6 października 1971 roku czterdzieści minut po północy wyleciała w powietrze aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Wybuch był spowodowany detonacją trotylu odpalonego za pomocą przewodów elektrycznych. Ładunek wybuchowy został podłożony w kanale centralnego ogrzewania w korytarzu oraz pod aulą. Straty oszacowano na 4 miliony ówczesnych złotych.
Nagrody dla morderców
W tym dniu miało się tam odbyć obchodzone w całej Polsce święto Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Jak co roku zasłużeni dla reżimu komunistycznego funkcjonariusze mieli otrzymać nagrody i odznaczenia. Wśród nagrodzonych byli również ci, którzy kilka miesięcy wcześniej w grudniu 1970 roku brali udział w robotniczej masakrze na Wybrzeżu. Jednym z takich ludzi był podpułkownik Julian Urantówka, komendant wojewódzki MO w Opolu, który w grudniu 1970 pełnił taką funkcję w Szczecinie, gdzie od kul wojska i milicji zginęło 16 osób.
W imię prawdy
Sprawcami wybuchu byli pracownicy uczelni, bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie, którzy w ten sposób chcieli zaprotestować przeciwko nagradzaniu morderców. Pierwszy z nich skonstruował i rozmieścił ładunki, drugi dokonał odpowiednich obliczeń potrzebnych do detonacji. W wyniku wybuchu nikt nie został ranny, gdyż Jerzy Kowalczyk - wbrew późniejszym oskarżeniom prokuratora - dokładnie sprawdził, czy w czasie detonacji w auli oraz jej pobliżu znajdowały się jakiekolwiek osoby, a ładunki zostały tak rozmieszczone, że siła wybuchu została skierowana w górę.
Śledztwo
W grudniu 1971 roku rozpoczęły się regularne przesłuchania studentów oraz pracowników WSP. Ogółem przesłuchano niemal 600 osób. Niektórzy z nich godzili się na współpracę z SB. Mając na uwadze fakt, że w pobliżu auli mieściła się Katedra Fizyki WSP, śledczy doszli do wniosku, że za październikową eksplozję odpowiadał ktoś z pracowników uczelni, osoba, która w sposób swobodny mogła korzystać z uczelnianych pomieszczeń. Sprawę Kowalczyków rozpracowywała siatka agentów, a informacje o nich, poprzez osobiste kontakty, mieli zbierać tajni współpracownicy SB. W ramach operacji o kryptonimie "Mrowisko" odbyto z nimi ponad 200 spotkań, co zaowocowało uzyskaniem 112 informacji na temat Kowalczyków. Bracia stali się głównymi podejrzanymi w śledztwie. W ich mieszkaniu zainstalowano podsłuchy.
- To ich rozmowy bezwiedne, bez świadomości, że są podsłuchiwani, doprowadziły do zguby. Okazały się one później dowodem koronnym. Rozmawiali niefrasobliwie, chociaż powściągliwie, raczej zdaniami niepełnymi, a jednak na podstawie tych rozmów SB zorientowała się, że to oni mogli zniszczyć pomieszczenie - napisał Jacek Wegner w swojej książce pt. "Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków".
Aresztowanie
29 lutego Jerzy i Ryszard Kowalczykowie zostali aresztowani, po czym przewiezieni do Komendy Wojewódzkiej MO, gdzie umieszczono ich w oddzielnych pomieszczeniach znajdujących się w piwnicach. Tego samego dnia funkcjonariusze SB przeszukali mieszkania krewnych oraz znajomych aresztowanych braci. Kowalczykom postawiono zarzuty o udział w wysadzeniu auli WSP oraz planowanie kolejnych zamachów
W kwietniu 1972 roku Kowalczyk przyznał się do wysadzenia auli. W czasie kolejnych przesłuchań wyjawił przebieg przygotowań do detonacji, przyznając się także do zbierania niewybuchów z czasów II wojny światowej za pomocą własnoręcznie skonstruowanego wykrywacza metali. Stwierdził, że gromadził w magazynie materiały wybuchowe, które miały być użyte już w marcu 1971 r., kiedy to w auli WSP w Opolu gościł premier PRL, Józef Cyrankiewicz.
Proces
28 sierpnia 1972 roku w Sądzie Wojewódzkim w Opolu rozpoczął się proces obu braci.
Jerzemu Kowalczykowi postawiono zarzuty wysadzenia auli WSP oraz wzięcia udziału w innych przestępstwach, m.in. podpaleniu budowli we wsi Rząśnik. Oskarżony przyznał się do zarzutów tłumacząc, że wydarzenia w nocy z 5 na 6 października były swoistą "manifestacją antyustrojową". Z kolei Ryszard Kowalczyk, oskarżony o pomoc w przygotowaniu eksplozji, odwołał wszystkie swoje dotychczasowe zeznania.
Prokuratorzy zażądali dla obu braci kary śmierci tłumacząc, że wysadzając aulę nie liczyli się z ewentualnymi ofiarami w ludziach.
8 września 1972 r. Sąd Wojewódzki w Opolu uznał Kowalczyków za winnych wybuchu w auli WSP. Jerzy został skazany na karę śmierci, a Ryszard dostał 25 lat pozbawienia wolności.
Jerzy Kowalczyk uznany został winnym tego, że: "W okresie od 1969 r. do dnia 6 października 1971 r. w Opolu, działając w celu wrogim Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz w celu osłabienia władzy ludowej i wywołania zaburzeń, gromadził materiał wybuchowy, dokonywał stosownych pomiarów dla określenia ilości materiału wybuchowego koniecznego do zniszczenia części budynku Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu wraz z aulą, w której z okazji świąt państwowych i innych uroczystości odbywały się spotkania i akademie o charakterze politycznym oraz zebrania przedstawicieli władz politycznych i państwowych i aby w ten sposób dokonać również gwałtownego zamachu na życie uczestniczących w tego rodzaju zebraniach działaczy politycznych i państwowych, a następnie w zamiarze popełnienia tego czynu, przebywał w warsztatach katedry fizyki w dniach 13 i 14 marca 1971 r., ale odstąpił wówczas od zamierzonego czynu nie powiadamiając jednak o tym władz powołanych do ścigania, zaś w lipcu i wrześniu 1971 r. przychodził do gmachu uczelni aby zrealizować powyższy zamiar, czego jednakże nie dokonał z przyczyn od siebie niezależnych, bowiem w tym czasie zebrania się nie odbyły, a zdecydowawszy się ostatecznie tylko na zniszczenie samego budynku, w nocy z 5 na 6 października 1971 r. spowodował odpalenie ładunku, na skutek czego nastąpiło zawalenie się posadzki auli i części stropu oraz zniszczenie wnętrza auli, co pociągnęło za sobą straty w kwocie ok. 4.000.000 złotych na szkodę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu” - to jest zbrodni określonej w art. 11 § 1 kk z 1969 r. w zw. z art. 126 § 1 kk z 1969 r. oraz w art. 127 pkt 1 kk z 1969 r. i za to skazany na karę śmierci".
W grudniu 1972 roku wyroki zostały utrzymane w mocy przez Sąd Najwyższy.
Wysokie wyroki zasądzone na sprawców wybuchu w auli WSP wzbudziły protesty wśród niezależnej opinii publicznej w Polsce i w krajach zachodnich. Petycję, w której domagano się złagodzenia kar dla braci, podpisało 6 tys. Polaków, w tym ludzie kultury, sztuki i Kościoła.
W styczniu 1973 roku Rada Państwa złagodziła wyrok na Jerzego Kowalczyka, skazując go - podobnie jak jego brata - na 25 lat więzienia. W latach 80. z inicjatywy działaczy opozycji demokratycznej, m.in. członków Solidarności oraz Komitetów Obrony Więzionych za Przekonania domagających się uwolnienia więźniów politycznych prowadzono akcję społeczną pod hasłem "Uwolnić braci Kowalczyków".
Działania te przyniosły efekt - bracia Kowalczykowie zostali warunkowo zwolnieni z więzień: Ryszard w 1983 r., Jerzy w 1985 r. W następnych latach nie skasowano im wyroków, co umożliwiałoby ich rehabilitację. W 1991 r. z inicjatywy prezydenta Lecha Wałęsy skazanie Ryszarda Kowalczyka uległo zatarciu, przez co - w świetle polskiego prawa - stał się on osobą niekaraną.