Autor, będąc adiutantem Naczelnego Wodza, generała Jerzego Sosnkowskiego odsłania nam kulisy funkcjonowania polskiego rządu. Z jego wspomnień rysuje się ponury obraz generała Władysława Sikorskiego, profesora Stanisława Kota ambasadora rządu polskiego w Moskwie po podpisaniu umowy Sikorski-Majski, ale także szarej eminencji polskiego rządu, Józefa Retingera czy nawet Stanisława Mikołajczyka. Wszyscy oni mieli wspólny mianownik, któremu na imię magiczne słowo - władza. W trosce o swoje pozycje posuwali się do rzeczy najgorszych. Sikorski podsycany przez Kota ciągle tępił "senatorów”, jak mawiano o oficerach sanacji. Jego obawy przed ich spiskami spowodowały że zdecydował się, zresztą przy poparciu Anglików, na czyny niegodne, żeby nie powiedzieć zbrodnicze.
To Sikorski w końcu skazał na pewną śmierć generała Karaszewicza-Tokarzewskiego, wysyłając go do Lwowa, po to tylko, żeby przejąć całkowitą kontrole nad ZWZ-tem. Wiadomo było, że Karaszewicz-Tokarzewski zostanie natychmiast rozpoznany i aresztowany przez Sowietów. To także Sikorski, przy wsparciu Anglików, stworzył haniebny obóz, w którym zamknięci zostali na czas wojny polscy żołnierze. Chcieli walczyć z bronią w ręku. Ich jedynym przestępstwem było to, że wywodzili się z kręgów sanacji. Wielu z nich, nie mogąc się pogodzić z tym, że nie będą walczyć z wrogiem i zostali potraktowani jak najgorsi przestępcy, popełniło samobójstwo. To ich krew ma niewątpliwie na swoich rękach Sikorski. Sikorski jest też odpowiedzialny za śmierć Wieniawy-Długoszewskiego, człowieka, który praktycznie oddał mu władzę w imię interesów Polski, mianując go… ambasadorem na Kubie. Wieniawa, chcąc walczyć na froncie, nie zniósł tej zniewagi i rzucił się w dół z tarasu domu w Nowym Jorku.
O knowaniach Kota pisało wielu polityków. Rzadko można spotkać coś pozytywnego na jego temat w literaturze wspomnieniowej. Chorobliwie nie znosił "senatorów" i miał wielki wpływ na działania Sikorskiego. Retinger to postać najbardziej zagadkowa. Babiński uważa go raczej za brytyjskiego szpiega. Przytacza niewiarygodną historię, jak to Retinger przyleciał po Sikorskiego z Anglii do upadającej Francji i zabrał go na jeden dzień do Londynu. Nikt nie wie, co robił w tym czasie w Londynie Sikorski.
Babiński przytacza wiele takich zagadkowych historii. Mikołajczyk, we wspomnieniach Babińskiego, również jawi się nam jako czarny charakter, człowiek żądny władzy ponad wszystko. Nie waha się iść na ustępstwa wobec sowieckiego dyktatora Józefa Stalina. Upokarza się w czasie wizyty Moskwie. Usuwa wszystkich, którzy stoją mu na drodze do realnego objęcia przez niego rządów Polsce. To on niszczy polski rząd na emigracji. Najpierw za podszeptami premiera Wielkiej Brytanii - Winstona Churchilla, który działając jak marionetka Stalina usuwa z rządu Sosnkowskiego, a potem sam pozostawia rząd, którego był premierem i udaje się do Polski, gdzie naiwnie wierzy, że komuniści pozwolą mu na przejęcie władzy. A gdy w końcu pojmuje swój błąd - zostawia wszystkich, którzy poświęcali się dla niego w kraju i ucieka z Polski.
fot. Wydawnictwo FINNA
Na koniec to właśnie Mikołajczyk jest zwolennikiem Powstania Warszawskiego, traktując je jako kartę przetargową w rozmowach ze Stalinem. I to on de facto dał pozwolenie z ramienia rządu na jego wybuch, wbrew opinii Naczelnego Wodza - generała Sosnkowskiego. Jak się okazało - Powstanie Warszawskie nie było żadnym atutem, a Stalin z premedytacją je zamordował, wstrzymując ofensywę Armii Czerwonej i zakazując lądowania samolotów alianckich na swoim terytorium. W ten sposób skazywał załogi na lot powrotny, bez odpoczynku z powrotem do Włoch.
Osobnym rozdziałem jest przedstawienie przez autora podłych zachowań rządu brytyjskiego i amerykańskiego. Churchill i prezydent Stanów Zjednoczonych - Franklin Delano Roosvelt w oczach autora byli w zasadzie marionetkami w ręku Stalina. Stalin wykorzystywał ich zręcznie do nacisków na rząd polski. Będąc w tragicznej sytuacji, gdzie nawet sojusznicy brali stronę Stalina, polski rząd cały czas musiał się uginać przed żądaniami sojuszników. Początkowo były to żądania zmian w rządzie, potem uznania nowej granicy, a w końcu oddanie Polaków w objęcia sowieckiej Rosji w Teheranie i Jałcie.
Do dzisiaj ani rząd brytyjski ani amerykański nie powiedzieli jednego słowa - "przepraszam" za oddanie całego pokolenia Polaków w niewolę rosyjską. Winston Churchill, gdy w czasie "zimnej wojny", zrozumiał swój błąd i wstydził się swojego poparcia udzielonego żądaniom Stalina, nagle stał się gorącym zwolennikiem użycia przez Amerykanów bomby atomowej przeciw Sowietom. Churchill użyłby jej, gdyby miał taką możliwość! Życie ludzkie nigdy nie stanowiło dla Churchilla problemu. Dał temu wyraz już podczas pierwszej wojny światowej, gdzie wskutek jego "idee fixe" przeprowadzono nieudaną próbę zdobycia Dardanele (bitwa o Gallipoli), gdzie zginęło ponad 130 000 ludzi.
Tylko pojedynczy zwykli ludzie, którzy zrozumieli, jaką podłość uczynił ich rząd, zdobyli się na słowo "przepraszam" wobec Polaków. Jednym z nich był dowódca brytyjskiego okrętu podwodnego, który gościł u siebie komandora Romanowskiego i kapitana Kłopotowskiego, dowódców ORP "Dzik" i "Sokół", słynnych polskich bliźniaków na Morzu Śródziemnym. W czasie przyjęcia wydanego na ich cześć BBC podawało właśnie informacje o Jałcie i o nowej granicy Polski. Gdy Polacy to usłyszeli, po ich twarzach płynęły łzy. "Ja Was, panowie, przepraszam" - usłyszeli od brytyjskiego komandora, który zrozumiał dramat Polaków…