światowej, który nie akceptował polskich władz emigracyjnych.
Jak mówił Adam Komorowski, angielski rząd nie zgodził się na przylot żony i dzieci generała, którzy przez dwa miesiące mieszkali u "bardzo miłej belgijskiej rodziny" w Brukseli. Dopiero gdy rząd Irlandii zaprosił ich do siebie, Anglicy ulegli i pozwolili rodzinie gen. Bora-Komorowskiego na wjazd. - Tuż przed świętami 1945 roku dotarliśmy do Londynu - słyszymy w rozmowie.
O powojennych losach gen. Bora-Komorowskiego i jego rodziny opowiadał portalowi polskieradio.pl Adam Komorowski. Zobacz i posłuchaj:
"Ojciec był bardzo spokojny"
Po wojnie rodzina Komorowskich osiadła na stałe w stolicy Anglii. Generał aktywnie uczestniczył w życiu polskiej emigracji. Od 1947 do 1949 sprawował urząd premiera rządu RP na uchodźstwie, a w latach 1956-1966 wchodził w skład Rady Trzech, mającej uprawnienia prezydenta.
Wcześniej, od ostatnich dni powstania warszawskiego, pełnił funkcję naczelnego wodza Polskich Sił Zbrojnych. W 1946 roku podał się do dymisji.
- Ojciec powiedział mojej matce: "Po co być dowódcą czegoś, co wkrótce i tak przestanie istnieć?" - mówił Adam Komorowski.
Tadeusz Bór-Komorowski z żoną Ireną w ogródku przed swoim domem w Londynie. Ok. 1960 r. Fot. Polona
Tadeusz Bór-Komorowski działał w Kole Byłych Żołnierzy AK, wygłaszał wykłady, publikował artykuły, brał m.in. udział w spotkaniach z amerykańską Polonią. Był autorem wydanej w 1951 roku wspomnieniowej książki "Armia Podziemna". Państwo Komorowscy nigdy nie przyjęli brytyjskiego obywatelstwa.
- Rodzice nie przyjęli brytyjskiego obywatelstwa, a ja przez 30 lat byłem bezpaństwowcem - mówił Adam Komorowski, syn gen. Bora-Komorowskiego. Zobacz i posłuchaj:
- Ojciec miał dobre poczucie humoru, był bardzo spokojny, nigdy nie słyszałem, żeby na kogoś wrzeszczał, nawet na mnie - wspominał Adam Komorowski. - Graliśmy w piłkę nożną w ogrodzie, uczyłem go zasad krykieta.
Gen. Bór-Komorowski poza jazdą konną - uczestniczył w igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 roku jako jeździec, a w Berlinie w 1936 roku kierował kadrą jeździecką, która zdobyła srebrny medal - uwielbiał polować. To właśnie podczas polowania na farmie znajomych pod Londynem 24 sierpnia 1966 roku zmarł.
- Odwoziłem ojca do Londynu i mieliśmy wypadek. Samochód koziołkował i ojciec wyleciał przez boczne okno - mówił Adam Komorowski. Zobacz i posłuchaj:
***
- Ojciec mi mówił, że muszę sobie ułożyć życie w Anglii, bo wątpił, żebym kiedykolwiek wrócił do wolnej Polski - wspominał syn gen. Bora-Komorowskiego. - Ale to, że trzeba było walczyć w dalszym ciągu o wolną Polskę, to było pewne.
Posłuchaj rozmowy z Adamem Komorowskim i dowiedz się więcej o życiu gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego.
Rozmawiał Tomasz Horsztyński