W 1932 roku grupa polskich kryptologów z Marianem Rejewskim na czele dokonała rzeczy uważanej za niemożliwą - złamała kod niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. To wydarzenie zmieniło losy II wojny światowej. Dzięki pracy polskich matematyków alianci znali treść tajnych niemieckich depesz. Polacy podzielili się swoim odkryciem z Brytyjczykami. Pomysł Polaków udoskonalił Alan Turing, którego dziś powszechnie uważa się za ojca sukcesu walki z Enigmą. O roli Polaków w złamaniu szyfru urządzenia rozmawiamy z sir Johnem Dermotem Turingiem, bratankiem Alana Turinga, pisarzem, autorem ksiażki "XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy".
PolskieRadio24.pl: Dla Polaków złamanie kodu Enigmy jest czymś w rodzaju narodowej dumy. Tymczasem za pogromcę niemieckiej maszyny szyfrującej uważa się pańskiego stryja – Alana Turinga. Jaka była rola Polaków w złamaniu szyfru Enigmy?
Dermot Turing: Sądzę, że jest absolutnie decydująca. Bez ich "matematycznego ataku" na Enigmę, jej skomplikowana wersja wykorzystywana przez niemiecką armię i lotnictwo nigdy nie zostałaby pokonana. Przełom, którego Marian Rejewski dokonał w 1932 roku, będący w istocie "matematycznym atakiem" na maszynę, był kluczowy dla złamania kodu Enigmy. Oczywiście on zrobił to pierwszy. Ludzie często pytają mnie, co by się stało, gdyby tego nie dokonał lub gdyby polscy łamacze szyfrów nie podzielili się swoją wiedzą z Brytyjczykami.
Ponieważ Brytyjczycy zaczęli rekrutować swoich matematyków w 1939 roku, sądzę, że prawdopodobnie też w końcu złamaliby szyfr. Dzięki temu, że Polacy przekazali swoją wiedzę Brytyjczykom, zanim jeszcze wybuchła wojna, byli oni w chwili rozpoczęcia konfliktu o krok bliżej zwycięstwa. Nie musieli zaczynać od samego początku, gdzie znajdowali się w pierwszej połowie 1939 roku, kto wie, ile zajęłoby im złamanie kodu i jakie miałoby to konsekwencje dla dalszych losów II wojny światowej. To, co zrobili Polacy, było niesamowite, a jeszcze bardziej niesamowite jest to, że zdecydowali się podzielić swoją wiedzą z Brytyjczykami.
Dlaczego Polacy rozgryźli Enigmę niemal 10 lat przez Brytyjczykami?
Polska była zagrożona już w latach 30. Jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy Niemcy czuły się pokrzywdzone powstaniem Rzeczypospolitej po I wojnie światowej, w szczególności utworzeniem Wolnego Miasta Gdańsk i Korytarza Pomorskiego. Dla Polaków było oczywiste, że Niemcy stanowią strategiczne zagrożenie. Gdy zaczęto wyłapywać w eterze zakodowane wiadomości, inne niż dotychczasowe, było oczywiste, że zakodowała je maszyna. To naturalne, że Polacy podjęli poważny wysiłek, by dowiedzieć się, o czym mówią Niemcy. Bez wątpienia była to najtajniejsza forma komunikacji stosowana przez Niemców, a zatem informacje tak przekazywane były najcenniejsze. Polski wywiad zwerbował czterech matematyków pod koniec lat 20. To niesamowite, że zrobili to 12-13 lat przed tym, jak Brytyjczycy wpadli na podobny pomysł.
Przed "erą Enigmy" do łamania szyfrów angażowano lingwistów. Dlaczego Polacy postawili na matematyków?
Myślę, że w grę wchodzi różnica między kodem Enigmy a staromodnymi szyframi. Podczas I wojny światowej polegano raczej na pełnych kodach, nie na cyfrach. Podczas I wojny światowej używano ksiąg szyfrów, w których dany kod odpowiadał danemu wyrażeniu. To było coś, w czym lingwiści byliby dobrzy. Jednak Enigma to zupełnie coś innego. Każda litera jest zastąpiona przez coś zupełnie przypadkowego. To był zupełny bełkot, w którym nie było żadnego wzoru. Zaangażowanie lingwistów nic by tutaj nie dało. Ta losowość doprowadziła do tego, że sztabowcy zrozumieli, że potrzebują matematyków. W komunikatach musiała być jakaś logika, w innym wypadku ich odkodowanie byłoby niemożliwe. Logicy byli naturalnym wyborem.
Czym różniła się metoda opracowana przez Rejewskiego i jego urządzenie – bomba kryptologiczna – od ulepszeń, które zastosował Turing w swojej Bombie Turinga?
Są bardzo podobne w działaniu. Enigma posiada trzy rotory (wirniki) kodujące. Zarówno polska "bomba kryptologiczna", jak i Bomba Turinga opierały się na założeniu, że maszyna może przejąć całą mordęgę przechodzenia przez wiele możliwych ustawień. Obie przechodziły przez 17 576 możliwych pozycji trzech rotorów. I wykonywały tę pracę mechanicznie, więc mogłeś iść na lunch i pozwolić maszynie przejść przez wszystkie możliwości za ciebie z nadzieją, że gdy wrócisz z lunchu, ona pokaże ci odpowiedź. Maszyna Alana Turinga pozwoliła na elastyczniejsze podejście do kwestii programowania, dzięki czemu można było „zgadywać” treść wiadomości i porównywać ją z przechwyconym komunikatem. Dzięki temu można było usprawniać ustawienia. Znaczącą innowacją Bomby Turinga było wprowadzenie tablicy rozdzielczej. Maszyna Turinga była bardziej wyszukana i pewnie nie pozwoliłaby ci pójść na lunch, bo sprawdzała wszystkie możliwości w mniej więcej 10 minut.
Główną tezą pańskiej książki "XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy" jest to, że zwycięstwo nad Enigmą było rezultatem współpracy trzech państw – Polski, Francji i Wielkiej Brytanii. Jak przedstawiała się ta kooperacja?
Wydaje mi się, że zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii ludzie nie zdają sobie sprawy z roli, jaką odegrała Francja. Ja też o niej nie wiedziałem, kiedy zacząłem swoje badania nad książką. A jest ona dość istotna. Francuzi pojawiają się na początku historii, kiedy przekazują Brytyjczykom instrukcje operacyjne do maszyn Enigmy stworzone przez Mariana Rejewskiego. Najważniejszym osiągnięciem Francuzów było skłonienie Polaków i Brytyjczyków do dzielenia się swoimi sekretami. Brytyjczycy przed wojną nie utrzymywali kontaktów z polskim wywiadem wojskowym, ale Francuzi owszem. To oni przekonali Brytyjczyków, by przybyć na spotkanie z Polakami, które miało miejsce w Pyrach w lipcu 1939 roku, na którym przekazano metody dekryptażu. Gdyby nie doszło do tego spotkania, nie byłoby dalszej części tej historii. Francuzi powinni być z tego dumni.
Pańska książka to z jednej strony historia kryptologów i matematyków, z drugiej – opowieść o grze wywiadów. Jacy byli najważniejsi gracze w tej grze?
Historia stojąca za łamaczami szyfrów była ciekawa, to więcej niż matematycy siedzący z ołówkami nad równaniami, ale faktycznie – historia złamania szyfru Enigmy to także historia szpiegowska. Historia taka jak działania szpiega Hansa-Thilo Schmidta (szpieg francuski - przyp. red.), który wykradł z sejfu w gabinecie swojego brata tajne dokumenty, przewiózł je przez granicę i dał do sfotografowania Francuzom, po czym odłożył je z powrotem w następny poniedziałek. To było awanturnictwo tego poziomu.
Sprawą Enigmy w brytyjskim wywiadzie zajmował się z kolei człowiek, którego uważam za pierwowzór Jamesa Bonda. Jego nazwisko brzmiało Biffy Dunderdale, co pewnie brzmi dość dziwnie dla polskich uszu, ale spokojnie – brzmi też dziwnie dla Brytyjczyka. Wyobraźmy sobie scenę, w której ten człowiek wchodzi do pokoju i mówi "Nazywam się Dunderdale, Biffy Dunderdale". To nie brzmi tak dobrze jak James Bond. Dunderdale był łącznikiem między polskim, brytyjskim i francuskim wywiadem, a później został łącznikiem polskich łamaczy szyfrów na uchodźstwie i polskiego wywiadu wojskowego w Londynie. Był w samym centrum wydarzeń.
Gustaw Bertrand był oficerem francuskiego wywiadu bardzo zainteresowanym kwestią kodów i cyfr. To on był odpowiedzialny za opiekę nad polskimi kryptologami, gdy byli wywożeni z Polski. Załatwił im dom we Francji i pracował z nimi przez kilka lat. To dość kontrowersyjna postać. Kiedy Niemcy zajęli nieokupowaną część Francji (Francja Vichy) pod koniec 1942 roku, kryptolodzy musieli ponownie uciekać. Części się to udało, część została aresztowana. Bertrand pozostał wówczas we Francji, co poczytywano jako dowód jego zdrady. Moim zdaniem on ich nie zdradził. Starał się, jak mógł. Zostali zdradzeni, ale nie przez niego. Ja wiem, kto to zrobił.
Nie mogę nie zapytać - kto zatem?
Był jeszcze jeden szpieg, o którym jeszcze nie rozmawialiśmy. Był znany pod wieloma nazwiskami, ale najczęściej nazywano go Rex. Urodził się w Niemczech, ale został francuskim obywatelem. Trafił do więzienia za okradanie ludzi przy karcianych stolikach w kasynach. Postanowił pracować dla francuskiego wywiadu, bo był naprawdę dobry w kierowaniu agentami. Był między innymi oficerem prowadzącym Hansa-Thilo Schmidta. Kiedy został aresztowany przez Niemców na przełomie lat 1942-1943, został wywieziony do Paryża i umieszczony w hotelu w celu przeprowadzenia przesłuchania. Większość ludzi trafiała za kratki, a jego umieszczono w hotelu. Przesłuchujący częstowali go cygarami, brandy i szampanem. Rex powiedział Niemcom wszystko, co wiedział na temat łamania kodu Enigmy i kim byli ludzie z polskiego zespołu kryptologicznego. To on prawdopodobnie zadenuncjował Niemcom Gwido Langera, oficera z grupy kryptologów, który został uwięziony przez Niemców.
Zdradziliśmy już dość sporo z treści pańskiej książki, resztę pozostawmy czytelnikom. Chciałem zapytać o opinię publiczną na Zachodzie. Co przeciętny człowiek wie o złamaniu kodu Enigmy?
Prawdopodobnie niewiele. Enigma nie jest tak zajmującym tematem na Zachodzie, jak to ma miejsce w Polsce. Większość ludzi zna tę historię z filmu "Gra tajemnic", który to obraz nie wspomina o Polakach w ogóle. To dość rozczarowujące, ale musimy pamiętać, że to film, więc nie musi robić tego, co jest zadaniem książek historycznych. Bardziej zainteresowani tematem, ludzie, którzy odwiedzili Bletchley Park lub przynajmniej czytali o tym, będą znali rolę Polaków. Niestety, większość ludzi wie bardzo niewiele o roli Polaków w rozwiązaniu zagadki Enigmy, a jeszcze mniej na temat udziału Francuzów. Moja książka jest okazją, by uczynić tę historię bardziej zbalansowaną. Popularna wersja historii głosi, że Brytyjczycy z Bletchley Park wygrali drugą wojnę, łamiąc kod Enigmy. Ta wersja historii jest błędna i powinniśmy przywracać do niej Polaków, gdzie jest ich miejsce.
Rozmawiał Bartłomiej Makowski/PolskieRadio24.pl