Choć wielka woda występuje głównie na terenach górskich, o czym niestety obecnie przekonujemy się po raz kolejny, rzeki potrafią wyrządzić poważne szkody także na ziemiach, które nie kojarzą nam się z terenami zagrożonymi niebezpieczną powodzią. Dzieje się tak szczególnie podczas wiosennych roztopów.
Na własnej skórze przekonali się o tym mieszkańcy Wilna i niemal całej północno-wschodniej przedwojennej Polski w kwietniu 1931 roku. Wówczas to gwałtowny wzrost temperatur przyspieszył topnienie śniegu i lodu na tamtejszych rzekach. O kilka metrów podniósł się Niemen i jego dopływy, takie jak Świsłocz, Dzisna, Szczara, Berezyna czy Wilia.
Słonim zalany przez wody Szczary w kwietniu 1931 r. Fot. NAC
Lodowate rzeki wylewały na pola, zalewały wsie i miasteczka, niszczyły drogi, linie kolejowe, odcinały miejscowości od świata. 23 kwietnia "Kurjer Wileński" donosił o zerwanych 12 mostach w powiatach postańskim, mołodeczańskim i wilejskim. Trzy dni później informował, że pod wodą znalazło się 90 procent powierzchni miasteczka Dzisna, a w Drui w pow. brasławskim zalanych zostało 140 domów.
Woda zalewa katedrę
W bezpośrednim zagrożeniu znalazło się również samo Wilno położone nad Wilią, która w krytycznym momencie osiągnęła 8,35 metra wysokości. Rzeka, wspierana w dziele zniszczenia przez przecinającą miasto Wilejkę, zaczęła wdzierać się na ulice. Uszkodzonych zostało wiele budynków, jak wyliczała 26 kwietnia redakcja "Kurjera Wileńskiego", ewakuowano niemal 2 tys. mieszkańców.
Osunięciem groziła podmyta Góra Trzech Krzyży, a zalanie elektrowni skutkowało brakami w dostawie prądu przez kilka dni.
Wilno podczas powodzi w kwietniu 1931 r. Fot. NAC
Gdy woda zaczęła zbliżać się do katedry położonej na Starym Mieście, rozpoczęto operację ratowania zabytku, otaczając go workami z piaskiem. Żywioł znalazł jednak sposób, by ominąć te prowizoryczne wały i zalać podziemia świątyni.
Jak relacjonowano w "Kurjerze Wileńskim", specjalna komisja wysłana do katedry oceniła, że "do piwnic przedostaje się woda podziemna szczególnie od podziemnej rzeczki Koczergi". Co więcej, piwnice zalane do połowy wysokości ("groby ze szczątkami biskupów prawie całe są zanurzone w wodzie") zalewała również niewydolna kanalizacja. Woda doprowadziła m.in. do osunięcia się posadzki w lewej nawie i we wczesnobarokowej kaplicy św. Kazimierza.
Wileńska katedra podczas powodzi w 1931 r. Fot. NAC
Komitet Ratowania Bazyliki Wileńskiej
Realnie obawiano się, że zniszczenia mogą być jeszcze większe, tak jak zdarzało się już w przeszłości. Katedra zbudowana została w średniowieczu na miejscu pogańskiej świątyni, w okresie gdy Litwa zrywała z dawnymi wierzeniami. Tu koronowani byli wszyscy wielcy książęta litewscy od czasów Witolda po Zygmunta Augusta. W początkach II RP papież Benedykt XV nadał jej status bazyliki mniejszej.
Przez kolejne stulecia kościół był wielokrotnie przebudowywany ze względu na wojny, pożary i niestabilne podłoże, na którym został postawiony. W 1769 roku właśnie przez podmokły grunt zawaliła się wieża frontowa, która zabiła sześciu duchownych. Po ponad 150 latach od tych wydarzeń chciano uniknąć podobnej katastrofy.
W lipcu 1931 roku powołano do życia Komitet Ratowania Bazyliki Wileńskiej, który zrzeszał inżynierów, architektów, geologów i ekspertów z zakresu sztuki związanych z miejscowym Uniwersytetem Stefana Batorego. Na czele komitetu stanął architekt i uniwersytecki wykładowca prof. Juliusz Kłos. Zadaniem ekspertów było przebadanie podziemi katedry i analiza szkód spowodowanych powodzią.
Wilno podczas powodzi w kwietniu 1931 r. Fot. NAC
Sensacyjne odkrycie
Pod koniec sierpnia natrafiono na pierwsze ślady królewskich szczątków. Pod osuniętą posadzką w kaplicy św. Kazimierza znaleziono urny z sercem i wnętrznościami króla Władysława IV Wazy. Ale prawdziwe sensacyjne odkrycie miało miejsce niemal miesiąc później.
Rano 21 września 1931 roku w czasie dalszych prac wokół zabezpieczenia fundamentów pod główną nawą, tuż przed prezbiterium, odkryto tajemnicze zamurowane pomieszczenie, a w nim szczątki trzech osób. Szczęśliwcem, który jako pierwszy dostał się do krypty, był Jan Peksza, asystent Juliusza Kłosa. Natychmiast poinformował swoich przełożonych, którzy dokonali analizy odkrytych szczątków.
Eksperci szybko ustalili, że pod nawą główną złożono ciała dwóch żon Zygmunta Augusta - Barbary Radziwiłłówny i Elżbiety Habsburżanki - oraz jego stryja, króla Polski i wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Jagiellończyka.
"Śniedź zabarwiła królewskie skronie zielenią"
Trumny władcy i królowej Elżbiety rozpadły się pod wpływem czasu i wody, która nawiedzała w przeszłości kryptę. Reporter "Dziennika Wileńskiego" dokładnie opisał widok w krypcie:
"Na pierwszym planie od otworu, wśród murszu drzewnego spoczywa ukoronowana czaszka króla Aleksandra. Śniedź zabarwiła królewskie skronie zielenią, czoło pokryła rdza stuleci. Opodal czaszki króla porozrzucane w nieładzie leżą kości piszczelowe, żebra, opodal zaś wśród żelaznych klamr, spajających ongiś trumny kości golenicowe i próchno desek grobowca". Natomiast korona obsypana wapnem ze sklepienia "jest świetnie zachowaną i nieuszkodzoną".
Szczątki Elżbiety spoczywały w nieładzie "wśród gruzu i zawalisk", bowiem jak relacjonował dziennikarz średniowieczne, gotyckie sklepienie krypty o wysokości 1,4 metra było w złym stanie ("potężny mur osiada, łuk załamuje się i wygina").
W najlepszym stanie przetrwały szczątki Barbary. Sarkofag, w którym została złożona królowa, wykonany został z "aliażu spieszno-cementowego", dzięki czemu "wyszedł obronną ręką z erozji działania wód podskórnych". Wieko trumny chroniło "przed ciekawym okiem widza swą zawartość".
Do dziś nie jest jasne, dlaczego królewskie szczątki przez wieki spoczywały w zapomnianym pomieszczeniu pod ziemią. Jedna z hipotez głosi, że zamurowano je w obawie przed profanacją, której mogli dopuścić się Rosjanie podczas potopu moskiewskiego, który w połowie XVII wieku zalał Wielkie Księstwo Litewskie. Wilno w czasie kilkuletniej moskiewskiej okupacji zostało zniszczone, ograbione i wyludnione.
Jeśli ta hipoteza okazałaby się prawdziwą, oznaczałoby to, że jeden "potop" doprowadził do ukrycia królewskich grobów, a kolejny, tym razem rozumiany dosłownie, przyczynił się do ich odkrycia.
Warta honorowa nad kryptą w nawie głównej wileńskiej katedry. Fot. Cyfrowe Muzeum Narodowe w Warszawie
***
Przełomowe odkrycie potraktowano w Wilnie bardzo poważnie. Już następnego dnia malarz i wykładowca na Uniwersytecie Stefana Batorego Ferdynand Ruszczyc przygotował specjalną dekorację katedry. Nad kryptą rozwieszono purpurowy baldachim ozdobiony wieńcami kwiatów, a wejścia do pomieszczenia pilnowała wojskowa warta honorowa.
Katafalk nad kryptą w wileńskiej katedrze. Fot. Cyfrowe Muzeum Narodowe w Warszawie
Błyskawicznie rozpoczęto pracę nad stworzeniem nowoczesnego i dostępnego dla zwiedzających mauzoleum. W ciągu kilku dni taki projekt przygotował prof. Juliusz Kłos. Prace nad wyeksponowaniem królewskich grobów trwały przez następne lata i nie udało się ich zakończyć przed wybuchem II wojny światowej.
W nowej rzeczywistości politycznej, gdy Wilno znalazło się poza granicami Polski, dzieło Polaków dokończyli Litwini. Dziś katedralne krypty z odkrytymi przez wezbraną wodę szczątkami - ważnymi zarówno dla polskiej, jak i litewskiej historii - są dostępne dla zwiedzających.
th
Korzystałem z:
"Kurjer Wileński"; A. Srebrakowski, Wileńska powódź 1931 r. i jej echa, w: Wrocław - Śląsk - Polska - pomiędzy Zachodem a Wschodem, Wrocław 2018.