"Baza ludzi umarłych" to adaptacja dłuższej noweli Marka Hłaski zatytułowanej "Następny do raju". Akcja - zgodnie z napisem wyświetlanym przed filmem - toczy się w latach 1945-46, kiedy:
- Do odbudowy zgliszcz i ruin kraj potrzebował drzewa – drzewa, którego nie było czym wozić i ludzi, których nie było skąd wziąć. Jest to opowieść o złym czasie, złych drogach, złych samochodach i o ludziach, których nie da się określić jednym słowem – głosił napis.
Opowieść
"Baza ludzi umarłych" jest historią o życiowych rozbitkach, ludziach z marginesu, wyrokowcach, którzy, uciekając od świata, znaleźli jedyną możliwą, a zarazem najtrudniejszą pracę w bazie transportowej. Kierowcy co dzień zaglądają śmierci w oczy, zwożąc drewno z gór rozpadającymi się ciężarówkami po niebezpiecznych drogach. Każdy z nich chce stamtąd uciec, ale z jakichś powodów nie może.
Do tytułowej górskiej bazy - drewnianego domku - w której mieszkają kierowcy, przybywa wysłannik władz przedsiębiorstwa, aktywista partyjny Stefan Zabawa z żoną Wandą, aby uspokoić buntownicze nastroje i zwiększyć wydajność pracy. Wśród zdesperowanych i rozgoryczonych kierowców jest jedynym bohaterem pozytywnym - co zostało ironicznie podkreślone przez jego nazwisko. Absurdalny optymizm Zabawy stanowi kontrast dla wszystkiego naokoło, co zostało przedstawione w czarnych barwach, nawet jego żona Wanda zdradza go z kolejnymi kierowcami z bazy, szukając w nich szansy i towarzystwa do ucieczki.
Marek Hłasko - zobacz serwis edukacyjno-społeczny
Sprzeciw autora
Marek Hłasko brał udział w pracach nad scenariuszem. Pisarz jednak wycofał swoje nazwisko z napisów z powodu zmian w treści, z którymi się nie zgadzał. Przede wszystkim chodziło o zakończenie - w oryginale niepozostawiające nadziei rozwiązanie zastąpiono bardziej optymistycznym, co de facto zmieniło wydźwięk całej historii. Oto bowiem komunistyczny urzędnik z Warszawy osiągnął swój cel i udowodnił sceptykom, że nieustanna walka o wypełnianie założonej normy produkcyjnej ma głęboki sens, przynajmniej w jego mniemaniu. Film przez to stał się niemal klasycznym produkcyjniakiem.
W opowiadaniu Hłaski następował natomiast proces odwrotny - idealistyczny komunista pod wpływem kontaktu z ludźmi żyjącymi na granicy prawa, uciekinierami z "normalnego" społeczeństwa, sam stawał się sceptyczny wobec narzuconego odgórnie przodownictwa pracy.
Przygoda Hłaski
Marek Hłasko, w wieku 16 lat, jako osoba, która zrezygnowała ze szkolnej nauki, pracował przez 6 tygodni w bazie kierowców w Bystrzycy Kłodzkiej. Opowiadanie "Następny do raju" została więc częściowo oparta na jego prawdziwych doświadczeniach i tylko z pozoru jest prostą, jednoznaczną historią. Jej drugie dno jednak można dostrzec, jeśli uświadomimy sobie, kim właściwie w tamtych czasach mogli być bohaterowie tej opowieści. Wśród wyrzutków społecznych odnajdziemy dawnych akowców i partyzantów powojennych, którzy musieli się ukrywać, czego Hłasko nie mógł napisać wprost.
Petelski pozbawił swój film tych niuansów, a mimo to "Baza..." została przez cenzurę na półtora roku wstrzymana i nie można jej było wyświetlać w kinach. Socjalistyczna krytyka zarzucała filmowi, że wpisuje się w nurt tak zwanego "czarnego" kina, które przedstawiało pesymistyczną wizję życia w peerelu, co rzeczywiście pozostało w filmie z literackiego pierwowzoru.
Aktorzy
Czesławowi Petelskiemu udało się obsadzić w głównych rolach nieoczywisty zestaw doskonałych aktorów, do których jeszcze nie przylgnęły skojarzenia z najbardziej charakterystycznymi postaciami, w które się później wcielali.
- Wydaje mi się, że w ogóle szufladkowanie aktorów to jest straszna rzecz. Jeżeli aktor może zmienić swój gatunek, to to szalenie aktora rozwija - mówił Czesław Petelski w audycji Joanny Prus i Ewy Stockiej w Polskim Radiu w 1964 roku.
18:01 Baza ludzi umarłych.mp3 "Ewa i Czesław Petelscy". Audycja Joanny Prus i Ewy Stockiej z cyklu "Małżeństwo doskonałe". (PR, 14.08.1964)
Przybyłego z miasta partyjniaka zagrał Zygmunt Kęstowicz, jego żonę Wandę - Teresa Iżewska, natomiast pracowników bazy takie gwiazdy jak: Emil Karewicz, Leon Niemczyk, Tadeusz Łomnicki czy Roman Kłosowski.
Poza świetnym zestawem aktorskim na artystyczny sukces filmu i na to, że do dziś, pomimo socjalistycznej wymowy, film ten zachowuje pewien wewnętrzny autentyzm, wpłynęła też doskonała realizacja filmu.
Za wybitne, bardzo sugestywne zdjęcia odpowiadał Kurt Weber. Doskonale poradził sobie z filmowaniem zimowych plenerów. W wywiadach tłumaczył, że chciał swoimi zdjęciami podkreślić, że bohaterowie, jeżdżąc po bardzo niebezpiecznych drogach, cały czas balansują na granicy życia i śmierci. W tym celu stosował podczas zdjęć mnóstwo sztucznej mgły, dzięki czemu krajobraz w tle za głównymi bohaterami płynnie przechodził w niebo, a linia horyzontu rozmywała się. Tak powstało wrażenie, że bohaterowie są już jedną nogą w niebie.
Wartość wizualną filmu wzmacniała też świetna, widoczna w scenach we wnętrzach, scenografia. Całość przypomina trochę filmy z gatunku noir, który dominował przez pewien czas, zwłaszcza w kryminałach i innych filmach sensacyjnych w filmie amerykańskim.
Triumf reżysera
Reżyserowi, Czesławowi Petelskiemu, który wyjątkowo pracował na planie bez swojej żony, która zawsze współreżyserowała z nim filmy, udało się, pomimo zmiany wymowy filmu na bliższą oczekiwaniom komunistycznych decydentów, nakręcić obraz, który był najbliżej klimatu prozy Marka Hłaski, spośród wszystkich filmowych adaptacji tego autora.
Nie znaczy to, że "Baza ludzi umarłych" była z tej grupy filmem najlepszym. Pierwszeństwo trzeba bowiem oddać wybitnemu debiutowi Wojciecha Jerzego Hasa z 1957 roku pod tytułem "Pętla". Był to jednak film, w którym reżyser znacząco przebudował sposób ujęcia hłaskowskiej historii. Natomiast "Baza ludzi umarłych" najlepiej oddawała na przykład charakterystyczne dialogi Marka Hłaski.
az