Niespełna dwa i pół miesiąca wcześniej, 7 lutego 1985 roku, toruński Sąd Wojewódzki skazał czterech byłych funkcjonariuszy Departamentu IV MSW na kary od 14 do 25 lat pozbawienia wolności. Co prawda, prokurator w mowie końcowej zażądał dla Grzegorza Piotrowskiego kary śmierci (wbrew stanowisku oskarżycieli posiłkowych), jednak sąd skazał go, wraz z Adamem Pietruszką, na kary po 25 lat więzienia. Leszek Pękala miał odsiedzieć 15 lat, a Waldemar Chmielewski - 14.
Kwietniowa rozprawa przed Sądem Najwyższym nie wzbudziła już tak szerokiego zainteresowania mediów jak proces toruński. Sami oskarżeni funkcjonariusze, jak wynika z zachowanych protokołów, nie byli na rozprawach obecni. Zmienili się tylko niektórzy adwokaci, którzy reprezentowali skazanych esbeków, zaś Sąd Najwyższy podtrzymał wyroki z Torunia. Jak się później okazało, prawie żaden nie odsiedział pełnego wymiaru kary.
"Szersze i węższe" koncepcje generała Kiszczaka
Ponad rok później, 10 lipca 1986 roku, ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak odbył dłuższe spotkanie z arcybiskupem Bronisławem Dąbrowskim oraz księdzem Alojzym Orzulikiem. Rozmowa dotyczyła między innymi amnestii dla wszystkich więźniów, którzy odbywali wówczas w PRL kary pozbawienia wolności.
"Siedzimy nad tym tematem. Rozważane są różne koncepcje, szersze i węższe. Nie będzie to prawdopodobnie amnestia, ale akt łaski. Przyjrzymy się każdemu więźniowi. Na pewno będzie zwolnienie więźniów politycznych, choć nie ma jeszcze decyzji politycznych, który wariant zostanie zastosowany" stwierdził generał.
Dalej Kiszczak wspomniał, że myśli o zastosowaniu amnestii wobec księdza Sylwestra Zycha, skazanego w 1982 roku m.in. "za udział w związku zbrojnym" wraz z kilkoma młodymi ludźmi z Grodziska Mazowieckiego. Dwójka z nich brała udział w próbie rozbrojenia milicjanta Zdzisława Karosa. Podczas szamotaniny padł strzał, a ranny milicjant wkrótce zmarł.
Śmierć sierżanta Karosa - młodzieńcza naiwność i cynizm komunistów
"Boję się jednak" – kontynuował opowieść generał Kiszczak - "że jeśli ruszymy sprawę sprawców zabójstwa Karosa, to powstaje problem zabójców ks. Popiełuszki. Jeśli nie zostanie wobec nich wykonany jakiś akt [łaski], to całe zło skrupi się na nich. Dlatego chciałbym się poradzić księdza arcybiskupa, jakie by widział rozwiązanie w tej sprawie".
Arcybiskup zdecydowanie odpowiedział Kiszczakowi, że łączenie tych dwóch spraw jest niedopuszczalne.
"Zabójstwo ks. Popiełuszki było dokonane przez funkcjonariuszy MSW z premedytacją, podczas gdy zabójstwo [sierżanta Zdzisława] Karosa dokonało się w szczególnych okolicznościach – początek stanu wojennego – i było raczej przypadkowe" - replikował abp. Dąbrowski.
Kiszczak pozornie zgodził się z hierarchą, ale i tak zrobił swoje. Zaledwie dwa miesiące po tej rozmowie rozpoczął urzędowe starania o przeprowadzenie zmniejszenia kar skazanym esbekom. I wkrótce przyniosły one spodziewane efekty.
Naginanie PRL-owskiego prawa
I tak 7 października 1986 roku złagodzono kary trzem skazanym w Toruniu byłym funkcjonariuszom MSW: Pietruszce z 25 na 15 lat, Pękali z 15 na 10, a Chmielewskiemu z 15 do 8. Ale to nie koniec. Ponad rok później, 17 grudnia 1987 roku, doszło do ponownego złagodzenia kar z Torunia: Pietruszce do 10 lat, Pękali do 6, a Chmielewskiemu do czterech i pół. Po raz pierwszy złagodzono też karę Piotrowskiemu: z 25 do 15 lat pozbawienia wolności.
Każda z tych amnestii była oparta na ustawie z lipca 1986 roku "o szczególnym postępowaniu wobec sprawców niektórych przestępstw". Za każdym razem naginano PRL-owskie prawo. Przyspieszyło to jednak opuszczanie zakładów karnych przez skazanych w procesie toruńskim.
PRZECZYTAJ >>>> Postanowienie Sądu Najwyższego z 17 grudnia 1987 r. Archiwum Sądu Najwyższego >>>>
Pierwszy odzyskał wolność Chmielewski: stało się to już w kwietniu 1989 roku. Cztery lata później wrócił za kraty, by dodatkowo odbyć karę 6 miesięcy więzienia. Ostatecznie wolność odzyskał w grudniu 1993 roku. Zmienił nazwisko, założył firmę, wrócił do rodziny. Leszek Pękala wyszedł z więzienia 23 października 1990 roku. Zmienił imię i nazwisko. Z kolei Adam Pietruszka zakończył odbywanie kary 9 września 1994 roku. Dziś jest emerytem.
Na Piotrowskiego nie ma zgody
Wkrótce po wyjściu Pietruszki, Grzegorz Piotrowski rozpoczął starania o przedterminowe warunkowe opuszczenie zakładu karnego. Odbył wszak 2/3 kary i wedle prawa mógł takie starania poczynić. Jednak w MSW nie było już Kiszczaka. A Sąd Najwyższy postanowieniem z 9 lutego 1995 roku odrzucił prośbę Piotrowskiego, motywując to m.in. i tym, że istotne jest w tej sprawie "akceptowalne społeczne poczucie sprawiedliwości i (…) cel ogólnoprewencyjny". Według Sądu Najwyższego tych przesłanek w przypadku byłego kapitana Departamentu IV MSW nie można uznać za wystarczające i dlatego odrzucił jego prośbę.
PRZECZYTAJ >>>> Postanowienie Sądu Najwyższego z 9 lutego 1995 r. Archiwum Sądu Najwyższego >>>>
Ostatecznie Piotrowski odzyskał wolność 16 sierpnia 2001 roku.
Do dziś jednak nikt więcej – poza czwórką byłych funkcjonariuszy Departamentu IV MSW – nie usłyszał w sprawie uprowadzenia i zabójstwa księdza Popiełuszki skazującego i prawomocnego wyroku.
Piotr Litka
Podczas pisania tekstu korzystałem z materiałów archiwalnych IPN i Sądu Najwyższego oraz fragmentów książki Petera Rainy "Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i narodu: 1982-1989", Warszawa 1995, t. 2.
Zobacz serwis specjalny Polskiego Radia poświęcony postaci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.