20 stycznia 1971 zawiązał się Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Po ponad trzech latach od podjęcia decyzji o wzniesieniu z ruin siedziby polskich królów uruchomiono zegar na zamkowej wieży. Był 19 lipca 1974. Trwała uroczystość przekazania bryły budynku. Relacja z tego wydarzenia zachowała się w archiwum Polskiego Radia. Posłuchaj.
Symbol polskości
Zamek Królewski w Warszawie był przez wieki symbolem polskości. Budynek został najpierw, we wrześniu 1939 roku, zbombardowany, a w grudniu 1944 - wysadzony w powietrze. Pierwsza decyzja o odbudowie została podjęta przez Sejm już w 1951 roku, ale dopiero 20 lat później ekipa I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka postanowiła ten plan zrealizować.
W zbiórkę pieniędzy zaangażowało się całe społeczeństwo. Dołożyła się też Polonia na całym świecie. Do prac przy odgruzowywaniu terenu zgłaszały się ekipy ochotników. W archiwum Polskiego Radia zachowała się krótka rozmowa z 1972 roku z uczniami Technikum Rolniczego w Pszczelinie, którzy przyjeżdżali specjalnie do Warszawy, by pomagać przy odbudowie siedziby królewskiej.
W czynie społecznym
- Nas było tam około 40 osób, naładowaliśmy tam 32 tony gruzu i jeszcze kilka przyczep cegieł - mówił Andrzej Kuśmirek. - Gdyby praca była lepiej zorganizowana, to nie byłoby tych przestojów. Nikt się nie interesuje wycieczkami, które przyjeżdżają do stolicy - skarżył się dalej.
- Jak będziemy zwiedzać wybudowany zamek, to będziemy mogli powiedzieć komuś znajomemu, czy naszym potomkom, że i nasza cegiełka tutaj jest - stwierdziła z kolei Maria Brzozowska. Liczyły się drobne dary, liczyła się każda godzina przepracowana społecznie na rzecz odbudowy zamku.
Płonący Zamek Królewski po ostrzale artylerii niemieckiej, 17 września 1939. Wikimedia Commons/dp. Źr.: Apoloniusz Zawilski (1972) "Bitwy Polskiego Września", Warszawa: Nasza Księgarnia
Wybuch wojny
We wrześniu 1939 roku, po ataku artylerii niemieckiej, Zamek Królewski zaczął się palić. Warszawiacy szybko przystąpili do gaszenia pożaru. Wiele skarbów kultury narodowej ocalono przed zniszczeniem, wywożąc je do magazynów Muzeum Narodowego. Tam poddano je konserwacji. Ale nazajutrz, po wkroczeniu Niemców do Warszawy, hitlerowcy przystąpili do dewastacji zamku. Wyrywano okna, drzwi, futryny, rujnowano zabytkowe podłogi, stropy i sufity, pozostawiając jedynie mury.
Te dramatyczne chwile wspominali goście Bogusława Czajkowskiego w audycji ”Jak feniks z popiołów”, nadanej w lutym 1971 roku. - Myśmy ratowali to wszystko w pełni przekonani, że zwyciężymy, że będziemy zamek odbudowywać i że będzie on, tak jak wcześniej, symbolem patriotyzmu i Polski - stwierdził ówczesny Generalny Konserwator Zabytków, profesor Jan Zachwatowicz.
Niemiecki plan
Dramatyczne sytuacje z pierwszych dni po wejściu Niemców do Warszawy przypominał w programie profesor Stanisław Lorentz. - Wrażenie moje było straszne - mówił. - To było po raz pierwszy od tych chwil, kiedy nas wypędzono z zamku w grudniu 1939 roku. Został już tylko szkielet, martwy szkielet...
Niemcy sprowadzili do Zamku Królewskiego minerów, którzy dzień i noc wiercili tysiące otworów w murach budynku, aby wysadzić w powietrze to, czego nie zdołano zniszczyć wcześniejszym bombardowaniem.
Udokumentować zbrodnię
Profesor Stanisław Lorentz, wraz ze współpracownikami, postanowił udokumentować wstrząsający plan hitlerowców. Jan Morawiński, ówczesny kustosz Muzeum Narodowego i Zygmunt Miechowski, asystent profesora Lorentza zaczęli fotografować wnętrza zdewastowanego budynku. Zdjęcia robione były z ukrycia, ale jeden z Niemców nakrył Polaków. Zostali zatrzymani. Czekali na przyjazd funkcjonariuszy gestapo.
- Powiedziano, że inni się nami zajmą - opowiadał prof. Lorentz. - Siedzieliśmy już tak kilka godzin, gdy nagle, ok. 18.00, do pokoju wszedł kierowca, z którym przyjechałem, a miałem jeszcze samochód przydzielony przez prezydenta Starzyńskiego - wspominał. Zdezorientowani Niemcy uwierzyli, że profesor zjawił się w zamku na polecenie nowych władz okupacyjnych i uwolnili Polaków.
Ruiny Zamku Królewskiego w 1945, widok od strony Pl. Zamkowego, na bruku rozbita kolumna Zygmunta. Wikimedia Commons/dp. Źr.: ”Warszawa 1945-1970”, Wyd. Sport i Turystyka, Warszawa, 1970, fot.: M. Wolagiewicz
Zburzenie zamku
Hitlerowcy od początku wojny nosili się z zamiarem zniszczenia symbolu polskości. Zaraz po wkroczeniu do stolicy rozpoczęli przygotowania do wysadzenia Zamku Królewskiego w powietrze.
- Ładunki zostały założone w styczniu 1940 roku - wspominał prof. Jan Zachwatowicz - Przeciągnięto kable na ul. Senatorską i podłączono do stojącego na zewnątrz induktora. Zatem pozostało tylko pokręcenie korbą, by cały zamek wyleciał w powietrze. Ale pewnego dnia, dokładnie nie pamiętam daty, pod koniec stycznia lub na początku lutego, Niemcy zaczęli demontować te urządzenia. Kable zdjęto, ładunki wyjęto i zamek w tej formie pozostał przez okres okupacji - mówił.
Niemcy powrócili do swego planu w grudniu 1944. Skorzystali z wywierconych kilka lat wcześniej otworów, założyli z powrotem ładunki i wysadzili budynek w powietrze. - Dokonali tego w sytuacji absurdalnej - stwierdził prof. Zachwatowicz - bo wszystko się już wtedy dla Niemców kończyło. Jednak ta zawziętość, nienawiść znalazły tu swój wyraz...
Początki
Do odbudowy Zamku Królewskiego przystąpiono zaraz po podjęciu decyzji przez władze partyjne. Wiele projektów było gotowych.
- Mieliśmy, wbrew pozorom, ogromny materiał - mówiła inż. architekt Irena Oborska, związana z pracownią projektową ”Zamek”. - Leżały wszystkie fragmenty kamienne, które można było zmierzyć. A na podstawie łamigłówki, układania poszczególnych elementów, można było wywnioskować jakiej wysokości były np. okna. W tej chwili mamy przebadane gabaryty zamku. - I dodała: - Mieliśmy wszystkie zdjęcia, więc na ich podstawie mogliśmy odczytać dokładne rzuty zamkowe, a zachowane fragmenty pozwoliły nam ustalić prawidłową skalę wnętrza.
Zamek Królewski w Warszawie. Wikimedia Commons/cc. Fot.: Wistula
Ocalić dla potomnych
Prof. Jan Bogusławski, autor zwycięskiego projektu odbudowy Zamku Królewskiego, był przez lata jednym z największych orędowników wzniesienia z ruin dawnej siedziby królów polskich.
- Zamek trzeba złożyć z powrotem z tych tysięcy części, które ocalały, na podstawie ponad 5 tysięcy zdjęć - powiedział w audycji. - To nam wystarczy, byśmy mieli poczucie, że zamek złożony z tych kawałków będzie identyczny - dodał.
Inny z gości programu, prof. Aleksander Gieysztor stwierdził na zakończenie:
- Zamek został nam ukradziony, został nam w sposób nikczemny, podły, przemyślanie perfidny zniszczony. Jego odtworzenie to jest odtworzenie dowodu naszej kultury narodowej.
Posłuchaj, jak ratowano i odbudowywano Zamek Królewski w Warszawie.
bs