W rozmowie z PAP przed ostatnim dniem prezydentury Trumpa i zaprzysiężeniem Bidena Wilczek podkreśla, że z obejmującymi kontrolę nad Białym Domem i Senatem Demokratami Polskę łączy "szeroka wspólna agenda".
- Nowa administracja będzie chciała kontynuować lub utrzymać rozpoczęte za czasów Baracka Obamy wzmacnianie obecności wojskowej w Polsce. Po drugie, są projekty energetyczne, umowy podpisane na wiele lat, które będą kontynuowane. Dochodzi również Inicjatywa Trójmorza, na którą Amerykanie zobowiązali się przeznaczyć do miliarda dolarów -wymienia ambasador.
Jak podkreślił, rozmowy prowadzone przez polskich dyplomatów w Waszyngtonie z Demokratami i przedstawicielami przyszłej administracji dotyczyły m.in. koordynacji polityki wobec Białorusi. - Waszyngton wie, że Polska jest niezwykle ważna przy pośrednictwie w pomocy dla białoruskiej opozycji - zauważył jeden z dłuższych stażem szefów placówek w amerykańskiej stolicy.
Demokraci "doskonale wiedzą, co dzieje się w Polsce"
Zdaniem Wilczka przywódcy Demokratów "doskonale wiedzą, co dzieje się w Polsce". - Osoby, które zajmują się Europą Środkowo-Wschodnią, jak Michael Carpenter czy Antony Blinken (kandydat na sekretarza stanu - przyp.red.), mają realistyczny i prawdziwy obraz tego, co dzieje się w Polsce, pewnie mają swoje sympatie, ale wiedzą, że Polska nie jest dyktaturą jak Białoruś - zapewnia.
Zestawienie Polski z Białorusią przez Bidena w jego październikowym przedwyborczym wywiadzie ambasador uznał "skrót myślowy", wskazując że otoczenie prezydenta elekta tłumaczyło potem, że były to "niefortunne i wypowiedziane w ogniu kampanii" słowa. Wilczek podkreśla, że "Biden ma bardzo długą historię relacji z Polską" i mimo że należał początkowo do sceptyków przyjęcia Polski do NATO, to potem zmienił zdanie i jako senator aktywnie działał, by Polska stała się członkiem Sojuszu.
Dyplomata zadeklarował, że Polska z zainteresowaniem przyjęła pomysł zorganizowania szczytu państw demokratycznych, który zapowiada Biden. Wyraził przy tym przekonanie, że "taki szczyt powinien być bardzo inkluzywny, by demokracje o różnym poziomie zaawansowania mogły porozmawiać o swoich problemach i podzielić się wzajemnie swoimi doświadczeniami".
Nowe priorytety polityki zagranicznej USA
Szczyt państw demokratycznych i polityka zagraniczna niekoniecznie będą według Wilczka priorytetem nowej administracji. - Wyzwania w Stanach Zjednoczonych są duże, polityka wewnętrzna będzie początkowo na pierwszym planie - prognozuje. Wśród nich wymienia kwestie pandemii Covid-19, rosnących podziałów społecznych oraz ratowania miejsc pracy.
Dyplomata nie uważa zarazem, by Stany Zjednoczone wchodziły w okres izolacjonizmu. - Tradycja Partii Demokratycznej i zaangażowanie polityków tego ugrupowania w sprawy międzynarodowe nie pozwolą na izolacjonizm. Wręcz przeciwnie, mówi się o tym, że Ameryka będzie chciała więcej działać multilateralnie, np. w ONZ czy w ramach porozumienia paryskiego - odnotowuje. Z takim podejściem do polityki "wiąże się spodziewane wzmocnienie współpracy z Unią Europejską jako całością, jako ważną i silną organizacją", a "mniejszy może być nacisk na współpracę z poszczególnymi państwami", jak było za kadencji Trumpa.
W ocenie polskiego ambasadora wielkimi wyzwaniami w polityce zagranicznej dla Waszyngtonu będą "przede wszystkim Chiny, a także Rosja, Iran i Wenezuela". - Polska jest ważnym dla USA krajem w Europie Środkowej, średniej wielkości partnerem, z którym różne sprawy będą toczyły się dalej" – przekonuje. Jego zdaniem nie powinniśmy spodziewać się, by "sprzeciw Waszyngtonu wobec Nord Stream 2 był złagodzony", chociaż być może przybierze on inną niż dotychczas formę i będzie zależny od relacji między USA a Niemcami. - Sądzimy, że administracja Bidena będzie co najmniej tak stanowcza wobec Rosji jak administracja Trumpa - twierdzi Wilczek.
Kwestie zaangażowania Warszawy w spór polityczny w USA
Pytany o to czy Warszawa nie zaangażowała się za bardzo w amerykański spór polityczny, wchodząc w bliskie relacje z otoczeniem Trumpa odpowiada, że "Polska od lat współpracowała bardzo intensywnie z każdą kolejną administracją". - Wspólne zaangażowanie prezydenta, rządu i ambasady nakierowane było na to, by jak najlepiej współpracować z urzędującą administracją. Po stronie amerykańskiej za Trumpa była duża chęć do współpracy z Polską i Europą Środkowo-Wschodnią. To była przyjazna współpraca i trudno było nie skorzystać z tej okazji. Należy podkreślić, że udało się tu w Waszyngtonie utrzymać dobre relacje z Demokratami, z Kongresem i ekspertami z think tanków, którzy zasilą nową administrację - relacjonuje.
W USA w okresie przekazywania władzy obejmujący urzędy z zasady nie spotykają się bezpośrednio z przedstawicielami innych państw. Polski ambasador uczestniczył jednak w wideokonferencji dla ambasadorów z kandydatem na szefa amerykańskiej dyplomacji Antonym Blinkenem, a na luty zaplanowane ma spotkania w Departamencie Stanu. Wilczek podkreśla, że otoczenie Bidena jest mu znane - z niektórymi rządowymi nominatami utrzymywał w przeszłości kontakty, gdy byli pracownikami waszyngtońskich ośrodków analitycznych.
Najważniejsze osiągnięcia ery Trumpa
Na pytanie o najważniejsze osiągnięcia za rządów Trumpa w relacjach polsko-amerykańskich ambasador wymienia przede wszystkim "podpisanie długoterminowych umów na dostawy gazu z USA, co wpłynie zasadniczo na dywersyfikację dostaw energii i możliwość odcięcia się od długoterminowych zobowiązań wobec Rosji". W tym kontekście wskazuje na "wspólny interes" Warszawy i Waszyngtonu.
Drugim największym osiągnięciem jest to, że "udało się podtrzymać rozpoczęte za Baracka Obamy wzmacnianie wojskowej obecność w Polsce". - To ważne, że przy polityce wycofywania się USA z wielu miejsc na świecie jednak uznano, że wschodnia flanka NATO i Polska są istotne - zauważa. Za trzecie najważniejsze dokonanie uznaje włączenie Polski do programu ruchu bezwizowego.
Ambasador Wilczek w środę reprezentować będzie Polskę na ceremonii zaprzysiężenia Bidena. W tym roku z powodu pandemii oraz wzmożonych środków bezpieczeństwa uroczystość będzie znacznie ograniczona, na wielkich błoniach przed Kapitolem nie będzie tłumów. Władze innych państw - tak jak przyjęte jest to w USA - reprezentowane są podczas inauguracji przez ambasadorów.
PAP/dad