Mija 30 lat od ogłoszenia bojkotu aktorskiego, który był odpowiedzią na stan wojenny wprowadzony przez komunistyczne władze. Na znak protestu artyści blisko rok, począwszy od stycznia do listopada 1982 roku, odmawiali występów w Polskiej Telewizji i Polskim Radiu.
WIĘCEJ W SERWISIE STAN WOJENNY. ZAPRASZAMY
Idea wyszła od władz Związku Artystów Scen Polskich, choć ten nie wydał oficjalnej odezwy. Bojkot przybrał na sile od 13 stycznia 1982 roku, czyli miesiąc od wprowadzenia stanu wojennego. Zgodnie z niepisaną umową, dopuszczalny był jedynie udział aktorów w spektaklach na deskach teatrów, w widowiskach estradowych i filmach kinowych.
Do podziemia
Życie artystyczne zeszło też częściowo do podziemia, powstał niezależny Teatr Domowy, aktorzy występowali w domach, kościołach i salach katechetycznych. Szacuje się, że w całym kraju do bojkotu przystąpiło kilkuset artystów. W tym gronie byli między innymi, Zbigniew Zapasiewicz, Jan Englert, Joanna Szczepkowska, Krzysztof Kolberger, Emilian Kamiński, Ignacy Gogolewski. Bojkot nazywany najdłuższym strajkiem w historii PRL, okazał się niezwykle skuteczny. Spowodował zatrzymanie produkcji Teatru TV, władze były zmuszone przenieść do telewizji przedstawienia z pozastołecznych teatrów, gdzie protest był słabszy. Bojkotowi towarzyszyło gremialne oddawanie legitymacji PZPR, w niektórych teatrach z braku członków rozwiązano Podstawowe Organizacje Partyjne.
Żadna praca nie hańbi
Aktor Emilian Kamiński, współtwórca niezależnego Teatru Domowego, podkreślił, że bojkot mediów w stanie wojennym był w jego przypadku czymś naturalnym, bo już od wczesnej młodości bojkotował PRL-owską władzę i system. - Ta sytuacja była dla mnie naturalna, a sam bojkot był niemal spełnieniem moich marzeń. Byłem dumny z tego, że jest tylu odważnych ludzi, manifestujących swoją niechęć do reżimu. To mi się bardzo podobało, dlatego się pod tym podpisałem. Żyłem wtedy z pracy w nielegalnej firmie budowlanej, którą założyłem. Remontowałem ludziom mieszkania, zajmowałem się pracami stolarskimi czy hydrauliką. Wielu moich kolegów, uczestniczących w bojkocie, m.in. w ten sposób sobie radziło – opowiadał.
Łamistrajki
Była też część środowiska aktorskiego, która otwarcie współpracowała z mediami lub popierała stan wojenny. Publiczność ich "wyklaskiwała" albo "wychrząkiwała". W ten sposób został potraktowany między innymi Stanisław Mikulski w Teatrze Polskim, Janusz Kłosiński w Narodowym i śpiewak Kazimierz Kowalski w Teatrze Wielkim w Łodzi.
Nic wielkiego?
- Pewnie, że bywało trudno - były przesłuchania, próby zgarnięcia, miałem przykry przypadek, który odbił się trochę na moim zdrowiu, ale chyba nie trzeba tego wspominać. Kiedyś jakaś dziennikarka zadała mi pytanie: "Co pan czuł cierpiąc za miliony?". Odpowiedziałem, że miliony cierpiały bardziej ode mnie. Nic takiego nie zrobiłem, zachowywałem się wtedy tak, jak przez całe życie, w tym naprawdę nie ma nic wielkiego. Tym bardziej, że w stanie wojennym byli ludzie, którzy naprawdę się poświęcili - oddali swoje zdrowie, życie. W porównaniu z nimi nie czuję się nikim ważnym - podkreśla Emilian Kamiński.
Koniec bojkotu
Do zakończenia bojkotu wezwał, na wniosek samych aktorów, prymas Józef Glemp w homilii wygłoszonej 29 listopada 1982 roku w kościele Nawiedzenia NMP w Warszawie podczas widowiska "Modlitwa o zmierzchu", w którym brało udział wielu aktorów, uczestników akcji. Karą za polityczne zaangażowanie środowiska aktorskiego było rozwiązanie ZASP przez władze w grudniu 1982 roku.