Spotkali się w dęblińskiej szkole orląt. Koledzy nazywali ich „trzema muszkieterami”. Jan Zumbach, Mirosław Ferić i Witold Łokuciewski.
Być pilotem
Zumbach urodził się 15 kwietnia 1915 roku w podwarszawskiej wsi Ursynów. Jego dziadkowie ze strony ojca pochodzili ze Szwajcarii. Kiedy chłopiec miał 7 lat, rodzina przeprowadziła się do Brodnicy. Janek nauki pobierał początkowo od prywatnego nauczyciela, następnie naukę kontynuował w miejscowym gimnazjum oraz w Płocku. W 1928 roku, w Brodnicy odbył się pokazy akrobacji lotniczych, tak mocno zafascynowały trzynastolatka, że przysiągł sobie zostać pilotem. Po zdaniu matury w 1935 trafił na kurs unitarny do 27. Pułku Piechoty w Częstochowie. Na początku 1936 dostał się do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Zobowiązanie podjęte przed kilku laty zaczęło być realizowane…
Dwa miesiące po Zumbachu, 17 czerwca, w miejscowości Travnik niedaleko Sarajewa urodził się Mirosław Ferić. Jego ojciec był Chorwatem. Matka rodowitą Polką. W 1919, gdy ojciec Ferića nie wrócił z frontów I wojny światowej, matka podjęła decyzję o powrocie do Polski. Osiedlili się w Ostrowie Wielkopolskim. Mirek uczęszczał tam do szkoły powszechnej, a potem do gimnazjum. Podczas wizyt w miejscowym aeroklubie złapał bakcyla lotnictwa, coraz intensywniej myśli o chwili, kiedy sam usiądzie za sterami samolotu.
Po maturze w 1935 odbywa kurs unitarny w Szkole Podchorążych Piechoty w Różanie i zostaje zaliczony w poczet uczniów Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie.
Witold Łokuciewski, najmłodszy z „trójki muszkieterów”, urodził się 2 lutego 1917 roku w Kamieńskiej Stanicy w Rosji. Gdy w 1918 rodzina wrócił do Polski, zamieszkał w Wilnie. Jego ojciec Antoni, z zawodu matematyk, był aktywnym działaczem społecznym, politycznym (w roku 1940 będzie jedną z ofiar mordu katyńskiego). Między innymi w 1922 zostaje marszałkiem Sejmu Wileńskiego, powołanego głównie do podjęcia uchwały o przyłączeniu Wileńszczyzny do Polski.
W 1935 młody Łokuciewski zdaje maturę i po ukończeniu „unitarki” w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, na początku stycznia 1936, wstępuje do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie.
Tak się spotkali
Dęblińska „szkoła orląt” była marzeniem wielu chłopców. Niewielu udało się te marzenia zrealizować, tym trzem tak. „Muszkieterowie” nie byli uczniami z pierwszymi lokatami. Gdy w roku 1938 kończą szkołę, Łokuciewski zajmuje… przedostatnie miejsce. Ferić był na ósmej pozycji, od końca. Najwyższą lokatę zajął Zumbach, od Łokuciewskiego dzieliło go trzydziestu kilku kolegów.
Ale jak latali!
Świeżo upieczonych podporuczników rozsyłano po jednostkach lotniczych w całym kraju. Zumbach i Ferić lądują w warszawskiej, elitarnej 111. Eskadrze Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. Łokuciewski trafia do 112. Eskadry Myśliwskiej 1. Pułku Lotniczego, także znajdującej się w Warszawie.
1 września 1939, od rana, polskim niebem usiłuje zawładnąć Luftwaffe. Przestarzały sprzęt i jego zbyt mała ilość, sprawiły, że nasze siły powietrzne, pomimo doskonałych umiejętności pilotów, nie miały szansy w konfrontacji z najeźdźcą. Do walki z hitlerowcami stanęli Witold Łokuciewski i Mirosław Ferić. We wrześniowych walkach zaliczyli pierwsze zestrzelenia wrogich maszyn.
Do bezpośredniej walki z wrogiem nie stanął Jan Zumbach, 1 września przebywał w Zaleszczykach na rekonwalescencji po wypadku lotniczym, któremu uległ w maju 1939 roku. Po wybuchu wojny wyruszył na poszukiwania eskadry, w chaosie wojennym jednak jej nie odnalazł. 17 września, gdy do wojny wkraczają sowieci, udaje mu się przekroczyć – małym, łącznikowym samolotem - granicę z Rumunią.
Tego samego dnia, Mika Ferić - „jedenastką”, czyli PZL P.11c - ląduje na lotnisku w rumuńskich Cernauti (obecnie Czerniowce na Ukrainie). Eskadra Łokuciewskiego przedostała się do Rumunii drogą lądową, na stanie oddziału znajdował się tylko jeden sprawny samolot…
„Turyści Sikorskiego”
Piloci podzielili los żołnierzy pozostałych formacji. Wszystkich zamknięto w obozach internowania. Po pierwszym szoku przegranej bitwy stało się oczywiste, iż muszą wszystko uczynić, aby z powrotem włączyć się do działań wojennych. A więc, po pierwsze, przedostać się do Francji. Przedostać, czyli uciec spod opieki „przyjaznych” Rumunów i wspomagających ich doradców niemieckich.
Łokuciewski wędrował do Francji przez Jugosławię i Włochy. Z kolei Zumbach, w przebraniu księdza i na fałszywych dokumentach, przez Bukareszt dociera do rybackiego portu Balcik nad Morzem Czarnym. Tam spotyka Fericia, uciekiniera z obozu w Foscani. I razem już, na pokładzie greckiego statku „St. Nicolaus” dopływają do Bejrutu, tam przesiadają się na francuski statek, do Marsylii.
Po pobycie w Centrum Wyszkolenia Lotniczego w Lyon-Bron przyjaciele zostali skierowani do tzw. „kluczy kominowych”, jednostek odpowiedzialnych za ochronę konkretnych obiektów wojskowych lub przemysłowych (nazwa pochodziła od kominów fabryk).
Druga wojna światowa w wydaniu francuskim to niedługa wojna, trudno w niej o kontakt z wrogiem.
Po upadku Francji udaje im się dotrzeć do Wielkiej Brytanii.
„Wyspą Ostatniej Nadziei”
„Muszkieterów” przydzielono do 303. Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki, formującego się w Northolt. Szybko stają się popularni. Zumbach nazywany jest przez nowych kolegów „złotoustym megafonem”, nigdzie go nie brakuje, staje się prawdziwą duszą towarzystwa. Ferić notuje w swym dzienniku:
„Wczoraj Zumbach wrócił z urlopu, więc już o spokoju i ciszy nie ma mowy”.
Zumbach zwany „Johnnym” lub „Donaldem” staje się wkrótce słynny także z wyglądu swych samolotów. Na jego spitfire’ach obecne są niemieckie krzyże, nie brakuje szachownicy i godła „Kościuszkowców”, ale pojawia się też i Kaczor Donald. Ferić nosi przydomek „Ox”, prowadzi kronikę Dywizjonu nie raz narażając się - przez częste prośby o współudział w jej prowadzeniu - kolegom. Kronika jest jego pomysłem, już od września 1939 zaczął prowadzić swój prywatny dziennik.
I wreszcie, najmłodszy z trójki, Łokuciewski. Skrótowo przez kolegów zwany „Tolem”. Przystojny i jak mówili koledzy z nutką zazdrości: raczej kobieciarz.
„Muszkieterzy” byli wspaniałymi kompanami i doskonałymi lotnikami.
Anglicy, pamiętając o ich dwóch przegranych bitwach, długo nie mieli zaufania do polskiego żołnierza, w tym i do lotników. Wszelkie obawy minęły, gdy wreszcie dopuszczono ich do walki z Niemcami. Polscy piloci zaskoczyli ich swym profesjonalizmem, odwagą i mądrą brawurą.
Nasze niezastąpione asy lotnictwa
W trakcie walk później nazwanych „bitwą o Anglię”, wielu z nich zasłużyło na tytuł asa myślistwa. Byli wśród nich i „trzej muszkieterowie”: Witold Łokuciewski (7 pewnych zestrzeleń, 3 prawdopodobne), Jan Zumbach (12 pewnych zestrzeleń, 5 prawdopodobnych) i Mirosław Ferić (8 zestrzeleń). Społeczeństwo Wielkiej Brytanii doceniło rolę polskich pilotów w obronie ich kraju. Dywizjon 303 odwiedził król Jerzy VI. Wielu z lotników uhonorowano najwyższymi odznaczeniami.
Kolejne sukcesy odnotować mieli z okazji eskortowania bombowców latających nad Niemcy i Francję. Niestety, ich szlaku nie zdobiły jedynie sukcesy.
13 marca 1942 Łokuciewski wyruszył w osłonie bombowców nad Francję. Doszło do walki z niemieckim myśliwcami. Ranny w nogę Łokuciewski musiał przymusowo lądować na polu, dostał się do niewoli. Trafił do obozu Stalag Luft III w Żaganiu. Koledzy, przeświadczeni o jego śmierci, zapisali w dzienniku:
„Kochany Tolu to drugi z naszych muszkieterów […]. Do luftu, kochane chłopaki […] Teraz gdy dwóch z Was zabrakło, zostajemy jak bez ręki […]”.
Pierwszym był Mirosław Ferić, który zginął miesiąc wcześniej, 14 lutego 1942 roku. W czasie lotu treningowego, podczas wykonywania akrobacji na niskiej wysokości, maszynie urwało się skrzydło. Ferić zginął na miejscu. Został pochowany na cmentarzu w Northwood. Pozostał po nim dziennik - Kronika Dywizjonu. Koledzy postanowili kontynuować rozpoczęte przez Fericia dzieło. W efekcie powstało siedem zeszytów. Dziś znajdują się w zbiorach Instytutu Sikorskiego i Muzeum Gen. Sikorskiego w Londynie.
Trzeci „muszkieter”, Jan Zumbach, po odbyciu odpowiedniej ilości lotów, został wysłany na odpoczynek do Grangemouth. Od 1 grudnia 1942 zostaje oficerem łącznikowym sztabu 9. Grupy Myśliwskiej. Następnie będzie słuchaczem kursu w Wyższej Szkole Lotniczej Eddleton w Szkocji, a 15 lutego 1944 obejmie dowództwo 3. Skrzydła Myśliwskiego. Pełni je do 14 czerwca 1944, kiedy to przejmuje dowództwo 133. Skrzydła Myśliwskiego. W styczniu 1945 roku zostaje przeniesiony do sztabu 84. Grupy Myśliwskiej. W kwietniu 1945 zabłądził w czasie lotu, przeleciał linię frontu. Po przymusowym lądowaniu trafia do niewoli. Koniec wojny zastaje go w obozie Kriegsmarine na holenderskiej wyspie Terschelling. Po kapitulacji Niemiec dociera do Blackpool. Do czasu rozwiązania Polskich Sił Powietrznych pozostaje bez przydziału.
Tymczasem, przebywający w obozie jenieckim Łokuciewski próbuje uciec z niego. Po raz pierwszy podejmuje próbę 15 sierpnia 1943, wraz z grupą 25 kolegów - dwóch z nich przebrało się w mundury niemieckie udając eskortę - przechodzą przez główną bramę stalagu. Łokuciewski został ujęty kilka dni później w Legnicy. „Muszkieter” brał czynny udział w przygotowaniach do słynnej „wielkiej ucieczki”, która nastąpiła w nocy z 24 na 25 marca 1944. Mając daleki numer porządkowy, nie zdołał wydostać się poza teren obozu. Skutecznie ucieka dopiero w kwietniu 1945, w trakcie ewakuacji obozu. Wraz z kolegami, porzuconym niemieckim samochodem, docierają do lotniska zajmowanego przez Anglików. Jakież było zdziwienie i radość jego kolegów, gdy pewnego dnia zobaczyli go wychodzącego z samolotu. Po krótkim okresie rekonwalescencji Łokuciewski powrócił do Dywizjonu 303. 1 lutego 1946 przejął dowództwo „Kościuszkowców”. Obowiązki wypełniał do czasu rozwiązania jednostki 9 grudnia 1946 roku.
Losy powojenne
„muszkieterów” bardzo się różniły. Zumbach pozostał na Zachodzie. Natomiast Łokuciewski wraca w 1947 do kraju, nie spodziewając się zapewne oczekujących go problemów. Wraca do rodziny, to była główna motywacja tej decyzji. Zamieszkuje w Lublinie, dwa lata pracuje w Aeroklubie Lubelskim w Świdniku. W 1949, w dobie represji wobec żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, zostaje zwolniony z pracy. Odebrano mu jednocześnie licencję pilota i zakazano wstępu na lotnisko.
Aby utrzymać rodzinę, podejmuje pracę… gońca w kancelarii adwokackiej. Następnie udaje mu się zostać zastępcą kierownika Spółdzielni Pracy „Wapno-Beton-Lublin”. W czasie tzw. odwilży przyjęto go do lotnictwa Ludowego Wojska Polskiego. Niespodziewanie, doznaje znacznego awansu zawodowego. W latach 1969-1972 pełni funkcję attaché wojskowego ambasady PRL w Londynie. Wielu jego kolegów-emigrantów uważa go za zdrajcę i nie utrzymuje z nim kontaktu. Po przejściu na emeryturę w 1974 roku sprowadza się do Warszawy, włącza się w działalność kombatancką. Umiera 17 kwietnia 1990.
Jan Zumbach po demobilizacji zamieszkał w Szwajcarii. Było to możliwe dzięki temu, że – z racji urodzenia – mógł wykazać się podwójnym obywatelstwem. Pożegnanie z Anglią nie było miłe. Bilet, który otrzymał od brytyjskich władz wojskowych, nosił adnotację: „Terytorium Wielkiej Brytanii należy opuścić w ciągu trzech dni”. Zumbach wspominał: „Jestem w Anglii od sześciu lat. Mam tu wielu przyjaciół. Czyżbyście chcieli mi uniemożliwić pożegnanie z nimi? – Ależ skąd! Na to właśnie ma pan trzy dni – odparł urzędnik – Poza tym może pan być pewien, że za każdym razem, kiedy przyjedzie pan ponownie do Wielkiej Brytanii i zechce odwiedzić swoich przyjaciół, zostanie panu wystawiona krótka wiza turystyczna”.
W 1947 najstarszy z „muszkieterów” zakłada przedsiębiorstwo „Flyaway” zajmujące się transportem lotniczym. Z czasem firma stała się przykrywką dla działalności przemytniczej. Do Anglii przewozi, np., zegarki szwajcarskie. Do Palestyny złoto, a do Włoch papierosy. Działalność ta nie przyniosła mu oczekiwanych zysków, w dodatku okradają go wspólnicy… W 1955 otwiera w Paryżu dyskotekę. W 1962 roku zostaje… najemnikiem afrykańskiej prowincji Katangi, dążącej do secesji od Konga. Raz jeszcze bierze udział w lotach bojowych. Po klęsce Katangi powraca do Francji, gdzie zajmuje się prowadzeniem restauracji. Do Afryki wyjeżdża raz jeszcze, pięć lat później. Tym razem jako najemnik prowincji Nigerii-Biafry. Przez rok lata w tamtejszych siłach powietrznych, po czym powraca do Francji. Tam umiera 3 stycznia 1986 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego prochy złożono na warszawskich Powązkach.
Gabriela Sierocińska-Dec