Impulsem do rozpoczęcia powstania był przyjazd Ignacego Jana Paderewskiego do Poznania 26 grudnia 1918 roku. Dzień później rozpczął się zryw. Polacy w zaborze pruskim już od dłuższego czasu przygotowywali się do przejęcia władzy. W tym celu powstała Naczelna Rada Ludowa. Do jej zadań należało m.in. koordynowanie działań konspiracyjnych jednostek wojskowych, które w przyszłości miały utworzyć Armię Wielkopolski. Polski entuzjazm spotkał się z odpowiedzią ze strony Niemców.
- Żołnierze niemieccy zaczęli strzelać do okien udekorowanych sztandarami polskimi i napadli na gmach Naczelnej Rady Ludowej. Jedną z przygodnych ofiar tego napadu był mój brat, który zakrwawiony przybiegł do mnie z wiadomością o napadzie. Miałem właśnie, jak codziennie o tej porze, wszystkich dowódców kompanii zebranych na odprawie. Gdy nie mogłem uzyskać połączenia telefonicznego z naszą Komendą Główną, dałem na własną rękę rozkaz wykonania naszego planu alarmowego. Tak zaczęło się w Poznaniu Powstanie Wielkopolskie sprowokowane przez Niemców – wspominał gen. Zygmunt Łakiński.
Żołnierze złożyli przysięgę 27 grudnia, na Placu Wilhelma, przemianowanym na Plac Wolności.
- A to ci była ale wielga feta. We wszystkich oknach wisiały czerwone sztandary z białym orłem pośrodku. Wiaruchna się biła na plac: i z Wildy, i z Jeżyc, i z Chwaliszewa, że aż łby o łby się trykały. Śnieg skrzypiał, słoneczko świeciło, zaś dycht na przodku, sam pan kpt. Andrzej Miączyński siedział na krzesełku, a od góry bp. kapelan w złocistym ornacie na wierzchu, a od dołu w pieruńskich buciorach takie kazanie rypnął, że aż Miączyński łzy łykał - opowiadał wielkopolską gwarą Paweł Hęciak, późniejszy działacz emigracyjny, który jako ośmiolatek był świadkiem wybuchu Powstania.
04:53 Hęciak.mp3 Paweł Hęciak wspomina przysięgę na Placu Wolności w Poznaniu. (Archiwum RWE)
Nie tylko w Poznaniu
W ciągu dwóch dni Poznań był już w rękach Polaków. W tym samym czasie, co w stolicy regionu, zryw rozprzestrzenił się po całej Wielkopolsce.
- Pamiętam, jaka duma rozpierała mi serce, gdym na rynku pleszewskim po raz pierwszy ujrzał oddział Wojska Polskiego – w mundurach jeszcze niemieckich, ale za to z orzełkami na rogatywkach – wspominał ks. infułat Władysław Staniszewski. – Kolegom wskazywałem, który z nich jest moim wujem, a który bratem. Na czele tego oddziału siedzieli: uwielbiany przez nas, dorastających chłopaków, komendant Ludwik Bociański i porucznicy Pamin i Kozłowicz.
01:26 infułat Staniszewski.mp3 Wypowiedź ks. infułata Władysława Staniszewskiego na temat przebiegu powstania w Pleszewie. (RWE)
Ludwik Bociański był jednym z organizatorów konspiracji w Wielkopolsce. Ten weteran spod Verdun już w pierwszych dniach zrywu zorganizował oddział, batalion strzelców pleszowskich, z którym walczył później na południowym odcinku frontu.
- Rewolucja niemiecka w 1918 roku przyjęła w Poznańskiem swoiste oblicze, niczym rzodkiewka: czerwona i niemiecka na zewnątrz, a biała i polska w środku – obrazowo wyjaśniał płk. Bociański. – W moim rodzinnym Pleszewie żołnierze niemieccy powołali swoją radę robotniczą i żołnierską, a Polacy powołali swoją, na przewodniczącego wybrano mnie. Za najważniejsze cele postawiliśmy sobie zorganizowanie polskiej administracji i szkolnictwa. Działania te zaniepokoiły rewolucyjne władze w Berlinie, które w stosunku do Polaków i polskości, nie różniły się zasadniczo od swoich pruskich poprzedników.
12:07 Bociański.mp3 Wspomnienia Ludwika Bociańskiego na temat Powstania Wielkopolskiego w Pleszewie. (RWE)
Ludwik Bociański zorganizował później 8 wielkopolski pułk piechoty, którym dowodził w czasie wojny polsko-bolszewickiej. W odrodzonej Polsce los jeszcze raz związał go z Wielkopolską, w 1939 roku został wojewodą poznańskim.
Dziwny sztab i bohomazy na ścianach
Powstanie w pierwszym etapie realizowało swoje cele głównie dzięki zapałowi jego uczestników – w dużej mierze zaprawionych w bojach weteranów armii niemieckiej z czasów I wojny światowej. Choć major Stanisław Taczak, pierwszy dowódca Powstania, dwoił się i troił, żeby wyrzucić Niemców z Wielkopolski, zarówno Poznań jak i Warszawa wiedziały, że osiągnięcie sukcesu wymaga doświadczonego dowódcy.
- Dziwny to był sztab, naczelnym wodzem był kapitan rezerwy armii niemieckiej, mianowany ad hoc majorem, Stanisław Taczak, szefem sztabu – pułkownik legionowy Juliusz Stachiewicz. Wszyscy oni mieli podobne doświadczenie sztabowe, jak i ja - wspominał gen. Kazimierz Glabisz - Dopiero w drugiej połowie stycznia, po przybyciu z Warszawy gen. Dowbór-Muśnickiego i przeniesieniu dowództwa do sztabu V Korpusu Niemieckiego, rozpoczęła się praca planowa i jako-tako zorganizowana. Ułatwiła ją zwłaszcza podzielenie rozległego frontu na cztery odcinki.
07:23 Kazimierz Glabisz.mp3 - Mnie osobiście początek walk zaskoczył na urlopie świątecznym w pobliżu Ostrowa - wspominał gen. Kazimierz Glabisz. (RWE)
Dowbór, dowódca I Korpusu Polskiego w Rosji w dobie I wojny światowej, dbał też o morale swojego wojska poprzez reorganizację luźnych dotychczas formacji zbrojnych, poprawę umundurowania i patriotyczne otoczenie. Niekiedy dobre chęci generała zderzały się z brutalną rzeczywistością.
- Pewnego dnia polecił mi gen. Dowbór znaleźć malarza, który przemalowałby olbrzymie portrety pruskich generałów, wiszące na klatce schodowej dowództwa, na wizerunki najwybitniejszych generałów polskich. Nie pomogły perswazje, że nie ma dobrych malarzy, że lepiej te obraziska spalić, a zawiesić sztychy czy fotografie wodzów polskich. Po kilku tygodniach straszyły ze ścian ich przemalowane bohomazy – przypominał sobie anegdotyczną sytuację gen. Glabisz.
13:32 Glabisz.mp3 - Gen. Dowbór-Muśnicki był dobrym organizatorem, lojalnym wobec Naczelnej Rady Ludowej i twardym wobec władz w Warszawie - wspominał gen. Kazimierz Glabisz. (RWE, 1978)
Zwycięski zryw
Wkrótce liczebność Armii Wielkopolski osiągnęła 100 tys. żołnierzy. Pokaźna siła musiała stawić czoło armii niemieckiej, która mimo rozejmu z 11 listopada 1918 roku i toczących się w wersalu rokowań pokojowych nie uważała się za siłę przegraną. Choć Polacy opanowali niemal cały region, walki w Wielkopolsce przybrały bardzo niebezpieczny charakter wojny pozycyjnej, tego piekła, które wielu jeszcze miało w pamięci po doświadczeniach I wojny światowej.
Na szczęście dla strony polskiej, alianci widzieli, głównie dzięki polskim dyplomatom na Zachodzie, nadal istniejące zagrożenie ze strony Republiki Weimarskiej. 16 lutego 1919 roku wymusili na Niemcach podpisanie układu, który potwierdzał warunki rozejmu z 11 listopada 1918 roku i wymuszał zaprzestanie walk w Wielkopolsce. To oznaczało powrót, po 124 latach, kolebki polskiej państwowości do macierzy.
- Powstańcy wielkopolscy, którzy nie chcieli czekać na werdykt wielkich mocarstw lub swym życiem, znojem czy umiłowaniem wolności, zasługują na trwałą cześć i pamięć. Wszak udowodnili, że wiano, jakie Wielkopolska wniosła do ogólnopolskiego skarbca składało się nie tylko z jej wielkiego dorobku gospodarczego czy społecznego, ale także z prawdziwych walorów żołnierskich - mówił 60 lat po Powstaniu gen. Kazimierz Glabisz.
Bartłomiej Makowski