Wczoraj liberałowie-centryści zaapelowali do innych frakcji, by nie popierały kandydatów z krajów, wobec których rozpoczęto procedurę związaną z artykułem 7 unijnego traktatu, czyli z Polski i Węgier.
Wcześniej ustalenia między grupami dotyczące podziału miejsc, wyliczone metodą D'Hondta w ubiegłym tygodniu, już zostały złamane, bo według nich stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego miało przypaść kandydatowi konserwatystów. Był nim Zdzisław Krasnodębski, który nie został wybrany. Stąd teraz pytania Polaków.
- Musimy wiedzieć, co tu się będzie działo, czy to był tylko wybryk, czy to jest jakaś część większej całości - powiedział szef konserwatystów Ryszard Legutko, który rozmawiał o tym wczoraj z liderem chadeków Manfredem Weberem. - Nie wyobrażamy sobie jakiegokolwiek agresywnego postępowania wobec nas. Albo jesteśmy w grupie, która podejmuje decyzje, albo stosuje się wobec nas środki pozaprawne i nieetyczne - dodał.
To samo dotyczy stanowisk wiceprzewodniczących. - Jest pytanie o to, czy Parlament będzie działał na dotychczasowych warunkach, tak jak w poprzedniej kadencji, gdzie nam się dobrze współpracowało, mimo wszelkich różnic politycznych - powiedział europoseł Zdzisław Krasnodębski, który jest kandydatem konserwatystów na stanowisko wiceprzewodniczącego komisji przemysłu i energii.
IAR/dad