5 lutego 1862 roku przyszedł na świat Aleksander Kakowski, kardynał, arcybiskup metropolita warszawski w dobie I wojny światowej i dwudziestolecia międzywojennego, członek Rady Regencyjnej.
- Po roku studiów w petersburskiej Akademii Duchownej wyjechał ze względu na zły stan zdrowia za granicę. W Rzymie zdobył doktorat prawa kanonicznego, a rok później, po powrocie do Warszawy, otrzymał święcenia kapłańskie. Tu też zostaje wykładowcą, a następnie regensem (przełożonym) seminarium duchownego – wymieniał dr Janusz Osica w audycji Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika niezwykłych Polaków".
06:23 Kakowski_Sowa.mp3 Audycja Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika niezwykłych Polaków" poświęcona postaci Aleksandra Kakowskiego. (PR, 23.10.2003)
- Obok prawa kanonicznego, wykładał literaturę polską. Widoczne są tu rysy niepodległościowe jego działalności - dodawała dr hab. Jolanta Załęczny w audycji Katarzyny Jankowskiej z cyklu "Ludzie niepodległości".
18:05 Kakowski_Jankowska.mp3 Audycja Katarzyny Jankowskiej z cyklu "Ludzie Niepodległości" poświęcona postaci abp. Aleksandra Kakowskiego. (PR, 11.06.2017)
Metropolita warszawski
W 1910 roku Kakowski obronił doktorat teologii Akademii Duchownej w Petersburgu i w tym samym roku został jej rektorem. Na tym stanowisku starał się unikać konfliktów z władzami, utrzymywał ściśle religijny charakter uczelni. Trzy lata później został ordynariuszem archidiecezji warszawskiej. Na tym stanowisku zastaje go wybuch I wojny światowej. Z dnia na dzień Warszawa stała się miastem strefy przyfrontowej, owczarnia arcybiskupa znalazła się w zagrożeniu. Hierarcha musiał prowadzić bardzo rozważną politykę.
- Kakowskiemu się to udaje. Z jednej strony uważa, że trzeba pomagać wiernym, z drugiej ma intuicję polityczną i doskonale potrafi wyczuć, jak wkomponować się w aktualną sytuację. Początkowo z pozoru staje po stronie rosyjskiej: kiedy Rosjanie zajmują Warszawę, arcybiskup odprawia mszę dziękczynną i wysyła list dziękczynny do cara. Myślę, że był to akt wskazujący, że kler nie będzie się buntował – wyjaśniała historyk.
Sytuacja zmieniła się diametralnie w sierpniu 1915 roku, kiedy do Warszawy wkroczyli Niemcy.
- Najpierw mówił o tym, żeby wierni i duchowieństwo stali z boku, unikali angażowania się w sprawy polityczne, ale kiedy zauważył, że władze niemieckie pozwalają na pewną działalność oświatową, uznał, że obecność duchownych w dozorach szkolnych jest bardzo istotna. Protestował przeciwko grabieżczej polityce Niemców. Miał negatywny stosunek do okupantów. Zachowywał rezerwę nawet wobec aktu 5 listopada, bo miał świadomość, że były to obietnice na wyrost i być może bez pokrycia – mówiła dr hab. Jolanta Załęczny.
Zmienioną sytuację polityczną Kakowski wykorzystał do zaproszenia do Warszawy biskupów z zaboru pruskiego i austriackiego – w ten sposób zamanifestował, wbrew nieobecności Polski na mapie Europy, jedność polskich ziem.
Rada Regencyjna
Niemałym zaskoczeniem dla opinii publicznej było zaangażowanie się tego skupionego do tej pory główne na kwestiach wiary duchownego w skład powołanej przez Niemców i Austriaków Rady Regencyjnej.
- To on zaproponował, żeby Rada Regencyjna pracowała bez honorariów, w czynie społecznym. Pozostali dwaj regenci przystali na ten pomysł – podkreślał dr Janusz Osica.
Choć opierał się przekazaniu władzy Piłsudskiemu – socjaliście i republikaninowi – uznał w nim męża opatrznościowego, który dzięki sympatii społeczeństwa może stanąć na czele dzieła odbudowy Rzeczpospolitej. Do zrzeczenia się władzy skłoniła go też obawa przed zepchnięciem przez Piłsudskiego pozostałych regentów do roli listków figowych, firmujących własnym nazwiskiem działalność Naczelnika.
W Niepodległej
Nieufność wobec Piłsudskiego nie spowodowała wycofania się Kakowskiego z życia publicznego.
- W 1920 roku, kiedy eskaluje konflikt polsko-bolszewicki, Kakowski uznaje, że jego miejsce jest razem z Polakami. Wydał list pasterski wzywający do walki, a później wyjechał na front. W Radzyminie spotkał się z żołnierzami - mówiła dr hab. Jolanta Załęczny.
W dwudziestoleciu międzywojennym Kakowski - od 1919 roku kardynał, od 1925 roku tytularny prymas Królestwa Polskiego - skupiał się na działalności społecznej. Dbał o rozwój oświaty, utworzył Muzeum Diecezjalne. Przede wszystkim dał się jednak poznać jako sługa najuboższych.
- Stworzył cały system organizacji, które jak utworzone przez niego Akcja Katolicka i Caritas, miały pomagać najuboższym – dodawała gość audycji Katarzyny Jankowskiej.
Szczególną opieką otoczył najuboższych na Bródnie. Przed wojną była to dzielnica warszawskiej biedoty, szczególnie dotkniętej przez skutki Wielkiego Kryzysu na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Z jego inicjatywy powstał tu Dom Pracy dla Najbiedniejszych.
Ostatnie lata
Niejednoznaczny pozostaje stosunek Kakowskiego do Żydów. Z jednej strony arcybiskup potępiał przejawy antysemityzmu i agresję wobec społeczności żydowskiej, z drugiej postrzegał liberałów i bezbożników żydowskiego pochodzenia jako jeden z głównych problemów polskiego społeczeństwa.
Być może była to reakcja na utratę dawnego miru, którym dawniej cieszył się Kościół, w coraz bardziej sekularyzującym się społeczeństwie.
- Arcybiskup Kakowski brał udział wraz z kard. Edmundem Dalborem w elekcji kard. Achille Rattiego na papieża Piusa XI w 1922 roku. Wszelako andrusy warszawskie puściły po stolicy gadkę, że Kakowski może być papabile (czyli faworytem w głosowaniu na konklawe) i dodawali "Si Kaka papa, Vaticano klapa" – włoszczyzna słaba, ale żart celny – mówił Wacław Zbyszewski w felietonie z cyklu "Wybitni Polacy".
09:38 151_12801_0.mp3 Felieton Wacława Zbyszewskiego poświęcony postaci Aleksandra Kakowskiego. (RWE, 6.06.1984)
Dziennikarz Radia Wolna Europa miał okazję poznać osobiście Kakowskiego w latach 30.
- Był człowiekiem już bardzo niemłodym, wyglądał na osiemdziesiątkę, był zgarbiony, pomimo kolosalnego wzrostu wydawał się niewielki, był małomówny, milczący, zmęczony, apatyczny. Nic z niego nie promieniowało, nie miał żadnej charyzmy. To zmęczenie Kakowskiego nadawało pasywne piętno całemu Kościołowi polskiemu, zwłaszcza w Warszawie, gdzie rósł indyferentyzm, znaczenie Kościoła i duchowieństwa malało, gdzie liczba rozwodów zastraszająco wzrastała. O ile ks. Sapieha ujmował swoim uśmiechem i serdecznością, o tyle obecności Kakowskiego się nie czuło – wspominał Zbyszewski.
Kakowski zmarł 30 grudnia 1938 roku.
- Zgodnie z ostatnią wolą został pochowany na cmentarzu na Bródnie – mówił dr Janusz Osica. – W ten sposób nobilitował tą decyzją ową plebejską nekropolię ubogich.
bm