Uroczystość odbyła się w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych - podobnie jak przed rokiem. Dzięki pracy IPN i instytucji naukowych ze Szczecina i Wrocławia udało się zidentyfikować szczątki pięciorga bohaterów powojennego antykomunistycznego podziemia zabitych z rozkazu stalinowskich władz - "Inki", a także Edwarda Pytki, Józefa Kozłowskiego, Mariana Kaczmarka i Stanisława Kutryba. Noty identyfikacyjne z rąk prezydenta i prezesa IPN odebrały rodziny zabitych. Bronisław Komorowski wyraził wdzięczność IPN i pozostałym instytucjom za "konsekwentną pracę".
- Mamy jasny plan działania odbudowy w narodowym wymiarze pamięci o ofiarach czasów stalinowskich - mówił prezydent podczas uroczystości. Wyraził nadzieję, że "wspólnym wysiłkiem zdołamy doprowadzić do końca proces identyfikacji ofiar" i że "wspólnym wysiłkiem zdołamy doprowadzić do tego, iż miejsca związane ze śmiercią i pochówkiem ofiar czasów stalinowskich zostaną nie tylko do końca przebadane, ale (…) wyeksponowane i upamiętnione".
Żołnierze Wyklęci >>> zobacz serwis specjalny
- Poprzez identyfikację, a także poprzez budzenie przekonania, że nawet najtragiczniejszy fragment naszej historii musi być przeżywany - bo inaczej zwyciężyłaby myśl o tym, aby zbrodnie ukryte uczynić zbrodniami nieważnymi - dodał.
Prezydent wyraził też przekonanie, że uda się doprowadzić również do tego, iż "bez zbędnego upływu czasu - sprawy, które powinny być załatwione jak najszybciej, bo czekały kilkadziesiąt lat, zostaną załatwione". Przypomniał, że w Sejmie czeka skierowany przez niego projekt ustawy, który ma usprawnić "proces trwałego upamiętnienia Łączki na Powązkach, ale także innych podobnych miejsc w całej Polsce". Zaapelował do parlamentarzystów, aby ta sprawa została doprowadzona do końca "bez zbędnej mitręgi i weszła w życie".
- Sprawa nie jest łatwa, bo dotyczy także innych pamięci, innych rodzin, dotyczy także ekshumacji. To sprawy delikatne, wymagające delikatnego działania, ale muszą być zrobione - podkreślił Komorowski nawiązując do tego, że ciała ofiar UB są odkrywane na cmentarzach pod innymi, późniejszymi pochówkami - co utrudnia proces ekshumacji.
Pierwsza część koncertu Panien Wyklętych "Wygnane vol.1"
Prezes IPN Łukasz Kamiński zaznaczył, że datę Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych wyznaczono nieprzypadkowo, bo 1 marca 1951 r. komunistyczni oprawcy stracili pułkownika Łukasza Cieplińskiego i sześciu jego towarzyszy z IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
- WiN był największą organizacją w powojennej konspiracji, wprost wywodzącą się z Armii Krajowej, broniącą w powojennej rzeczywistości ideałów polskiego państwa podziemnego. Jestem przekonany, że nie tylko znaczenie zrzeszenia WiN w polskiej, najnowszej historii zdecydowało o tym wyborze. Ogromną rolę w tej decyzji miała niewątpliwie pamięć o wyjątkowym człowieku, jakim był pułkownik Ciepliński - mówił Kamiński podczas uroczystości, gdzie ogłoszone zostały nazwiska kolejnych zidentyfikowanych żołnierzy powojennego podziemia - ofiar komunistycznego terroru.
Jak dodał, Ciepliński w celi śmierci, oczekując na egzekucję, "w środku stalinowskiej nocy, gdy wszystko wydawało się stracone, dawał wyraz niezłomnej wiary w zwycięstwo swoich idei". W tej celi napisał szereg grypsów do rodziny, które zostały zachowane dzięki jednemu z jego podkomendnych. Kamiński powiedział, że te słowa powinny zabrzmieć w tym szczególnym dniu i momencie.
- Ból spędza sen z oczu, mózg szarpie i siły, czy sny niespełnione powstaną z mogiły, czy drogiej idei dni wstaną mocarne, czy nasze ofiary nie pójdą na marne. Wierzę, nie pójdą, sny wstaną, syn zastąpi ojca, wierzę bardziej niż kiedykolwiek, że Chrystus zwycięży, Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona - cytował Kamiński Cieplińskiego.
Na kilka tygodni przed śmiercią w podobnych słowach Ciepliński napisał do syna. - Odbiorą mi tylko życie, a to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość - cytował inne słowa pułkownika.
Niezwykła historia "Inki"
Danuta Siedzikówna (ur. w 1928 r. w Guszczewinie k. Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej) w wieku 15 lat z siostrą Wiesławą złożyła przysięgę AK i przeszła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. została kancelistką w nadleśnictwie Hajnówka.
Aresztowana w 1945 r. z pracownikami nadleśnictwa przez NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", podkomendnego mjr Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". W oddziale "Konusa", a potem w szwadronach por. Jana Mazura "Piasta" i por. Mariana Plucińskiego "Mścisława" pełniła funkcję sanitariuszki. Krótko jej przełożonym był por. Leon Beynar "Nowina", znany później jako historyk i publicysta Paweł Jasienica.
Na przełomie 1945-46 z dokumentami na nazwisko Danuta Obuchowicz podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn w pow. Ostróda. Wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów "Łupaszki". Do lipca 1946 r. służyła tam jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciw NKWD i UB. W czerwcu 1946 r. wysłano ją do Gdańska po zaopatrzenie medyczne.
Druga część koncertu Panien Wyklętych "Wygnane vol.1"
20 lipca 1946 r. aresztowana przez UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana na karę śmierci przez gdański Wojskowy Sąd Rejonowy. Akt oskarżenia zawierał zarzuty udziału w związku zbrojnym mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy KBW. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu "Żelaznego" w Tulicach pod Sztumem.
W grypsie z więzienia przesłanym siostrom napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Zdanie to - według historyków - odnosi się nie tylko do śledztwa, ale też odmowy podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 r. strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW.
"Las", "Paweł", "Ryś"...
Edward Pytko podporucznik, pilot instruktor w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Radomiu, w 1949 r. jako ochotnik wstąpił do wojska. Ukończył kurs pilotażu na samolotach myśliwskich w Oficerskiej Szkole Lotniczej. Od 1952 r. był pilotem instruktorem. 7 sierpnia 1952 r. podczas lotu treningowego na Jaku-9 zdecydował się na ucieczkę na Zachód. Wylądował na radzieckim lotnisku Winer Neustadt w Czechosłowacji sądząc, że jest w Austrii. Został zatrzymany przez Rosjan i przekazany stronie polskiej. Skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 29 sierpnia 1952 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
Józef Kozłowski ps. Las, Vis, J. Kawecki, komendant Okręgu XVI Narodowego Zrzeszenia Wojskowego. Przed wojną w 5. Pułku Piechoty Legionów w Wilnie. Od 1940 r. w konspiracji na Wileńszczyźnie, później w AK. W 1943 r. został powołany przez władze niemieckie do formacji policyjnej mającej przeciwdziałać sowieckiej partyzantce. Rok później z kolegami zlikwidował niemieckiego dowódcę formacji. Potem służył w 5. pułku ułanów AK, od 1945 r. w NZW.
Był szefem Pogotowia Akcji Specjalnych na pow. ostrołęcki, potem w XVI Okręgu "Mazowsze". Dowodził akcjami przeciw MO i UB. Od 1946 r. był komendantem Okręgu XVI, który zreformował organizacyjnie. Otoczony ze sztabem w bunkrach koło wsi Gleba gm. Kadzidło przez ponad 1500 żołnierzy KBW i aresztowany po całodziennej walce. Skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 12 sierpnia 1949 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
Marian Kaczmarek ps. Paweł, maszynista, kurier emigracyjnego ośrodka wywiadowczego w Barkhausen. Przed wojną był monterem w poznańskim PKP. Podczas okupacji był pracownikiem kolei, pomógł w ucieczce dwóm sowieckim jeńcom. Po wojny uczestniczył w odbudowie kolejnictwa. Pilot-maszynista na trasie do Frankfurtu nad Odrą. Od 1949 r. do 1952 r. był związany z ośrodkiem wywiadowczym Barhausen podległym polskim władzom emigracyjnym. Przewoził ludzi przez granicę z NRD, dostarczał pocztę wywiadowczą. Aresztowany przez UB i po utajnionym procesie bez udziału obrońcy skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 7 kwietnia 1953 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
Stanisław Kutryb ps. Ryś, Rekin, żołnierz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jesienią 1946 r. wstąpił do NZW w pow. ostrołęckim. Przydzielony do Pogotowia Akcji Specjalnej. Pełnił służbę wartowniczą przy sztabie komendanta XVI Okręgu. Po zmianie struktur w Komendzie Powiatowej "Orłowo". Zatrzymany przez UB 3 października 1948 r., osadzony w areszcie PUBP w Przasnyszu i przeniesiony do Warszawy. Po pokazowej rozprawie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 19 maja 1949 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.
PAP/aj