Trzy lata wcześniej na Międzynarodowej Konferencji Telegraficznej w Berlinie przyjęto sygnał SOS jako umowny sposób wzywania pomocy. Wprowadzono go ze względu na łatwy do zapamiętania układ, który, przesyłany kodem Morse’a ma postać następującą: trzy sygnały krótkie (kropki), trzy długie (kreski) i na koniec – ponownie trzy krótkie.
Gdyby nie SOS, z najbardziej znanej katastrofy morskiej – katastrofy "Titanica” – z kwietnia 1912 roku nikt nie uszedłby z życiem. Nadanie tego właśnie sygnału pozwoliło ocalić 706 osób.
Tamtej nocy północny Atlantyk przemierzał właśnie brytyjski statek "Carpathia”. Radiotelegrafista zdołał z powodzi trzasków wyodrębnić słowa, które składały się na pilny telegram.
Na początku nie zastanawiano się, co litery SOS mogą oznaczać. Później zaczęto dorabiać do kodu różne fantastyczne interpretacje. Tłumaczono go na przykład jako "Save Our Souls”. "Ocalcie nasze dusze”.
Przy obecnym wysokim poziomie techniki alfabet Morse'a jest używany dość rzadko. Marynarze, piloci, ratownicy na co dzień posługują się nowoczesnymi urządzeniami komunikacyjnymi i nawigacyjnymi. Kiedy jednak zdarza się awaria, wtedy sygnał wywoławczy SOS, jest tak samo skuteczny jak 100 lat temu.