Szef resortu spraw zagranicznych pytany o działania związane z uzyskaniem od Niemiec reparacji w związku ze szkodami poniesionymi w trakcie II wojny światowej ocenił, że "Polska zainicjowała bezprecedensową pod względem skali i zakresu akcję dyplomatyczną, zmierzającą do poinformowania społeczności międzynarodowej o istnieniu polskich roszczeń odszkodowawczych wobec Niemiec".
Dodał, że negatywna odpowiedź Niemiec na notę z żądaniem zadośćuczynienia, wysłaną przez polski rząd, nie była zaskoczeniem.
Polityka Niemiec względem Polski
Ocenił, że po zakończeniu zimnej wojny "Niemcy bez skrupułów wykorzystywali fakt, że Polska, państwo zrujnowane w wyniku ich agresji i okupacji, wyniszczone dekadami komunistycznego panowania, aspirujące do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej, była uzależniona od ich poparcia". "I kolejne niemieckie rządy bezwzględnie wykorzystywały swoją przewagę nad Polską, proponując oparcie stosunków z naszym krajem na historycznej amnezji i skoncentrowanie się na "wspólnej przyszłości w naszym europejskim domu". Czyniły to bezwzględnie, uciekając się do nacisków, a nawet gróźb" - zaznaczył.
Dopytywany wyjaśnił, że sam był adresatem takich gróźb - jeszcze przed objęciem urzędu szefa MSZ. "Słyszałem od niemieckich dyplomatów, że Polska będzie musiała się liczyć z poważnymi konsekwencjami, jeśli zagrozi niemieckim interesom w dwóch obszarach: będzie blokować budowę gazociągu Północnego i zażąda reparacji za krzywdy i szkody poniesione w czasie II wojny światowej" - wyjaśnił, dodając, że słyszał także sugestię, że sprawa odszkodowań może otworzyć kwestię zachodniej granicy Polski. Zaznaczył, że ten język i tego rodzaju argumenty są niedopuszczalne między sojusznikami i dobrymi sąsiadami.
Minister ocenił, że celem polityki kolejnych rządów RFN było zredukowanie piętna, jakie ciążyło na państwie niemieckim po II wojnie światowej. Jak tłumaczył, ograniczenie tej odpowiedzialności polegało na wykopaniu rowu mariańskiego między III Rzeszą, państwem nazistowskim a współczesnym państwem niemieckim. Jednocześnie Rau podkreślił, że Polska wie, że ma do czynienia z dłużnikiem unikającym odpowiedzialności poprzez próbę zmiany tożsamości.
Pytany o działania resortu podczas jego kadencji odpowiedział, że w polityce zagranicznej kierowano się trzema fundamentalnymi zasadami. "Przede wszystkim nie było dla nas ważniejszej kwestii niż bezpieczeństwo Polski i Polaków. Po raz pierwszy w historii na terytorium naszego kraju zaczęły stacjonować duże amerykańskie jednostki wojskowe, nastąpiła zmiana doktryny obrony terytorium NATO, odejście od doktryny odstraszania nieuchronnością kary w stronę odstraszania Rosji gotowością do obrony każdego cala NATO-wskiego terytorium" - wyjaśnił.
Walka z imperializmem
Kolejną zasadą był antyimperializm, wzmacnianie demokratyzacji stosunków międzynarodowych i sprzeciwianie się wszelkiej dominacji i tendencjom hegemonistycznym. "Dlatego polityka zagraniczna prowadzona przez Polskę w związku z rosyjską napaścią na Ukrainę okazała się tak skuteczna i atrakcyjna" - ocenił. Dodał, że trzecia zasada to legalizm, czyli obrona porządku międzynarodowego opartego o przestrzeganie prawa międzynarodowego.
Ocenił, że największym sukcesem było zbudowanie przez Polskę, w ścisłej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią, skutecznej koalicji udzielającej Ukrainie wsparcia w powstrzymywaniu rosyjskiego imperializmu i odparciu agresji. Natomiast największym rozczarowaniem była łatwość, z jaką Berlinowi udało się wbić klin między Polskę i Ukrainę - przekonywał.
"To oczywiście wynika z siły niemieckiego oddziaływania, politycznego i gospodarczego, oraz bezwzględności w dążeniu do celu, czyli zwasalizowania Europy. Ukraińskim politykom zaczęło się wydawać, że przyszłość będzie można zbudować w oparciu o niemiecką hegemonię w Europie. To oczywiście są mrzonki. W sytuacji kryzysu Niemcy, mając do wyboru Rosję i Ukrainę, zawsze postawią na Rosję. Polska zaś, stojąc przed tym samym dylematem, zawsze wybierze Ukrainę" - zaznaczył Rau.
Pytany o masową migrację ocenił, że "niepokój Polaków wydaje się uzasadniony, gdyż fiasko zachodnioeuropejskiej polityki migracyjnej jest bezsporne". Zwrócił uwagę na politykę prowadzoną przez byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel. "Jak zwykle gdy Niemcy popełnią błąd, jego konsekwencjami natychmiast chcą się podzielić z innymi państwami członkowskimi. Berlin wystąpił z propozycją przymusowej relokacji uchodźców napływających do RFN" - ocenił minister.
Śledztwo w sprawie wiz
Dopytywany o tzw. aferę wizową odpowiedział, że termin ten nie jest adekwatny do stanu faktycznego. "W ciągu ponad rocznych działań służb pod nadzorem prokuratury zakwestionowano prawidłowość procedowania 268 wiz, w wyniku czego postawiono zarzuty siedmiu osobom spoza szeregów urzędników MSZ, aresztowano trzy z nich, jeden wiceminister poniósł odpowiedzialność polityczną za niesatysfakcjonujący nadzór nad departamentem konsularnym i został odwołany, a jeden urzędnik został zwolniony" - wyjaśnił.
Dodał, że w czasie gdy doszło do nieprawidłowości w procedowaniu tych 268 wiz, wydano ich wszystkich prawie 2 mln (w tym ponad 1,5 mln Białorusinom i Ukraińcom). Wyjaśnił, że wiedział o pracy służb od samego początku, wspierał je organizacyjnie i logistycznie. jednocześnie, jak tłumaczył, nie znał całego zakresu podmiotowego i przedmiotowego ich dociekań.
"Kiedy pojawiły się pierwsze ustalenia, podjąłem decyzję o wdrożeniu audytu i nadzoru w służbach konsularnych i wypowiadaniu umów z firmami outsourcingowymi, które są wyłaniane w przetargach decyzją mojego poprzednika Radosława Sikorskiego od 2011 r." - wyjaśnił.
PAP/ho