Ambasador podsumowując pierwsze 10 miesięcy swojej misji (przyjechał do Londynu 14 lutego) przyznał, że ten okres okazał się niespodziewanie obfity w doniosłe wydarzenia, bo zaczął się on od rosyjskiej inwazji na Ukrainę, co stało się absolutnym priorytetem działań. Później była śmierć królowej Elżbiety II, a także dwukrotna zmiana premiera Wielkiej Brytanii.
Wspomina, że pierwszą osobą, z którą się spotkał po przyjeździe, był ambasador Ukrainy Wadym Prystajko i wówczas jeszcze wszyscy mieli nadzieję, że nie dojdzie do inwazji na pełną skalę. "Ale niestety, 10 dni po moim przyjeździe faktycznie zaczęła się wojna. Nasza współpraca ze stroną brytyjską od początku była bardzo dobra, a Brytyjczycy okazali się bardzo wiarygodnymi partnerami. Miałem takie wrażenie, że od początku rozumieli, iż nie jest to jakaś tam wojna gdzieś na peryferiach, lecz jest to zagrożenie dla całej Europy. Zapewne wynika to z ich własnych doświadczeń, bo zabójstwo Aleksandra Litwinienki czy próba otrucia Siergieja Skripala pokazały im, że Rosja jest w stanie działać wszędzie" – mówi Piotr Wilczek.
Na dowód dobrych relacji polsko-brytyjskich ambasador przytacza listę wizyt i spotkań, które w tym czasie się odbyły. – Polskę dwukrotnie odwiedził premier Boris Johnson, prezydent Andrzej Duda był w Wielkiej Brytanii w kwietniu oraz we wrześniu na pogrzebie królowej Elżbiety II, gdy również rozmawiał z premier Liz Truss, premier Mateusz Morawiecki był w Londynie na spotkaniu Borisa Johnsona z szefami rządów Grupy Wyszehradzkiej, minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau brał udział w Zgromadzeniu Parlamentarnym OBWE w Birmingham, a jego odpowiednik James Cleverly – w Szczycie OBWE w Łodzi i obaj ministrowie kilkakrotnie odbyli spotkania dwustronne przy różnych okazjach.
Wielokrotnie wizyty składali ministrowie obrony Mariusz Błaszczak i Ben Wallace, ponadto intensywna była współpraca parlamentarna, np. poprzez wizyty posłów z komisji obrony Sejmu i Izby Gmin.
"Jestem szczególnie zadowolony ze skali współpracy polsko-brytyjskiej w odniesieniu do pomocy udzielanej Ukrainie, ale również asertywnej polityki wobec Rosji. Tuż przed rosyjską agresją na Ukrainę udało nam się uzgodnić trójstronny format współpracy: Polska-Ukraina-Wielka Brytania. W tym formacie odbywają się spotkania na szczeblu ministerialnym – jak np. spotkanie ministrów spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, Jamesa Cleverly’ego i Dmytro Kułeby na marginesie posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ we wrześniu" – wskazuje polski ambasador.
Piotr Wilczek zwraca uwagę, że aktywna rola w pomocy dla Ukrainy, jaką Polska od początku odgrywa od początku inwazji, niesamowicie poprawiła percepcję Polski w oczach Brytyjczyków. "Wszystkie media, nawet te, które przedtem czasami krytykowały Polskę, teraz zwracają uwagę na wyjątkową naszą postawę, jeśli chodzi o Ukrainę. Polska jest dla Wielkiej Brytanii kluczowym sojusznikiem, chociażby dlatego, że jest najbliżej Ukrainy, więc stała się swego rodzaju hubem pomocowym i wiele z tej brytyjskiej pomocy przechodzi przez nasz kraj. Ale postawa mediów jest bardzo ważna, bo wzmacniają one świadomość, że tak jak było braterstwo broni w czasie II wojny światowej, tak dziś jest współpraca w powstrzymywaniu rosyjskiego barbarzyństwa" – podkreśla.
Dodaje, że inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała duże zainteresowanie brytyjskich polityków sytuacją migracyjną/uchodźczą w Polsce i w konsekwencji przyjazd wielu z nich na granicę polsko-ukraińską (np. ówczesna minister spraw wewnętrznych Priti Patel, wiceminister ds. bezpieczeństwa Tom Tugendhat, laburzystowska posłanka Catherine West czy były premier David Cameron).
Wskazuje też, że wielu Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii zaangażowało się spontanicznie w organizację zbiórek rzeczy potrzebnych Ukraińcom; dzięki czemu Polacy pokazali się jako społeczność potrafiąca szybko zorganizować się w sytuacjach kryzysowych, i to również zostało zauważone i docenione przez Brytyjczyków.
Ambasador podkreśla, że choć priorytetem działań stała się wojna na Ukrainie, to kończący się rok był także okresem intensywnej współpracy ekonomicznej, w tym w kwestii bezpieczeństwa energetycznego, naukowej czy działań na rzecz promocji języka polskiego. W tej ostatniej kwestii wymienił to, że po okresie pandemii można było powrócić do realizacji projektu Polish After School Club, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem brytyjskich szkół podstawowych i średnich, i jest skromnym, ale ważnym uzupełnieniem działalności polskich szkół sobotnich.
Mówiąc o Polonii w Wielkiej Brytanii ambasador zauważył, że szacunki dotyczące liczby Polaków wskazują, że sporo z nich zdecydowało się na powrót do kraju – także wskutek różnych utrudnień spowodowanych przez brexit – a Polska zyskuje na tym, jeśli jej obywatele nabywszy doświadczenie za granicą wracają, inwestują, otwierają firmy, stąd polski rząd cały czas zachęca do powrotów. Zarazem zwraca uwagę, że Polacy są znacznie mocniej osadzeni w Wielkiej Brytanii niż imigranci z wielu innych krajów i jest to kapitał w relacjach polsko-brytyjskich, który należy wykorzystywać.
"Musimy pamiętać, że na mocy Polish Resettlement Act z 1947 r. mogło się tutaj osiedlić ok. 200 tys. Polaków. Tu są groby tych, którzy przyjechali, tu są ich dzieci, wielu z nich osiągnęło sukces zawodowy i to jest też fundament, na którym budujemy naszą obecność. Są kraje, których obywatele w dużych liczbach tutaj przyjechali, a które nie mają takich instytucji, jakie my mamy, np. Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, Ognisko Polskie czy Instytut Sikorskiego" – wyjaśnia Piotr Wilczek.
PAP/ks