Wojciech Kilar należał do tej grupy kompozytorów powojennych, którzy postanowili zwrócić się w stronę nowoczesnych zachodnich trendów w muzyce poważnej, takich jak dodekafonia czy sonoryzm. Nie nastąpiło to jednak od razu.
- W pierwszej połowie lat 50., kiedy studiowałem, byliśmy wszyscy pod wpływem języka muzycznego stworzonego przez Strawińskiego, Bartoka, Prokofiewa. Szybko zorientowałem się, że używając tego samego języka niewiele można zrobić więcej – mówił Wojciech Kilar w audycji Janusza Cegiełły w Polskim Radiu w 1971 roku. – Wtedy znalazłem się w dosyć trudnej sytuacji bo nie bardzo wiedziałem co robić dalej. Miałem taki okres po studiach w latach 1957 – 1962, w którym przez 5 lat nie napisałem żadnego samodzielnego utworu. Powrót do komponowania związany był z pracą w filmie, którą zacząłem przed rokiem 60. Zostałem jakby zmuszony przez film do komponowania i to mnie z czasem ośmieliło, bo zdałem sobie sprawę, że jednak jestem kompozytorem – dodawał Kilar.
20:21 Kilar2.mp3 "Autoportret kompozytora - Wojciech Kilar". Audycja Janusza Cegiełły. (PR, 4.07.1971)
Kilar - razem z Krzysztofem Pendereckim i Henrykiem Góreckim - zaliczał się do kompozytorów awangardowych lat 50. i 60. Najpopularniejsze jego utwory z tego okresu to jazzująco-sonorystyczny "Riff 62" (1962) czy sonorystyczne "Generique" (1963) i "Diphtongos" (1964).
- Nurtuje mnie takie przekonanie, że kompozytor powinien starać się każdy swój następny utwór napisać inaczej – mówił Wojciech Kilar w Polskim Radiu. - Myślę, że kiedy bawię się muzyką, instrumentami, dźwiękami to jest szansa że coś mi wyjdzie poważniejszego, a kiedy się nastawiam na ten ton najwyższy często robi się to jakieś banalne i puste. Myślę, że to nie tylko mój przypadek.
Dopiero dużo później, po latach eksperymentów, kompozytor powrócił do źródeł - bliskiej mu w okresie studenckim inspiracji muzyką ludową i sakralną.
Powrót do źródeł
W 1974 roku Kilar skomponował utwór, który był punktem zwrotnym w jego karierze, czyli "Krzesanego". Od tej pory coraz bardziej zgłębiał możliwości jakie daje połączenie współczesnego myślenia o muzyce poważnej z dawnymi inspiracjami, które przez wieki stały u podstaw największych kompozytorów świata. Kolejne ważne utwory czerpiące inspirację z muzyki religijnej i ludowej to: "Przygrywka i kolęda" (1972), "Bogurodzica" (1975), dedykowany tragicznie zmarłemu w tatrach Mieczysławowi Karłowiczowi "Kościelec 1909", "Siwa mgła" (1979), "Exodus" (1980), "Angelus" (1984), "Orawa" (1986) i "Preludium chorałowe" (1988). Kilar komponował jednak częściej.
- Pisałem zawsze jeden utwór rocznie i ze 2 – 3 odrzucone przeze mnie strzępy partytur – mówił kompozytor w audycji Polskiego Radia. - Treliński kiedyś powiedział, że kompozytor powinien raz do roku owocować jak drzewo. Przyznam się szczerze, że nie czuję potrzeby pisania czegokolwiek. Staram się raczej znaleźć jakiś powód do pisania.
Razem z inspiracją sakralnymi formami muzycznymi Kilar zaczął silniej interesować się związkami sztuki i duchowości i w nich szukał źródeł twórczości.
- Mam nadzieję że nie zostanie mi to poczytane za bluźnierstwo ale rola artysty polega na próbie zmierzenia się ze stwórcą. To znaczy to jest próba, oczywiście na naszą ziemską miarę, powtórzenia aktu stwórczego – mówił Kilar w audycji Anny Sekudewicz w Polskim Radiu w 2001 roku. - I czy rzeczywiście coś zostało stworzone, czyli czy to jest żywe czy też to jest martwy płód, to o tym decyduje publiczność. Ja twierdzę że każdy utwór muzyczny ma 3 autorów: kompozytora, wykonawców i audytorium. To jest jakieś niewytłumaczalne ale dla mnie dopiero wtedy kiedy utwór zostanie wysłuchany i kiedy jakaś reakcja go spotka okazuje się czy jest w nim życie – dodawał kompozytor.
13:15 Kilar.mp3 "Rozmowa z Wojciechem Kilarem". Audycja Anny Sekudewicz. (PR, 29.03.2001)
Zwieńczeniem sakralnych poszukiwań jest, skomponowana w 2000 roku, z okazji setnej rocznicy utworzenia Filharmonii Warszawskiej, msza "Misssa pro pace", czyli msza w intencji pokoju.
- Ja myślę, że w tej mszy jest pewna świeżość, która się zdarza często w późniejszym wieku. Wydaje mi się, że to jest dzieło mojego życia dlatego właśnie, że to jest msza, której ja się zawsze bałem – mówił Wojciech Kilar w audycji Polskiego Radia. - Myślę, że reakcja publiczności na moją mszę, która nie jest zewnętrzna, ale właśnie do wewnątrz, jest potwierdzeniem, że potrzeba duchowości jest dziś silna.
Muzyka filmowa
Jednocześnie kompozytor przez lata realizował się w dziedzinie muzyki filmowej i na tym polu odnosił również ogromne sukcesy. Na pewno też dzięki tej działalności zyskał większą popularność. Sam o swojej pracy dla filmu wypowiadał się z pewna rezerwą.
- Jeśli chodzi o muzykę filmową to najprościej mówiąc jest to zajęcie, które pozwala mi żyć na tym świecie ale nie znaczy to żeby po kilkunastu latach jakoś mnie to nie wciągnęło – mówił artysta w Polskim Radiu. - Dla kompozytora, który z zasady pracuje zamknięty w czterech ścianach i właściwie nie robi niczego praktycznego, współpraca z filmem jest jakąś namiastką uczestniczenia w produkcji. Z tym wiążą się duże finanse oraz jakaś konkretna przydatność społeczna. Po prostu czujemy się doraźnie potrzebni dzięki temu – dodawał Kilar.
Lista filmów ze ścieżką dźwiękową autorstwa Wojciecha Kilara jest bardzo długa i obejmuje około 130 obrazów. Artysta współpracował przez lata z wieloma wybitnymi polskimi reżyserami takimi jak: Wojciech Jerzy Has, Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Tadeusz Konwicki, Krzysztof Zanussi i wielu innych. Najbardziej zapadająca w pamięć kompozycja filmowa Kilara pochodzi z filmu "Ziemia obiecana" (1974). W 1992 roku skomponował muzykę do filmu Francisa Forda Coppoli pod tytułem "Dracula", co przyniosło mu międzynarodową sławą.
- Ze swojego dorobku filmowego uważam za udane te kompozycje, w których stworzyłem zupełnie własny świat, pozornie oderwany od samego filmu. To znaczy wtedy muzyka jest nawet na kontrze do filmu i z tych dwóch przeciwstawnych elementów powstaje jakaś trzecia wartość – mówił Wojciech Kilar w Polskim Radiu. – Tak było w przypadku mojego pierwszego filmu pod tytułem "Nikt nie woła" w reżyserii Kazimierza Kutza. Natomiast za najbardziej obrzydliwą formę muzyki filmowej uważam tę, która pokornie towarzyszy obrazowi i czerpie inspirację bezpośrednio z tego co dzieje się na ekranie – dodawał Kilar.
Pod koniec życia kompozytor coraz mocniej angażował się w swoje projekty poza filmowe. W 2001 roku mówił w audycji Polskiego Radia:
- Ja się szczerze mówiąc wycofuje z muzyki filmowej, ku obrazie moich przyjaciół. Jedyne zobowiązanie, które mi pozostało, nie tylko wobec reżysera filmu ale także jego bohatera, to jest "Pianista" Romana Polańskiego według wspomnień Władysława Szpilmana.
Kilar przed śmiercią nie tylko skomponował muzykę do "Pianisty" (2002), ale także do jeszcze 15 innych filmów. Odszedł 29 grudnia 2013 roku w Katowicach, mieście, z którym związany był przez niemal całe swoje powojenne życie.
az/im