"Stany Zjednoczone stanowczo potępiają przymusowe zawrócenie lotu pomiędzy dwoma państwami Unii Europejskiej, w następstwie czego aresztowano dziennikarza Romana Protasiewicza w Mińsku. Żądamy jego natychmiastowego uwolnienia" - napisał w oświadczeniu Antony Blinken.
Sekretarz stanu dodał, że doniesienia sugerujące udział w akcji białoruskich służb bezpieczeństwa i maszyn wojskowych do eskortowania samolotu są głęboko niepokojące i wymagają pełnego śledztwa. "Ten szokujący akt reżimu Łukaszenki naraził na niebezpieczeństwo życie 120 pasażerów, w tym obywateli amerykańskich" - stwierdził Anthony Blinken.
Dodał, że Stany Zjednoczone koordynują działania z władzami Unii Europejskiej, Litwy oraz Grecji, a także opowiedział się za pilnym zwołaniem posiedzenia Rady Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego.
Szef amerykańskiej dyplomacji potępił zastraszanie i aresztowania dziennikarzy przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
Samolot wrócił do Wilna
Samolot, który wcześniej został zmuszony przez białoruskie władze do lądowania w Mińsku, powrócił do Wilna w niedzielę wieczorem. Maszyna leciała z Grecji na Litwę. Litewska premier Ingrida Šimonyte określiła działania reżimu w Mińsku aktem terroryzmu.
Samolot wylądował w Wilnie przed 21.30 miejscowego czasu. W Mińsku pasażerowie, wśród których były cztery Polki z Suwałk, spędzili ponad sześć godzin. Litewskie władze zapowiedziały, że osoby, które były na pokładzie, zostaną w tej sprawie przesłuchane. - Był to bezprecedensowy akt terroryzmu wobec obywateli Unii Europejskiej i innych państw - powiedziała na lotnisku litewska premier Ingrida Szimonyte.
Samolot został zmuszony do zmiany kursu kilkanaście kilometrów od litewskiej granicy, po tym, gdy jego piloci otrzymali informację o podłożonej bombie. Maszyna była eskortowana przez białoruski myśliwiec MiG-29. Nakaz jej przechwycenia wydał Aleksander Łukaszenka. Na lotnisku w Mińsku samolot został sprawdzony, a pasażerów poddano kontroli. Bomby nie znaleziono, ale zatrzymany został białoruski bloger Roman Protasiewicz, poszukiwany przez władze między innymi w związku z relacjonowaniem ubiegłorocznych demonstracji białoruskiej opozycji oraz publikacją informacji o nadużyciach i zbrodniach władzy. Na Białorusi grozi mu nawet kara śmierci. Media informowały, że Roman Protasiewicz był wcześniej obserwowany przez rosyjskojęzycznego mężczyznę na lotnisku w Atenach.
Działania Białorusi potępiły rządy Polski, Litwy i innych państw europejskich, a także dyplomacja Unii Europejskiej.
IAR/dad