W zależności od kierunku wyjazdu, obok stroju kąpielowego w walizce lądowały skrzętnie opakowane wazony kryształowe, krem nivea i … biseptol.
- Wszystkie kraje socjalistyczne były krajami niedoboru – twierdzi profesor Jerzy Kochanowski, z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. – Nawet w takich krajach, które z punktu widzenia Polski wydawały się oazami dobrobytu, jak NRD (Niemiecka Republika Demokratyczna), występowały niedobory. Do NRD też przywożono i wywożono stamtą różne produkty – podkreśla profesor Kochanowski.
Zupełnie co innego wieziono na Węgry, a co innego do Rumunii. Kierunek węgierski był nazywany żartobliwie "szlakiem kryształowym". Natomiast do Rumunii Polacy wieźli biseptol. Ten antybiotyk w tamtym kraju pełnił rolę środka antykoncepcyjnego.
- Na granicy podczas kontroli celnych Polacy często przeżywali ogromny stres – wspomina Anna Pawłowska, emerytowany pracownik biura podróży. – Kiedy na granicy opuszczaliśmy autokar, tak aby celnicy mogli go skontrolować, jednemu z uczestników wycieczki rozbił się kryształowy wazon opowiada pilotka. - Bardzo długo trwały wyjaśnienia w jakim celu przewoził taki przedmiot.
Polacy nie jeździli zwiedzać, ale handlować. Wyjazdy turystyczne były tak naprawdę wyjazdami w celach zarobkowych.
Za czeskie korony czy radzieckie ruble można było w Niemczech, Austrii czy we Włoszech bardzo korzystnie kupić złoto i potem przywieźć je do Polski i sprzedać.
Bardzo skomplikowane były te rozliczenia, ale pewne jest jedno, Polacy dobrze zarabiali na tych operacjach handlowych i jak stwierdził profesor Jerzy Kochanowski, naszemu społeczeństwu przysługuje za to Nobel ekonomiczny.
Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Nobel ekonomiczny nam się należał" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00
(ah)