Podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Wilnie planowane są rozmowy z litewskimi liderami, także na temat współpracy wojskowej. Nasze relacje z Litwą są bardzo dobre, a jak współpracujemy, to jesteśmy silniejsi - powiedział szef prezydenckiego BPM Marcin Przydacz.
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz został we wtorek w TVP 1 zapytany o planowaną na 5-7 lipca wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Wilnie. Kilka dni później prezydent ponownie uda się do Wilna, na szczyt NATO przypadający na 11 i 12 lipca.
"Szczyt NATO to będzie kluczowe spotkanie, na którym podejmowane będą decyzje ważne z perspektywy naszego bezpieczeństwa. Dlatego całość naszych działań dyplomatycznych w ostatnich tygodniach jest ukierunkowana na wypracowanie pewnej dobrej atmosfery po to, żeby na tym szczycie zapadły te decyzje. Dobre relacje z gospodarzem, który pełni tutaj nieprzypadkową rolę - to, że to się odbywa w Wilnie, na wschodniej flance - ma duże znaczenia. Nasze relacje z Litwą są dzisiaj bardzo dobre" - powiedział Przydacz.
Jak wskazał, przed szczytem NATO prezydent Andrzej Duda udaje się do Wilna na święto narodowe Litwy, "tak jak prezydent Gitanas Nauseda przyjeżdżał do Polski, choćby po to, by świętować z nami wspólną Konstytucję 3 maja, tak jak wspólnie niedawno byli w Kijowie w ramach Trójkąta Lubelskiego". "Odwołujemy się do tej naszej wspólnej historii I Rzeczpospolitej; jak współpracujemy razem w tym regionie, to jesteśmy silniejsi, także wobec rosyjskiej agresywnej polityki; więc taki jest cel tej wizyty" - podkreślił Przydacz.
"Będzie oczywiście spotkanie z Polakami na Wileńszczyźnie; będą różnego rodzaju rozmowy polityczne i z prezydentem, i z panią premier (Ingridą Szimonyte - PAP) i ze spikerem parlamentu. Będzie też tematyka współpracy wojskowej - Litwa jest oczywiście mniejszym państwem niż Polska, ale jest liczącym się w tym regionie państwem, i ma taki sam jeden głos w NATO, jak każdy inny, a jeszcze będąc gospodarzem tego szczytu, ma ten głos niemalże podwójny" - stwierdził szef prezydenckiego BPM.
Pytany o oczekiwania wobec szczytu w Wilnie, Marcin Przydacz ocenił, że "wszyscy zgadzają się, że nie może być tylko powtórki z języka, który został już zaproponowany wiele lat temu, m.in w Bukareszcie (szczyt NATO w 2008 r. - PAP) i później". "Musimy tutaj dokonać pewnego kroku naprzód, jeśli chodzi o integrację Ukrainy z NATO. Nie ma dzisiaj pełnej jedności co do tego, żeby już dziś rozszerzyć NATO na Ukrainę, no bo trwa tam wojna" - zaznaczył.
"Należy mieć świadomość, że nie chcemy być częścią tej wojny; chcemy wspierać Ukrainę, bo ona rzeczywiście zapewnia dzisiaj bezpieczeństwo nam tutaj, od wschodniej flanki. Natomiast jak pojawi się +okienko polityczne+, NATO musi być gotowe do podjęcia tej politycznej decyzji, dlatego wszelkie jakieś niepotrzebne formalności muszą zostać ograniczone do minimum, po to, by wykorzystać do maksimum nadarzające się możliwości" - dodał szef prezydenckiego BPM.
PAP/ks