- Rozmawialiśmy z unijnymi przedsiębiorcami i zrzeszeniami handlowców. To jasne, że brakuje zrozumienia co do działania nowych procedur - alarmuje Marco Forgione, szef londyńskiego Instytutu Eksportu i Handlu Międzynarodowego. - Co gorsza od Polaków, Niemców i Hiszpanów mamy sygnały, że brakuje weterynarzy, którzy wystawialiby certyfikaty - dodaje rozmówca Polskiego Radia.
00:55 12789178_1.mp3 Nowe, pobrexitowe zasady. By przewieźć z Polski do Wielkiej Brytanii takie produkty jak: sery, mleko czy wiele rodzajów mięsa unijni przedsiębiorcy muszą mieć nowy certyfikat weterynaryjny. Właściciele firm - i unijnych, i brytyjskich - mówią o niepewności i dodatkowych kosztach. Materiał Adama Dąbrowskiego (IAR)
Biurokracja, koszty i niepewność, czy wszystko uda się zrobić na czas. W czwartą rocznicę wyjścia z Unii, kolejne efekty brexitu dają o sobie znać. Brytyjczycy pięć razy odwlekali wprowadzenie nowych zasad, bo obawiali się wpływu na swoją gospodarkę.Teraz jednak system rusza, a znaków zapytania po obu stronach kanału La Manche jest wiele. - Musimy zapewnić komplet dokumentów do wygenerowania świadectwa eksportowego i uzyskać zgodę polskiego weterynarza na wywóz produktów do Wielkiej Brytanii. Mamy prawie 4000 tirów rocznie, ponad 1000 produktów, do których musimy zgromadzić odpowiednie dokumenty - wylicza Dariusz Rusek z firmy Mastermedia, eksportera żywności. - Już opanowanie tego procesu przy naszej skali i liczbie produktów jest bardzo skomplikowane - podkreśla rozmówca Informacyjnej Agencji Radiowej W wielu przypadkach miejsca na zwłokę po prostu nie ma. - Problemy zaczynają się, gdy rozmawiamy o towarze chłodzonym. Tu nie możemy stracić nawet jednego dnia, produkty mają krótki termin przydatności - tłumaczy Krzysztof Kleinschmidt, dyrektor operacyjny firmy Bestfoods. Łańcuchy dostaw są mocno splecione, a brexitowe bariery te sploty osłabiają.
Problemy z przewozem żywności
Obaw nie kryje Cold Chain Federation, zrzeszająca handlowców żywnością, która wymaga lodówek i zamrażarek. Tom Southall, dyrektor wykonawczy organizacji mówił w BBC wprost: niewielcy eksporterzy z Unii mogą po prostu uznać, że nowa biurokracja to za duży kłopot. I przestać wysyłać jedzenie do Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem zmniejszyć się mogą np. dostawy bekonu - kluczowego składnika English Breakfast. Również szef Institute of Export and International Trade dodaje, że choć koszty nowej biurokracji łatwiejsze będą do "przełknięcia" dla dużych firm, to mniejsze mogą uznać, że dalsze wysyłanie towarów do Edynburga czy Manchesteru jest po prostu nieopłacalne. O potencjalnym "zagrożeniu bezpieczeństwa żywnościowego" mówią firmy zrzeszone w SPS Certification Working Group, które napisały w tej sprawie list do ministra rolnictwa.
Ponad 300 milionów funtów rocznie- według rządu w Londynie tyle nowy system będzie kosztował brytyjskie firmy. Podpisując umowę brexitową premier Boris Johnson zapewniał, że takich barier pozataryfowych nie będzie. W skali roku wartość brytyjskiego importu z Unii to ok. 260 miliardów.
Rząd Rishiego Sunaka podkreśla, że buduje najnowczesniejszą granicę na świecie, która sprawi, że trudności staną się mniej dotkliwe. Dodaje, że konsultował się z przedsiębiorcami, by nowe zasady nie sprawiały im problemu. Rząd podkreśla, że brak kontroli unijnych przewoźników dałby im przewagę nad brytyjskimi producentami.
Nowe zasady zaczną działać o północy, czyli o godzinie 23.00 czasu brytyjskiego. Nie dotyczą eksportu do Irlandii Północnej, która do pewnego stopnia koordynuje przepisy z Unią Europejską.
IAR/PAP/dad