Wojny punickie
Gdy Hannibal przyszedł na świat, a było to prawdopodobnie w 246 roku p.n.e., wojna między potęgami Rzymu i Kartaginy trwała już osiemnaście lat i nic nie wskazywało na jej rychłe zakończenie. Po zwycięstwie Rzymian w I wojnie punickiej, ojciec Hannibala, Hamilkar Barkas wyprawił się na półwysep Iberyjski, aby tam utworzyć nowe imperium kartagińskie. Towarzyszył mu dziewięcioletni syn, który wówczas złożył słynną przysięgę głoszącą, że nigdy nie będzie przyjacielem Rzymian.
Po śmierci ojca, w 221 roku p.n.e. dowództwo nad armią kartagińską w Hiszpanii objął z woli żołnierzy dorosły już Hannibal Barkas – najwybitniejszy wódz świata starożytnego, uznany za mistrza sztuki wojennej, inteligentniejszy od Aleksandra Wielkiego i zdolniejszy od Napoleona. Przekazał nowożytnym strategom triumf zwycięstwa pod Kannami. Jego taktykę niejednokrotnie próbowano naśladować.
Sylwetkę legendarnego wodza przybliża red. Hanna Maria Giza w audycji "Klub ludzi ciekawych wszystkiego". Gościem jest wybitny znawca epoki prof. Adam Ziółkowski.
Pechowe sąsiedztwo
Przyczyna wojny była prosta. Kartagińczycy mieli nieszczęście stać się sąsiadami żyjącego z ciągłej ekspansji Rzymu.
- Kartagina była starym, szanowanym, cywilizowanym państwem. Grającym ogólnie rzecz biorąc w te ówczesne karty, tak jak grali wszyscy – mówił historyk. - Rzym natomiast to połączenie Prus, Anglii w koloniach i Rosji. Nie trzymał się żadnych reguł. Prawdą jest, że wszyscy jesteśmy Rzymianami, ale sam podbój rzymski był rakiem niszczącym wszystko.
Wyprawa przez Alpy
Hannibal po objęciu dowództwa poszerzał kartagińskie posiadłości w Hiszpanii. W momencie, gdy w 219 roku p.n.e. zajął sprzymierzone z Rzymem miasto Sagunt wybuchła II wojna punicka. Kartagiński wódz wyruszył na czele 60-tysięcznej armii przez Pireneje, południową Galię, Alpy i wkroczył do północnej Italii. Droga, którą wybrał, aby zaskoczyć Rzymian kosztowało życie połowę jego armii i prawie wszystkie słonie bojowe, porównywalne do współczesnych czołgów.
Hannibal w Italii
Na północy półwyspu Apenińskiego w dwóch bitwach nad rzeką Trebią i nad Jeziorem Trazymeńskim Hannibal rozgromił dowodzone przez konsulów wojska rzymskie. W tej pierwszej bitwie po raz pierwszy ujawnił się jego geniusz, a także skutecznie przetestował manewr będący podstawą wielkiego zwycięstwa pod Kannami.
- Pięta achillesową Rzymian było dowodzenie. Rzymski wódz to był człowiek, który szedł na czele armii. Tymczasem już w Grecji powstała koncepcja wodza – człowieka, który prowadzi bitwę i umie reagować na nieprzewidziane wydarzenia na polu walki – mówił prof. Ziółkowski. - Rzymianie o tym nie wiedzieli. Dopiero klęski z Hannibalem nauczyły ich, że warto ruszać głową, a nie tylko bicepsami.
Po tych zwycięstwach Hannibal z nieznanych nam względów nie zdecydował się ruszyć na odsłoniętą i ogarniętą paniką stolicę imperium. – Nie jest prawdą, że Rzym nie miał armii. Istniało już pospolite ruszenie zwoływane w czasie wielkiego zagrożenia, a na zdobycie obsadzonego muru serwiańskiego nie było szans – tłumaczył prof. Ziółkowski. – Myślę, że atak na Rzym nie miałby sensu.
Hannibal zaczął krążyć po Italii, zdobywając kolejnych zwolenników, których wyzwalał spod panowania Rzymu. Zdawał sobie sprawę, że jego jedyną szansą na końcowy triumf było przeciągnięcie na swoją stronę rzymskich poddanych.
Wielkie zwycięstwo pod Kannami
W tym czasie Rzymianie zdążyli przygotować i wystawić największą w swojej historii 86-tysięczną armię, której Hannibal mógł przeciwstawić około 50 tysięcy żołnierzy. 2 sierpnia 216 p.n.e. pod Kannami nad rzeką Eufidus doszło do najsłynniejszej bitwy czasów starożytnych.
Miażdżąca przewaga rzymian objawiła się w taktyce – uszykowanie armii w głąb. Zamienienie piechoty rzymskiej w rodzaj potężnej pięści, która miała rozerwać i zmiażdżyć szyk kartagiński. Jednak na równinie zadziałała genialna strategia Hannibala. Oskrzydlił znacznie liczniejsze i silniejsze wojska rzymskiej.
- Kanny to nieprześcigniony w dziejach triumf militarny. Dwustronne otoczenie przeciwnika dysponującego znaczną przewagą liczebną – mówił gość audycji z cyklu "Klub ludzi ciekawych wszystkiego". – Największą rzeczą w tej bitwie było to, w jaki sposób Hannibal, gromadząc tak potężne siły na skrzydłach, zapobiegł rozerwaniu własnego centrum przez przeważającego przeciwnika.
Zastosował półkolisty szyk kartagiński wysunięty ku nieprzyjacielowi, która następnie zaczął się cofać zamieniając się w to samo półkole, ale cofające się. W ten sposób zamknął się kocioł, przez który nie dało się przebić. Okrążone wojska rzymian zostały zmasakrowane.
Wielki rzymski historyk Liwiusz zapisał: "Pod Kannami za uchodzącym konsulem szło zaledwie pięćdziesięciu ludzi, za umierającym poszło do grobu całe jego wojsko".
Krajobraz po bitwie
Po bitwie część miast przyłączyła się do Hannibala, który zmuszony je osłaniać stracił siłę ofensywną. Znów nie ruszył na Rzym, zamiast tego przemieszczał się po południowych Włoszech.
- Rzymianie byli przekonani, że tego dnia zwłoka uratowała Rzym – mówił znawca dziejów starożytności - oczywiście nigdy się nie dowiemy jak by było w rzeczywistości. Faktem jest, że jedna czwarta Italii przeszła po Kannach na stronę Hannibala.
II wojna punicka zakończyła się w sposób przedziwny. Najznakomitszy w dziejach ludzkości przedstawiciel strategii niszczenia siły żywej, staczania bitew rozstrzygających, został zmuszony do wojny na wyczerpanie. Jedyną szansą dla Kartaginy było otwarcie frontu na północy. Jednak skłócone posiłki z Hiszpanii nie nadchodziły, a gdy wreszcie zeszły z Alp, Rzymianie kontrolowali już sytuację. W 204 roku p.n.e. Scypion wylądował w Kartaginie, zmuszając Hannibala do wycofania się z Italii i pokonał go w bitwie pod Zamą dwa lata później.
Skutki wojny
- II wojna punicka to przekreślenie ostatniej szansy zahamowania ekspansji Rzymu – mówił na antenie PR prof. Ziółkowski. - To była ostatnia możliwość zniszczenia władzy Rzymu nad Italią. Rzym władający Italią, setkami tysięcy żołnierzy, bijący się rok w rok nie miał więcej godnych siebie przeciwników.
Hannibal przez piętnaście lat walczył niepokonany w Italii. Jedni uważali go za opromienionego sławą bohatera, inni za bezwzględnego dowódcę, dla którego śmierć kilkudziesięciu tysięcy ludzi nie znaczyła zupełnie nic. Jeszcze inni twierdzili, że był to znakomicie wykształcony, wybitny wódz. Nawet rzymianie uważali go za geniusza.
Po powrocie do Kartaginy rzymskie intrygi zmusiły go do ucieczki. W 189 roku p.n.e. w Bitynii popełnił samobójstwo, zażywając truciznę.
mjm