To jego ciało 17 grudnia 1970 roku robotnicy ponieśli ulicami Gdyni.
Dopiero po latach okazało się, że było to ciało Zbigniewa Godlewskiego. Jego tragiczna historia utrwalona została w pieśni "Janek Wiśniewski padł".
Kochani rodzice...
Zbigniew Godlewski mieszkał w Elblągu. Kilka miesięcy przed grudniową masakrą skończył szkołę zawodową i zatrudnił się w gdyńskiej stoczni, gdzie pracował przy przeładunku statków. 16 grudnia pojechał do Gdańska zobaczyć jak wygląda sytuacja. Wieczorem napisał króciutki list do rodziców. "Kochani Rodzice, byłem dzisiaj w Gdańsku. Wszystko widziałem. Nie martwcie się… Zbyszek". Nie zdążył go wysłać. List do rodziców trafił 20 grudnia. W dniu pogrzebu przekazał go kolega Zbyszka.
Zbyszek nie żyje
Rankiem 17 grudnia Zbigniew Godlewski już nie żył. Zginął na miejscu. Seria z karabinu maszynowego przeszyła głowę i klatkę piersiową. Jego ciało robotnicy położyli na drzwiach i ponieśli ulicą Świętojańską do centrum Gdyni. Przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, robotnicy otrzymali od księdza krzyż i kwiaty, które położyli przy ciele zabitego. Następnie zanieśli ciało pod budynek Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Po drodze przynajmniej dwa razy byli ostrzeliwani i obrzucani gazem łzawiącym tak, że musieli pozostawiać ciało na ulicy i chować się w okolicznych bramach. Z budynku Rady Narodowej wyszedł lekarz, Komandor Adam Kunert, który stwierdził zgon Zbigniewa Godlewskiego. Jeszcze wiele lat po tym mordzie komunistyczna propaganda utrzymywała, że tłum niósł rannego chłopaka i, gdyby mu udzielono pomocy, to by przeżył...! O śmierci syna Izabela i Eugeniusz Godlewscy dowiedzieli się z telegramu, jaki 18 grudnia wysłał jego przyjaciel, świadek mordu. Depesza była krótka: "Zbyszek nie żyje. Kazik."
Nocny pogrzeb
Rodzice próbowali zobaczyć ciało syna, ale, podobnie jak bliscy innych zamordowanych, nie mieli na to szans. Ze szpitala w Gdyni Redłowie odesłano ich do prokuratury. Tam usłyszeli z kolei, że jest sobota i nic się nie da załatwić do poniedziałku. Tymczasem 20 grudnia w niedzielę wieczorem u państwa Godlewskich zjawili się ludzie z Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku i poinformowali, że tego samego dnia odbędzie się pogrzeb. Pochówek Zbigniewa Godlewskiego miał miejsce po godzinie 23. na cmentarzu przy katedrze oliwskiej. W ten sposób, po cichu, bez możliwości godnego pożegnania, grzebano większość ofiar masakry na Wybrzeżu. Dopiero w marcu 1971 roku zwłoki Zbigniewa Godlewskiego zostały ekshumowane, a następnie pochowane na cmentarzu w Elblągu.
Janek Wiśniewski padł!
Wkrótce po grudniowej masakrze, inżynier ze stoczni Krzysztof Dowgiałło napisał "Balladę o Janku Wiśniewskim". Dowgiałło nie znał prawdziwej tożsamości chłopaka, którego niesiono na drzwiach. Wybrał więc popularne imię i nazwisko aby stworzyć symbol grudniowej masakry. W 40. rocznicę Grudnia ’70 Kazik Staszewski nagrał swoją wersję "Ballady o Janku Wiśniewskim". Piosenka jest motywem przewodnim filmu fabularnego "Czarny czwartek", który wejdzie do kin 25 lutego przyszłego roku.
Kazik Staszewski o Janku Wiśniewskim
Młodych Janków Wiśniewskich w grudniu 1970 roku było bardzo wielu. Tylko 3 spośród 18 zabitych w tym dniu w Gdyni miało więcej niż trzydzieści lat. Ofiary Czarnego Czwartku to w większości młodzi chłopcy, w wieku od 15 do 20 lat. Aż 37 – spośród 75 postrzelonych tego dnia osób – miało poniżej 20 lat.
(Pd)