Sławomir Idziak urodził się 25 stycznia 1945 roku w Katowicach w rodzinie cenionych fotografów. Jego dziadek ze strony matki, Józef Holas, kierował przed I wojną światową w Bayreuth atelier Alfreda Pieperhoffa, nadwornego fotografa cesarza Wilhelma II, a następnie prowadził zakłady fotograficzne we Lwowie, Poznaniu, Koninie i Katowicach. Fotografią artystyczną zajmowali się także rodzice Sławomira Idziaka: Halina Holas-Idziakowa i Leonard Idziak.
- Od obrazków nie można było uciec u nas w domu, to było tematem obiadów, rozmów z rodzicami, które odbywały się w ciemni fotograficznej. Były także dyskusje na temat, jakie zdjęcia posłać na wystawę – mówił Sławomir Idziak w audycji Jerzego Kisielewskiego "Inny stan skupienia" w Polskim Radiu w 2015 roku.
Idziak dodawał, że jadąc na wakacje każdy z nich miał swój aparat.
- Moja siostra fotografowała pejzaże, mama drzewa, ja uwielbiałem fotografować chmury. Doprowadzało to do tego, że ojciec, który też był fotografem, już nie chciał nic fotografować, bo co chwila ktoś chciał, żeby zatrzymał samochód, bo musiał koniecznie coś sfotografować – wspominał.
Szkoła filmowa w Łodzi
W latach 1963 -1969 Sławomir Idziak odbył studia na Wydziale Operatorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Po latach podkreślał, że wybór tej szkoły był u niego naturalnym, ponieważ film towarzyszył mu od dziecka.
- Część środowiska fotograficznego brała udział w Amatorskim Klubie Filmowym Śląsk, jego członkowie zdobywali wiele nagród na festiwalach międzynarodowych, ja też robiłem tam swoje pierwsze filmy. Szkoła filmowa dawała takie światełko w tunelu, okno na świat – mówił w Polskim Radiu.
I dodawał, że przekroczenie bramy szkoły filmowej w Łodzi było też "wejściem w trochę inny świat".
- To było międzynarodowe towarzystwo, świetni wykładowcy, robiliśmy filmy w prawdziwe profesjonalnych warunkach. Mieliśmy poczucie wyjątkowości. (…) Uważano, że jest to miejsce, w którym można zobaczyć film, którego nie ma w kinach i spotkać takich ludzi, jak Kirk Douglas, którzy specjalnie do tej szkoły przyjeżdżali - dodawał Idziak.
Łódzka filmówka dała mu przede wszystkim - jak podkreślał - podstawy solidnego warsztatu, który rozwijał w późniejszej pracy.
"Jako operator nie czuję się kreatorem świata, ja jedynie wypełniam czyjeś sny. Za każdym razem staram się zrozumieć, jaka jest geneza literacka świata, który mam współtworzyć, jakie są obsesje - także plastyczne - reżysera. Muszę stopić to wszystko w spójny obraz" – pisze Sławomir Idziak w tekście "Z doświadczeń operatora".
Operator zaznaczał jednocześnie, że istnieje coś takiego jak "polska szkoła współpracy operatora z reżyserem".
"W polskim kinie scenopis, powstały w wyniku współpracy reżysera z operatorem, bardzo często jest nową wersją scenariusza" – dodawał Idziak.
Praca z największymi reżyserami
Sławomir Idziak współpracował przy filmach z tak sławnymi reżyserami jak Andrzej Wajda, Jerzy Kawalerowicz, Krzysztof Zanussi czy Krzysztof Kieślowski. Jak sam twierdzi, praca z Wajdą była punktem zwrotnym w jego karierze. Na planie "Wesela" (1972), które ten reżyserował, był operatorem kamery.
- To była decyzja strategiczna w moim życiu, bo ja już zrobiłem tzw. debiut filmowy, czyli swój film jako operator. (…) Miałem uczucie, że to jest zdecydowanie słuszna decyzja, bo przeniosłem się jakby do pierwszej ligi. Wajda był na nieprawdopodobnie wysokim świeczniku, miał wszystkie możliwości – mówił Sławomir Idziak w Polskim Radiu.
Operator podkreślił też, że współpraca z Krzysztofem Zanussim i Krzysztofem Kieślowskim ukształtowała połowę jego życia zawodowego. W pierwszej połowie lat 80. XX wieku pracował przy wszystkich filmach Zanussiego, tj.: "Constans" (1980), "Kontrakt" (1980), "Z dalekiego kraju" (1981), "Imperatyw" (1982) czy "Rok spokojnego słońca" (1984).
- Krzysztof Zanussi nauczył mnie przede wszystkim tego, żeby nazywać rzeczy po imieniu i uzasadniać powód, dla którego chcę postawić kamerę tu, a nie gdzie indziej – mówił w Polskim Radiu.
"Wszystkie jego filmy działy się w rzeczywistości bardzo konkretnej, równocześnie w każdym z tych filmów istniały elementy wkraczające w inny wymiar. Moim zadaniem był wybór takiego sposobu obrazowania, aby ten wymiar dodatkowy podkreślić" – dodawał Sławomir Idziak w tekście "Z doświadczeń operatora".
Nie mniej owocnie układała mu się współpraca z Krzysztofem Kieślowskim. Kieślowski zaprosił go m.in. na plan "Krótkiego film o zabijaniu" (1987), który został wyróżniony Europejską Nagrodą Filmową.
"Światowa sława dzieła przyczyniła się także do rozgłosu operatora. Od tej pory Sławomir Idziak stał się znany i rozpoznawany na całym świecie jako wysokiej klasy specjalista od użycia filtrów, potrafiący wydobyć niezliczoną ilość odcieni błękitu, budujący specyficzny nastrój filmu" – pisze Konrad J. Zarębski w tekście "Sławomir Idziak - życie i twórczość".
Idziak pracował również przy takich głośnych produkcjach Kieślowskiego jak m.in.: "Dekalog. Pięć" (1988), "Podwójne życie Weroniki" (1991) czy "Trzy kolory. Niebieski" (1993). Ten ostatni film został wyróżniony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji Złotym Lwem oraz nagrodą za zdjęcia.
- Współpraca z Krzysztofem Kieślowskim była bardzo burzliwa, bo kłóciliśmy się bez przerwy, ale to był konflikt artystyczny. Te kłótnie dotyczyły różnych rozwiązań na planie, czy też walki o to, gdzie obraz ma jaką rolę odgrywać – mówił Idziak w Polskim Radiu.
111:29 Rozmowa Jerzego Kisielewskiego ze Sławomirem Idziakiem w audycji Inny stan skupienia, PR,17.11.2015.mp3 Rozmowa Jerzego Kisielewskiego ze Sławomirem Idziakiem w audycji "Inny stan skupienia". (PR,17.11.2015)
Doceniony w Hollywood
W latach 90. XX wieku Sławomir Idziak zaczął pracować w Stanach Zjednoczonych. Rozgłos przyniosły mu zdjęcia do filmu "Helikopter w ogniu" (2001) Ridleya Scotta. Kręcił je w trudnych warunkach - na planie wybudowanym w Maroku, w temperaturze około 40 stopni i w bardzo szybkim tempie, mając do dyspozycji aż 15 kamer. Hollywoodzka Akademia Filmowa wyróżniła go za nie nominacją do Oscara (2002).
Jako operator pracował również przy innych głośnych produkcjach w USA, jak: "Król Arthur" (reż. Antoine Fuqua, 2004) czy "Harry Potter i Zakon Feniksa" (reż. David Yates, 2007). W Polsce natomiast zrobił m.in. zdjęcia do "Bitwy Warszawskiej 1920" Jerzego Hoffmana (2011).
Za swoja pracę Sławomir Idziak otrzymał wiele prestiżowych nagród. Jest m.in. laureatem Polskiej Nagrody Filmowej Orzeł za "niezwykłe dokonania sztuki operatorskiej" (2002) oraz Nagrody Specjalnej za wybitne osiągnięcia w sztuce operatorskiej Festiwalu Camerimage w Łodzi (2006).
W 2012 roku "za wybitne zasługi dla polskiej i światowej kultury" został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2014 roku wyróżniony Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Sławomir Idziak jest także współzałożycielem Polskiego Stowarzyszenia Twórców Obrazu Filmu Fabularnego i aktywnie działa na polu edukacyjnym, prowadząc od prawie dwudziestu lat warsztaty filmowe Film Spring Open. Warto wspomnieć, że oprócz pracy jako operator, sam wyreżyserował kilka filmów fabularnych, m.in. "Papierowego ptaka" (1972), "Naukę latania" (1978), "Seans" (1978) czy "Enak" (1992).
pcz/im
Przy pisaniu tekstu korzystałem z:
S. Idziak, "Z doświadczeń operatora", "Kino" nr 6/1986
K. J. Zarębski, "Sławomir Idziak – życie i twórczość", culture.pl