Tradycja zabaw karnawałowych sięga średniowiecza. Etnograf Zygmunt Gloger wywodził etymologię tego słowa od włoskiego "carne vale", czyli dosłownie "żegnaj mięso". Nazwa ta miała odnosić się do tego, że po okresie hucznych zabaw nastąpi czas Wielkiego Postu, podczas którego należy powstrzymać się od spożywania potraw mięsnych. Z tego powodu karnawał w Polsce zwano "zapustami" lub "mięsopustem". Zimowe miesiące były wesołym czasem, w trakcie którego nie należało ograniczać się z jedzeniem mięsa i słodyczy. Przeciwko karnawałowym szaleństwom występowało duchowieństwo, w tym autor przekładu Biblii na język polski ksiądz Jakub Wujek, grzmiąc na kazaniach, że "mięsopusty od czarta wymyślone, w Polsce bardzo pilnie zachowują".
W magnackim pałacu
Karnawałowym uciechom oddawali się ludzie różnych stanów: od magnaterii, przez mieszczaństwo, po chłopstwo.
- Karnawał w Polsce ma bardzo bogatą tradycję. Jest karnawał wiejski, który bywa oddzielany od miejskich zabaw. Karnawał wiejski w pewnym sensie przypomina kolędowanie – mówiła doktor etnografii Amudena Rutkowska w audycji "Karnawał po polsku. Długa tradycja hucznych imprez".
Czym się różni karnawał miejski od wiejskiego? Dowiedz się tego z audycji "Karnawał po polsku. Długa tradycja hucznych imprez".
- Każdy z karnawałów jest osobnym zjawiskiem. Te zjawiska mają cechy wspólne, dlatego nazywają się karnawałami, ale gdyby je dokładnie prześledzić, to okaże się, że jest to całkowicie odmienna całość – dodała doktor Amudena Rutkowska.
W Warszawie organizowano bale maskowe zwane redutami. Tego rodzaju imprezy zapoczątkował w XVII wieku Włoch nazwiskiem Salwador, który prowadził lokal w stolicy. Początkowo na bale przybywała jedynie elita. Z czasem drzwi restauracji otworzono również dla osób z niższych stanów. Obowiązkowym atrybutem każdego uczestnika zabawy była maska nałożona na twarz. Zdjąć ją mogły tylko dobrze urodzone osoby, ale wtedy musiały ciągle trzymać ją w ręku. Na redutach wszyscy bawili się ze wszystkimi. Nawet ubogi, ale dobrej kondycji tancerz, dopóki był w masce, mógł tańczyć z magnacką panną.
- Karnawał polegał na odwróceniu ról. Ludzie z warstw uboższych zamieniali się rolami z tymi z warstw wyższych. To służyło utrzymaniu ładu społecznego - powiedziała doktor Amudena Rutkowska.
W czasach Augusta III bale zaczęto organizować w teatrach, siedzibach cechów i restauracjach. Karnawał był czasem prosperity dla krawców, fryzjerów, kupców i cukierników.
Zimową porą roztańczone były szlacheckie pałace i dworki. Na wystawne bale przybywali goście z całej okolicy. W ramach zabawy nierzadko organizowano szalone kuligi. Przy muzyce tańczono polonezy, mazury, kujawiaki oraz różne zagraniczne tańce. Na stołach królowały wystawne potrawy przyrządzane specjalnie przez mistrzów kuchni.
Na miejskim rynku
W miastach zabawy organizowano w reprezentatywnych miejscach np. na centralnych placach lub w pięknie udekorowanych salach. Mieszczanie chętnie uczestniczyli w balach maskowych i potańcówkach urządzanych w prywatnych domach. W Gdańsku, członkowie Bractwa św. Jerzego zrzeszającego kupców organizowali turnieje rycerskie, które oglądali wszyscy mieszkańcy miasta.
XIX-wieczny polski etnograf Oskar Kolberg odnotował, że w Lublinie w okresie zapust "w prawie każdym domu myślą o zabawach, aby przed długim uspokojeniem postu nahulać się do woli". Imprezy odbywały się zarówno w domach prywatnych, jak i w miejscach publicznych. Co tydzień można było wziąć udział w zabawach maskowych i kostiumowych w siedzibie kasyna lub wybrać się na wielki bal dobroczynny. Jak podaje Kolberg – na największym z nich w centrum miasta bawiło się przy muzyce ponad 200 osób. Według miejscowego zwyczaju przedstawiciele lokalnej elity brali udział w reżyserowanym przez siebie przedstawieniu, z którego dochód szedł na cele charytatywne. Nie tylko w Lublinie, ale i w całej Polsce w okresie karnawału organizowano bale dobroczynne.
Na krakowskim rynku można było spotkać kawalerów przebranych za dziadów, którzy straszyli przechodniów, głośno uderzając batem o chodnik. W całym kraju czeladnicy i młodzi rzemieślnicy udawali się na specjalne imprezy organizowane przez cechy, zwane w Krakowie burkotami. Podczas takich spotkań młodzi adepci poszczególnych zawodów, starali się tańczyć ze wszystkimi pannami, szczególnie z córkami majstrów, by zyskać sobie przychylność ich ojców. Takim pannom nie należało odmawiać towarzystwa - opieszałym tancerzom groziła nawet grzywna pieniężna nakładana przez mistrza.
Pod wiejską strzechą
Polskie wsie – niezależnie od regionu – przemierzały korowody przebierańców. Każdy tego typu orszak otwierał książę zapust przebrany za słomianego stracha. Za nim w takt skocznej muzyki wykonywanej przez grajków podążała młodzież udająca różne postacie – babę, bociana, diabła, doktora, dziada, konia, kominiarza, kozę i śmierć. Barwny korowód w pierwszej kolejności odwiedzał domy zamieszkane przez kawalerów i panny na wydaniu. Po przekroczeniu progu domu, młodzieńcy śpiewali i recytowali wesołe wierszyki, zachęcając do wspólnej zabawy i prosząc o datki w postaci słodyczy lub drobnych monet.
Na Mazowszu w składzie takiego orszaku można było spotkać również Cyganów, Żydów, niedźwiedzia, oficera i urzędnika. Pochód otwierał książę, który na wyjętej z sanek płozie niósł wysoko koło, na którym umieszczono przystrojone wstążkami słomiane kukiełki przedstawiające chłopaka i dziewczynę zwane Sierotkami. Książę, kręcąc koło, sprawiał wrażenie, że postacie tańczą ze sobą. Członkowie orszaku odwiedzali domy we wsi, inscenizując pojedynek konia z niedźwiedziem.
Na ziemi chełmskiej ludność każdego dnia zbierała się na tzw. wieczernicach w chatach posiadających większe izby. Kobiety przy przędzeniu opowiadały sobie różne legendy i baśnie. Spotkania lubili przerywać kawalerowie, którzy niespodziewanie wbiegali do izby i płatali różne figle. W ten sposób rozpoczynano zabawy, na które zapraszano czasem grajka.
Na Podlasiu co sobotę młodzież odwiedzała po kolei wszystkie wsi w okolicy, zbierając się w chatach z wielkimi izbami. Przed zabawą kawalerowie udawali się do domów panien, by zdobyć zgodę ich rodziców na udział w całonocnej zabawie. Tańce w takt skocznej muzyki trwały nawet do godziny 6 rano kolejnego dnia. Wtedy mieszkańcy danej wsi wracali do swoich domów. Pozostali, czekając na przysłanie sani, korzystali z poczęstunku zapewnianego przez gospodarza.
Na Pomorzu domy odwiedzały dziady, które sprawdzały znajomość pacierza u dzieci. Za poprawne odmówienie modlitw, dzieci dostawały cukierki.
W całej Polsce chłopi spotykali się wieczorami w karczmach, gdzie raczono się alkoholem i oddawano się szalonym zabawom. Kolberg odnotował, że matki "nie tylko córkom pozwalają uczęszczać do karczmy, ale i same często tam zachodzą, zabierając i małe dzieci ze sobą". Zimowe biesiady były domeną kobiet: na początku imprezy często bawiły się osobno, udając, że są niewzruszone na zaloty mężczyzn. Dopiero po przekupieniu ich piwem i przekąskami, pozwalały zaprosić się do tańca.
Jak wyglądały zapusty na wsi? Posłuchaj wspomnień uczestników dawnych zabaw karnawałowych w audycji "Wesołe zapusty".
Czas swatania
Karnawał był nie tylko czasem zabaw, ale także zalotów. Uważano, że w ciągu roku nie ma lepszego czasu na szukanie drugiej połówki serca.
- To był czas swatania, wydania córek za mąż, co nie było łatwą sprawą. Z synami było o wiele łatwiej - mówiła autorka książki "Zakątek pamięci. Życie w XIX-wiecznych dworkach kresowych" Irena Domańska-Kubiak w audycji "Karnawał w dawnej Polsce".
Co musiała zrobić rodzina młodej szlachcianki, by wydać ją za mąż? Dowiedz się z audycji "Karnawał w dawnej Polsce".
Ziemianki z prowincji na cały okres karnawału wyjeżdżały do miasta. W mieście zaopatrywały się w wytworne ubrania i niezbędne akcesoria. Następnie zaczynały "bywać", tzn. uczęszczać do teatru, czy na wystawy, by zostać zauważone przez towarzystwo i dostać zaproszenie na raut. Panna na bal przychodziła z notesikiem, w którym zapisywała zamawiających się tancerzy. W cenie były dziewczyny, które nie odmawiały tańców i nie kaprysiły. Panna na balu zjawiała się wraz z matką. Rodzicielka ubrana w odświętną suknię, która podkreślała pozycję domu, siadała daleko za stołem i obserwowała rozwój sytuacji na parkiecie.
- Jeśli w domu było kilka córek, a i żona chciała odpowiednio wyglądać, karnawał mógł spowodować domową dziurę budżetową – dodała Irena Domańska-Kubiak.
Pod koniec zapust odbywało się spotkanie kobiet, na którym panie przebierały się za mężczyzn i niejednokrotnie próbowały ich zaczepiać.
- Tradycja karnawałów kobiecych jest bardzo długa. Jeśli chodzi o Polskę, to po raz pierwszy wymieniają je źródła z XVI wieku. Kobiecy karnawał miał buntowniczy charakter – mówiła doktor Amudena Rutkowska.
Wiejskimi zapustami niepodważalnie rządziły kobiety. Mężatki organizowały imprezy, na które zapraszały dziewczyny, które niedawno wstąpiły w związek małżeński. Panny rzadko miały wstęp na takie spotkanie, a jeśli już to w charakterze obserwatorów. Zabawia miała na celu włączenie młodych mężatek w społeczność zamężnych kobiet. Zabawa miała na celu włączenie młodych mężatek w społeczność zamężnych kobiet.
Sandra Błażejewska
Źródła: Barbara Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, wyd. 2010, Zygmunt Gloger: Encyklopedia staropolska ilustrowana, wyd. 1900; Oskar Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce: Chełmskie (wyd.1890), Kaliskie (wyd.1890), Krakowskie (wyd.1871), Lubelskie (wyd.1888), Mazowsze leśne, t. III (wyd.1887), Mazowsze stare. Mazury. Podlasie, t.III (wyd.1890), Pomorze (wyd.1965).