Informację o zgodzie prezydenta Joe Bidena na użycie przez Ukrainę systemów rakietowych dalekiego zasięgu ATACMS podał jako pierwszy dziennik New York Times, a następnie inne amerykańskie media. Prezydent USA podjął decyzję w tej sprawie po największym od miesięcy rosyjskim ataku z powietrza na ukraińską infrastrukturę oraz w odpowiedzi na wysłanie przez Koreę Północną trzech tysięcy żołnierzy do wsparcia rosyjskiej ofensywy w rejonie Kurska. Oficjalnie Biały Dom w tej sprawie milczy. Wysoki rangą przedstawiciel administracji Joe Bidena nie chciał odpowiedzieć na pytanie Polskiego Radia,czy zgoda na użycie przez Ukrainę amerykańskich systemów ATACMS dotyczy tylko regionu Kurska.
Systemy rakietowe ATACMS mają maksymalny zasięg 300 kilometrów. Decyzja Joe Bidena stanowi znaczący zwrot w polityce Stanów Zjednoczonych. Została ogłoszona dwa miesiące przed objęciem urzędu przez prezydenta elekta Donalda Trumpa, który zapowiedział ograniczenie dalszego wsparcia Ukrainy.
"Ciosów nie zadaje się słowami"
Nad Dnieprem szeroko komentowane są doniesienia o pozwoleniu na wykorzystanie zachodnich dalekosiężnych rakiet do rażenia celów w głębi rosyjskiego terytorium.
Kijów od miesięcy zabiegał o pozwolenie na wykorzystanie amerykańskich ATACMS-ów do ostrzałów obiektów wojskowych na tyłach wroga. Ukraińskie władze czekają najprawdopodobniej na oficjalne komunikaty zachodu. Prezydent Zełenski zaznaczył jedynie, że ciosów nie zadaje się słowami, a rakiety przemówią same za siebie/
Jak jednak podkreśla ukraiński komentator i były dyplomata Roman Bezsmertnyj - decyzja amerykanów to długo oczekiwane przecięcie kolejnej czerwonej linii. Jak dodaje, lody pękły, a wynik będzie w dużym stopniu zależał od tego jak szybko i sprawnie rozwiązane będą kwestie logistyki, dostaw i wyznaczenia wojskowych celów do ataków.
Decyzja zachodu, według komentatorów to wynik działań Moskwy - m.in. zaangażowania do walk żołnierzy Północnej Korei, ale też kolejnego zmasowanego ataku rakietowego w ukraińską infrastrukturę energetyczną.
IAR/dad