Brak umowy brexitowej to teraz najbardziej prawdopodobny wariant - mówi brytyjski premier. I apeluje do swoich obywateli, by się na to przygotowali. Boris Johnson i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen rozmawiali przez telefon i zgodzili się, że dyskusje powinny trwać, mimo że wcześniej i Londyn, i Unia informowały, że brak postępu dziś oznaczać może fiasko rokowań.
Szef konserwatywnego rządu nie pozostawia jednak złudzeń: różnice stanowisk są znaczące. "Najbardziej prawdopodobna jest teraz konieczność przygotowania się na warunki australijskie, handlowanie na podstawie zasad Światowej Organizacji. I nie zapominajcie: poczyniliśmy już do tego wielkie przygotowania. Trwają od ponad czterech i pół roku" - podkreślił Boris Johnson.
Okres przejściowy kończy się 31. grudnia. Brak porozumienia oznaczać będzie powrót ceł, kwot eksportowych i kontroli. Przed takim wariantem ostrzega większość przedstawicieli brytyjskiego biznesu. Główne kości niezgody to kwestia rybołówstwa oraz tzw. level playing field, czyli stopień, w jakim Londyn będzie koordynował z Unią normy i reguły po brexicie - tak, by handel odbywał się przy relatywnie niewielkich barierach. A także to, jak rozstrzygane będą ewentualne spory w tych kwestiach.
IAR/ks