Polityk pytany o relacje Polski z Ukrainą podkreślił, że Ukraina jest tak samo funkcjonującą demokracją i tak samo jak wiele innych państw podlega naciskom zewnętrznym i wewnętrznym. Zaznaczył, że w polityce zagranicznej jednak nie powinno się ulegać przesadnym emocjom. "Moje rozumienie polityki w regionie jest takie, że należy stawiać przede wszystkim na te państwa, które są sprawdzonymi sojusznikami i na te, z którymi ma się wspólny interes. Na miejscu Kijowa nie zrażałbym do siebie sprawdzonych partnerów" - zaznaczył.
Jak tłumaczył, wsparcie państw Europy Zachodniej dla Ukrainy jest bardzo potrzebne, ale były czasy, kiedy nie było ono realizowane w sposób ciągły i stały. Wskazał, że zdarzały się momenty, gdy stawiano raczej na dialog z Moskwą. "Przestrzegałbym więc ukraińskich analityków, dyplomatów i decydentów przed myśleniem, że mogą poszukiwać dalszych partnerów kosztem relacji z sąsiadami. Wystąpienie prezydenta Zełenskiego w Nowym Jorku zostało źle przyjęte nie tylko w Polsce, lecz także w regionie. Wielu z nas, z grona państw wschodniej flanki, uznało, że taki sposób komunikacji i taka polityka są trudne do zaakceptowania" - mówił Przydacz.
"Wobec Ukrainy prowadzimy przemyślaną politykę zagraniczną. Także w imię własnego bezpieczeństwa. Nasze wsparcie wynikało z tego, że uważaliśmy i wciąż uważamy, iż świat oparty o zasady prawa międzynarodowego, w tym integralności terytorialnej, to świat bezpieczniejszy" - podkreślił szef Biura Polityki Międzynarodowej w KPRP. Dodał, że Polska ma świadomość neoimperialnej i neokolonialnej polityki rosyjskiej, toteż głównym celem jest utrzymanie jej jak najdalej od polskiej granicy.
Ocenił, że życzliwość Polski i Polaków została okazana w najtrudniejszym dla Ukrainy momencie, a Polacy i polski rząd zdał egzamin z przyzwoitości oraz właściwego zrozumienia własnego interesu bezpieczeństwa. Przypomniał m.in o wysyłanej na Ukrainę broni.
"To, że Kijów poszukuje dzisiaj jakiegoś dodatkowego wsparcia, jest w pewnym sensie zrozumiałe, dopóki nie dzieje się to kosztem dotychczasowych sojuszy. Bo w polityce zagranicznej wiarygodność ma niebagatelne znaczenie, raz utracona jest bardzo trudna do odzyskania. Polska realizowała wsparcie dla Ukrainy w oparciu o analizę własnego bezpieczeństwa. Ale mamy też inne interesy. Jeśli nie będą szanowane, jasne jest, że będzie to wpływać na każdą naszą decyzję" - podkreślił.
Dopytywany, zaznaczył, że Polska na pewne sprawy nie może się zgodzić. "Wspieramy Ukrainę, ale za naszych rządów nigdy nie było i nie będzie tak, że interes jakiegokolwiek innego państwa stawia się wyżej niż interes Polski. Los polskich rolników jest ważny, podobnie jak nasze, polskie, bezpieczeństwo" - wyjaśnił. Dodał, że "jeżeli w przypadku relacji z Ukrainą te interesy są zbieżne, będziemy współpracować, ale tam, gdzie pojawia się spór – będziemy twardo bronić naszego interesu".
Marcin Przydacz wskazał, że celem polityki zagranicznej jest realizacja interesu naszego kraju. Odnosząc się do krytyki, ocenił, że "od długiego czasu w naszym wewnętrznym dyskursie politycznym jest tak, że cokolwiek zrobi strona rządząca, i tak będzie ostro krytykowane przez opozycję". Dodał, że często dzieje się to wbrew interesowi wszystkich.
PAP/ks