By dowiedzieć się, jak doszło do zwycięskiego, choć ostatecznie strategicznie mało znaczącego polskiego tryumfu, należy cofnąć się o kilka tygodni i kilkadziesiąt kilometrów na zachód - pod Olszynkę Grochowską. To właśnie tam 25 lutego 1831 roku rozegrała się jedna z największych i najkrwawszych bitew powstania listopadowego.
Car Mikołaj I, a równocześnie zdetronizowany władca Królestwa Polskiego, chciał stłumić bunt za pomocą silnej armii pod wodzą feldmarszałka Iwana Dybicza. Wojsko wysłane do zajęcia Warszawy natrafiło jednak na poważny opór wojsk polskich i zostało zmuszone do wycofania się.
Po bitwie pod Olszynką Grochowską, ze względu na rany odniesione przez naczelnego wodza Józefa Chłopickiego, nowym dyktatorem powstania został Jan Skrzynecki. Zasłużony generał dokonał sprawnej reorganizacji armii, ale cechowała go, podobnie jak Chłopickiego, duża powściągliwość w podejmowaniu ambitnym działań ofensywnych.
Polska ofensywa
Jednakowoż pod naciskiem dowódców i władz cywilnych Skrzynecki zaakceptował pomysł rozpoczęcia akcji zaczepnej. W kwaterze głównej zastanawiano się nad dwoma kierunkami działań. Jedna z koncepcji, przedstawiona przez szefa sztabu Wojciecha Chrzanowskiego, zakładała i uderzenie na osamotnione pułki zlokalizowane w okolicy Ostrołęki i Łomży. Z kolei generalny kwatermistrz Ignacy Prądzyński proponował atak na główne siły nieprzyjaciela.
- Ostrożny, zdaniem wielu nadmiernie ostrożny, Skrzynecki odrzucał możliwość ofensywy przeciw głównym siłom Dybicza. Dał się jednak przekonać Prądzyńskiemu do planu podjęcia działań zmierzających do rozbicia rosyjskiego korpusu rozłożonego wzdłuż drogi do Siedlec - mówił w radiowej audycji historyk prof. Jarosław Czubaty.
04:51 powstanie listopadowe - działania wojenne wzdłuż drogi brzeskiej.mp3 Prof. Jarosław Czubaty opowiada o polskiej ofensywie wiosną 1831 roku. Audycja Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika Polska" (PR, 19.07.2001)
Droga do Siedlec stanowiła część traktu nazywanego szosą brzeską, ciągnącego się aż do Brześcia na dzisiejszej Białorusi. Była to strategiczna dla działań na terenie Królestwa Polskiego arteria. Zajęcie szosy pozwalało na kontrolowanie całego obszaru pomiędzy Bugiem, Wieprzem a Wisłą.
Co więcej, w Siedlcach mieściły się niezwykle cenne magazyny wojskowe. Zajęcie miasta, pozbawiłoby Rosjan ważnego punktu aprowizacyjnego. Skutecznie przeprowadzona operacja mogła stać się punktem wyjścia do podjęcia dalszych działań zaczepnych.
Skuteczny blitzkrieg powstańców
W nocy z 30 na 31 marca 1831 roku ok. 40 tys. polskich żołnierzy opuściło Warszawę i bezszelestnie przekroczyło (wyściełany słomą, by nie zaalarmować rosyjskich oddziałów stacjonujących na Saskiej Kępie) most na Pragę. Po prawej stronie Wisły powstańcy odnieśli błyskawiczne zwycięstwo pod Wawrem, a następnie, jeszcze tego samego dnia, rozgromili nieprzyjaciela pod miejscowością Dębe Wielkie.
- Rozbity korpus pod dowództwem gen. Grigorija Rosena wycofywał się szybko w kierunku Siedlec. Ofensywa polska przyniosła dotąd oszałamiający sukces. Nieprzyjaciel stracił dwa tysiące zabitych i dziewięć tysięcy jeńców. Straty polskie wynosiły jedynie kilkuset żołnierzy - mówił w audycji Polskiego Radia prof. Jarosław Czubaty.
Przy poległym ordynansie Rosena (sam rosyjski wódz o mały włos nie wpadł w ręce powstańców) Polacy znaleźli dokumenty, których treść świadczyła o trudnej sytuacji rosyjskich sił stacjonujących w Siedlcach. Skrzynecki, mimo namów energicznego Prądzyńskiego, nie zdecydował się na dalszy, natychmiastowy pościg za wrogiem. Dopiero po kilku dniach powolnego marszu w kierunku Siedlec zgodził się wydzielić część sił, które miały odciąć drogę ucieczki Rosena.
Nie wszystko idzie zgodnie z planem
Tak 10 kwietnia 1831 roku doszło do bitwy pod Iganiami, wsi, którą od Siedlec dzieliło kilka kilometrów i rzeczka Muchawka (wówczas Muchawiec). Ignacy Prądzyński dotarł tam od południa na czele 6 tysięcy żołnierzy. Zgodnie z planem miał on jedynie związać w walce siły Rosena i oczekiwać na resztę polskich oddziałów ponaglonych odgłosami bitwy.
Z tego powodu, mimo ogromnej przewagi nieprzyjaciela (sam Prądzyński w dziele "Pamiętnik historyczny i wojskowy o wojnie polsko-rosyjskiej w roku 1831" obliczał siły rosyjskie na 12-15 tys.) wydał rozkaz do ataku. Gdy polskie oddziały ruszyły na Rosjan, niespodziewanie na drugim brzegu Muchawki ukazały się baterie ciężkiej artylerii, które raz po raz oddawały salwy w stronę polskiego prawego skrzydła. Nie zważając na niebezpieczeństwo, powstańcy parli naprzód i zaczęli zdobywać przewagę nad wrogiem.
Rosen rzucił wówczas do boju oddziały piechoty, pozostające dotychczas w odwodzie na drugim brzegu rzeki. Szala zwycięstwa wyraźnie przechylała się na stronę Rosjan. Polskie oddziały, pozbawione posiłków i nie przygotowane na tak długi samodzielny bój, znalazły się w sytuacji krytycznej.
Szkic bitwy pod Iganiami, 10 IV 1831 r. autorstwa Augusta Kneisela z 1833 r. Polskie oddziały zlokalizowane po lewej stronie. Fot. Mazowiecka Biblioteka Cyfrowe/domena publiczna
Błąd przeciwnika
Wtedy refleksem i talentem błysnął Ignacy Prądzyński. Dowódca dostrzegł zbyt duże rozciągnięcie kolumny nieprzyjacielskiej, która rzuciła się w pościg za polskim prawym skrzydłem. Generał zebrał żołnierzy piechoty i osobiście konno poprowadził ich do ataku na most, odcinając tym samym drogę ucieczki nieprzyjacielowi.
Rosjanie nie wytrzymali polskiego natarcia. Nieprzyjaciel ruszył biegiem w kierunku rzeki. Artyleria rosyjska przerwała ostrzał, by nie razić własnych żołnierzy. Rosjanie próbowali jeszcze zająć most, by móc kontrolować rzekę, jednak Prądzyński zmusił ich do ucieczki.
"Zawiązała się mordercza bitwa na bagnety, w której Polacy zwyciężyli - pisał Prądzyński - Kolumna rosyjska została złamana, wszystko, co szło na przedzie, dostało się do niewoli wraz z chorągwią".
Niewykorzystane zwycięstwo
Zdaniem historyków tego dnia poległo lub zostało rannych od 1,5 do 3 tys. rosyjskich żołnierzy, a kolejne 2-3 tys. trafiło do polskiej niewoli. Powstańcy stracili nie więcej niż 500 ludzi. Niemały udział w polskim sukcesie miał gen. Józef Bem, który efektywnie dowodził artylerią.
Bitwa trwała zaledwie cztery godziny. Dopiero pod wieczór, gdy było już po wszystkim, pod Iganie dotarł z Skrzynecki z główną armią. "Gdyby się nie był spóźnił o dwie godziny, Rosen zostałby zniesiony zupełnie" - narzekał w swoim wspomnieniowym dziele Prądzyński.
Do całkowitej realizacji ofensywnego planu autorstwa Ignacego Prądzyńskiego pozostało jeszcze tylko zdobycie Siedlec. Naczelny wódz z charakterystyczną dla siebie powściągliwością nie zdecydował się na natychmiastowy atak i nakazał przerwanie działań. Następnego dnia do Siedlec wkroczyły główne siły feldmarszałka Dybicza, a Skrzynecki nakazał odwrót.
"Tym sposobem bitwa pod Iganiami stała się epizodem, który nie wywarł żadnego wpływu na bieg całej wojny [...]. Pojedyncze zwycięstwo o tyle tylko ma znaczenie, o ile kto umie z niego skorzystać" - pisał z goryczą po latach Prądzyński.
Czy Skrzynecki zawinił?
Mniej krytyczny wobec decyzji naczelnego wodza był historyk prof. Jarosław Czubaty, który w audycji Polskiego Radia powiedział, że szczegółowa analiza warunków, w jakich prowadzono działania, "skłania do ostrożniejszych wniosków".
- Wszystko bowiem wskazuje na to, że ze względu na źle działające rozpoznanie (i tu wina obciąża także polskich sztabowców, w tym Prądzyńskiego), Skrzynecki nie posiadał wystarczających, wiarygodnych informacji o dyslokacji wojsk rosyjskich - mówił gość audycji.
Zdaniem historyka zwolnienie tempa ofensywy i zatrzymanie jej tuż przed osiągnięciem założonego celu nie musiało świadczyć o niechęci naczelnego wodza do walki.
- Wynikało raczej z obawy przed tym, by wspaniały sukces nie przerodził się w druzgocącą klęskę - dodał prof. Jarosław Czubaty.
***
Tak czy inaczej bitwę pod Iganiami należy umieścić w obszernym katalogu wspaniałych polskich zwycięstw, które nie zostały w pełni wykorzystane.
Nowa polska ofensywa ruszyła dopiero w maju i zakończyła się przegraną pod Ostrołęką. Po tej bitwie inicjatywę przejęli Rosjanie.
th/seb
Przy pisaniu tego artkułu korzystałem z:
I. Prądzyński, Pamiętnik historyczny i wojskowy o wojnie polsko-rosyjskiej w roku 1831, Petersburg 1898.
W. Zajewski, Powstanie listopadowe, w: "Trzy powstania narodowe", Warszawa 2000.