Powodem do odtworzenia rakiety V-2 przez stowarzyszenie, inicjatora i realizatora zadania, jest udokumentowanie wojennej historii obszarów ziemi kaliskiej, sieradzkiej i konińskiej.
To właśnie tu - jak wskazał Kurowiak - w ramach testów naziści kierowali pociski wystrzeliwane z Wierzchucina w Borach Tucholskich. Fragmenty rakiety znaleziono kilka lat temu m.in. w Kuźnicy Grabowskiej i Cekowie (Wielkopolskie).
- Nasza ziemia jest zagłębiem upadku tych rakiet. Od sierpnia 1944 do stycznia 1945 r. wystrzelono w naszym kierunku ponad 30 rakiet. Mamy zlokalizowane ponad 80 miejsc ich upadku. Niemcy ustawiali odległość lotu na ok. 200 km i badali, gdzie spadnie. Być może próbowali celować w swój niemiecki poligon wojsk pancernych, znajdujący się w trenie leśnym między Sieradzem a Złoczewem. A że tracili kontrolę nad lotem rakiety, te spadały w różnych innych miejscach i przez to ginęli niewinni ludzie - powiedział.
Kilkadziesiąt elementów rakiety
Członkowie stowarzyszenia zgromadzili już kilkadziesiąt szczątków rakiety. - Składamy je w całość, brakujące elementy odtworzymy. Chcemy przygotować makietę rakiety w rozmiarze 1:1 czyli o długości ponad 14 metrów i wadze 300 ton - powiedział.
V2 to pierwszy rakietowy pocisk balistyczny, który pokonał wysokość 100 km wchodząc w przestrzeń kosmiczną. Został skonstruowany w czasie II wojny światowej przez zespół niemieckich konstruktorów pod kierunkiem Wernhera von Brauna.
- To ten sam naukowiec, który po wojnie tworzył początki dla lotów NASA, agencji rządu Stanów Zjednoczonych odpowiedzialnej za narodowy program lotów kosmicznych - dodał.
"Cudowna broń Hitlera"
Rakieta V2 nazywana jest cudowną bronią Hitlera. - Kiedy Hitler czuł przegraną, liczył, że własnie ta rakieta zostanie uzbrojona w broń atomową i zmieni losy wojny na jego korzyść. Na szczęście dla ludzkości zaopatrywano ją jedynie w materiał wybuchowy. Nie wiadomo, czy naukowcy nie wiedzieli czy świadomie nie chcieli wyposażyć rakiety w broń nuklearną - powiedział.
Muzeum powstanie przy ul. Wrocławskiej 43-49 w Kaliszu. W tym celu miasto przekazało stwoarzyszeniu "Denar" budynek, który trzeba wyremontować i wyposażyć. - Pieniądze na ten cel będą pochodziły z funduszy własnych i prywatnych darczyńców. Koszt inwestycji to kilkaset tysięcy złotych - powiedział prezes. Realizacja inwestycji ma potrwać najdłużej dwa lata.
PAP/dad