Historia

"Wiosna panie sierżancie" na początek lata - pogodna komedia z gminnej Polski

Ostatnia aktualizacja: 28.06.2023 05:30
49 lat temu, 28 czerwca 1974 roku, w piątkowy wieczór odbyła się premiera filmu "Wiosna panie sierżancie" w reżyserii niezwykle znanego twórcy polskich komedii Tadeusza Chmielewskiego. 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneFoto: shutterstock/Fer Gregory

Wszyscy znamy jego filmy choćby z humorystycznego podejścia do prawdziwie polskich wad, które w ujęciu tego reżysera śmieszą, ale nie obrażają nikogo. Jak wszyscy wiemy, tak było w przypadku "Ewa chce spać", "Gdzie jest generał", "Pieczone gołąbki", "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" czy "Nie lubię poniedziałku". Wystarczy sięgnąć pamięcią, bo każdy z tych filmów pogodnie opowiadał o nas samych... podobnie było w przypadku i tego filmu - "Wiosna panie sierżancie" ocieplała wizerunki gminnej Polski, małych miasteczek, naszej polskiej kłótliwości i niekonsekwencji, ale przede wszystkim obdarzała ciepłym uczuciem funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej. Dziwne, prawda? Lecz kto z nas, ówczesnych widzów tego filmu, nie polubił właśnie trochę safandułowatego sierżanta Lichniaka.

Jak już pisaliśmy, na dzień premiery wybrano piątek, 28 czerwca 1974 roku, ostatni dzień roku szkolnego, początek wakacji. Wtedy większość z nas na wakacje ruszała dokładnie w takie miejsca jak wymyślony Trzebiatów nad Wisłą - niewiele różniący się od pięknego Trzebiatowa leżącego nad Regą, w północno-zachodniej Polsce, między Gryficami i Kołobrzegiem. Tam właśnie spotykaliśmy niewielkie społeczności, gdzie każdy znał każdego i choć czasem kłócili się między sobą zajadle, to równie mocno się wspierali i dbali o siebie... i jak się okazuje nie tylko o siebie, bo również o lubianego milicjanta, przedstawiciela przecież komunistycznych władz, a jednak ciepłego, dobrego i rozsądnego człowieka.

Ten typ narracji, przyjazny przedstawicielom władzy, "ludowej władzy", bo przecież sierżant był z ludu, był "nasz", "miejscowy", doprowadził do niezwykle pogodnej opowieści o "srogim" sierżancie Władysławie Lichniaku. Jak można było się spodziewać, z jednej strony był to dość nieprzejednany urzędnik państwowy, z drugiej zaś pełen ciepłych uczuć do obywateli i rodzącej się miłości do pięknej młodej urzędniczki pocztowej, Heli. Film z nostalgią pokazywał także już od jakiegoś czasu popularny wśród młodych mieszkańców miasteczek trend emigracji do dużych miast. Wszyscy kochają swojego sierżanta - Hela nawet chyba trochę bardziej - ale pragnienie innego życia, bogatszego, wielkomiejskiego, różnorodnego, niejednoznacznie gminnego, wygrywa z otaczającą rzeczywistością. Hela, z młodszym "amantem" wyjeżdża w ostatnich scenach do Nowej Huty, sierżant nie jest w stanie powstrzymać odpływającego z nimi promu. Taki "pogodny" dramat.

Jak na ironię, właśnie ten trend zasilania aglomeracji miejskich przez ambitną młodzież małych miasteczek, gminnych siedzib, wydaje się być alegorią wiosny rozwijającej się Polski, z nowoczesnymi miastami i przemysłem oferującym o wiele więcej niż "wiejska" rzeczywistość. Chmielewski, który był również autorem scenariusza, niezwykle delikatnie pokazuje kolejną prawdę o życiu ludzi, którzy się znają niemalże "na wylot" - ta znajomość pozwala na odrobinę pobłażliwości dla cudzych wad, gdzie nawet czyny niezgodne z prawem można zaakceptować, jeśli tylko użyć ich dla celów społecznych... to niewielka społeczność pozwala na resocjalizację sprawców różnych "przewin".

Z filmem związanych jest kilka ciekawostek. O ile Trzebiatów nad Wisłą jest miejscem wymyślonym, o tyle zdjęcia kręcone w prawdziwych miejscach nadały mu obraz Nieszawy i Ciechocinka. Jednak pierwsza wersja filmu kręcona była piętnaście lat wcześniej w Szydłowcu, Helę grała Elżbieta Czyżewska, a sierżant był srogi jak władza ludowa przełomu lat 50. i 60. i z pewnością mniej sympatyczny. W filmie z 1974 roku sierżant Lichniak jest już bohaterem, którego może polubić każdy widz, tym bardziej, że funkcjonariusz MO stara się obalić mity o "bezmyślności" milicjantów i przystępuje do eksternistycznej matury. Dość powiedzieć, że cała społeczność miasteczka, każdy na swój sposób, stara się mu pomóc w nauce.

Główną rolę zagrał Józef Nowak, aktor o dość miłym obliczu "dobrego wujka", srogiego ale i niebrutalnego, takiego co to prędzej pogrozi palcem niż nakrzyczy. Nowak wtedy miał już ponad trzydzieści ról filmowych na swoim koncie, choćby w "Eroice", "Zezowatym szczęściu", "Prawie i pięści", "Stawce większej niż życie", "Westerplatte", "Hubalu" czy "Wakacjach z duchami". Helę obdarzyła swoją urodą Małgorzata Pritulak - pamiętna Mirella z "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". W filmie zagrało także wielu mniej znanych aktorów i były to kapitalne role epizodyczne. Tu wspomnieć można Danutę Modyńską w roli położnej Michnikowej, Ryszarda Nawrockiego w roli malarza Gienka, Jana Himilsbacha w roli stolarza Marchelczyka, Wirgiliusza Grynia w roli rosyjskiego "sołdata" Kazakowa czy słynnego fotografika Witolda Dederkę w roli ludowego śpiewaka Ignacego Tumanka. 

Portal Filmowców Polskich przytacza opis dystrybutora: "Pogodna komedia rozgrywająca się w spokojnym miasteczku, gdzie komendant milicji jest obiektem uwielbienia wszystkich mieszkańców. Film jest apoteozą małej stabilizacji wczesnych lat siedemdziesiątych". Natomiast "Kino Polska" dopisuje: "Lichniak – sympatyczny sierżant MO, ze wzajemnością zakochany w swoim miasteczku i w lokalnej społeczności, ale bez wzajemności w pewnej dziewczynie. Polska lat 50. Gdzieś w tle lekko nakreślony »klimat epoki« – nie rozrachunkowo i politycznie, ale ciepło i z humorem. Będzie więc i aresztowanie »bikiniarza« za długie włosy, wąskie nogawki i kolorowe skarpetki, i imperialistyczna stonka ziemniaczana przywożona »dla sierżanta« aż spod Siedlec, i kilka innych smakowitych kąsków, w tym – niezawodny komediowo bimber". Wydaje się więc, że film ten jest idealnym początkiem wakacji... pogodny, ciepły, pełen humoru i o nas samych. Warto go obejrzeć raz jeszcze, do czego szczerze zachęcamy. Zapewne znajdziemy tam wiele naszych nieśmiertelnych narodowych cech... tylko Milicji już nie ma (i dobrze!).

PP

 

Zobacz więcej na temat: HISTORIA FILM