Niemcy chcą być liderem europejskiego bezpieczeństwa i wsparcia dla Ukrainy, ale kluczowe jest dla nich, by USA pozostały na czele Zachodu – powiedziała analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich Lidia Gibadło, komentując wizytę kanclerza Niemiec Olafa Scholza w USA.
"Wizyta Olafa Scholza jest ściśle związana z impasem w sprawie pomocy dla Ukrainy w amerykańskim Kongresie. Scholz prawdopodobnie chce podjąć próbę lobbowania na rzecz szybkiego przekazania pomocy Ukrainie i wysondować jak długo może jeszcze potrwać pat w kwestii wsparcia dla Kijowa" – stwierdziła Lidia Gibadło w rozmowie z PAP.
Przyznając, że szanse na dyplomatyczny sukces Scholza w tym zakresie są znikome, analityczka podkreśla, że niemiecki polityk chce zaznaczyć, "jak ważne jest, by pakiet pomocy został jak najszybciej uchwalony przez Kongres".
"Ma to także być sygnał, że dryfowanie w kierunku izolacjonizmu będzie kosztowało Stany Zjednoczone o wiele więcej niż pomoc, którą dostarczają Ukrainie" – dodała rozmówczyni PAP.
Jednocześnie Niemcy pokazują, przede wszystkim Republikanom, że "odrobili lekcję", dokonali zwrotu w swojej polityce bezpieczeństwa i nie "jadą już na gapę" w tych obszarze, choć nadal problemem jest modernizacja Bundeswehry. "Jak pamiętamy, był to zarzut kierowany wobec Berlina przez Donalda Trumpa" – zauważyła Gibadło.
"Niemcy chcą być liderem europejskiej polityki bezpieczeństwa i zaznaczają, że są gotowe do pełnienia tej roli. Podkreślają, że są drugim największym USA donatorem pomocy dla Ukrainy. Nie chcą jednak przy tym przejmować na siebie roli lidera całego Zachodu" – zaznaczyła Gibadło.
"W sytuacji, gdy USA blokują tę pomoc, sprawa się komplikuje, a Berlinowi zależy na tym, żeby pozostać krok za Stanami Zjednoczonymi. Jeszcze przed wybuchem wojny Niemcy przyjęły zasadę, że to USA będą w głównej mierze kreowały odpowiedź całego Zachodu wobec Rosji" – wyjaśniła analityczka OSW.
Jak przypomniała, to USA odegrały kluczową rolę w przełamaniu niechęci Berlina do przekazywania Ukrainie ciężkiego uzbrojenia.
"Kampania w USA rządzi się własnymi prawami i sprawa nie rozbija się o wpływ Scholza, ale o wewnętrzną politykę amerykańską. Rząd niemiecki zapewne bierze pod uwagę najgorszy scenariusz i obawia się, iż do czasu zakończenia kampanii prezydenckiej pakiet pomocy dla Kijowa rzeczywiście może być zablokowany" – powiedziała Gibadło.
Jednocześnie, jak dodała, wizyta Scholza wpisuje się w pewien rytm co najmniej corocznych spotkań liderów obu krajów, a także jest przygotowaniem gruntu przed szczytem NATO w Waszyngtonie.
Gibadło zwróciła uwagę na artykuł Scholza, opublikowany przed wyjazdem do USA w "The Wall Street Journal".
"To ważna prezentacja niemieckiego stanowiska skierowana do odbiorców amerykańskich. W narracji Berlina przerwanie pomocy dla Ukrainy umożliwiłoby zwycięstwo Rosji, a to nie tylko byłoby końcem tego państwa jako niezależnego, demokratycznego podmiotu, ale godziłoby w cały liberalny porządek międzynarodowy i stało się precedensem dla autorytaryzmów, chcących zmieniać granice za pomocą siły. Strona niemiecka podkreśla skalę swojego wkładu w pomoc Ukrainie, a także zwrot, który dokonał się w niemieckiej polityce bezpieczeństwa po rozpoczęciu rosyjskiej agresji. W tym roku wydatki na obronność mają wynieść 2 proc. PKB. Niemcy zamierzają skierować na Litwę brygadę swoich wojsk, zainicjowały budowę tzw. europejskiej tarczy przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Te argumenty mają umacniać pozycję RFN jako czołowego sojusznika USA w Europie" – powiedziała ekspertka.
IAR/PAP/ks