Rozmówca PAP przypomniał, że kraj, który w lutym 2022 roku rozpoczął pełnowymiarową inwazję na Ukrainę, opiera swój budżet wojenny na zyskach z handlu paliwami kopalnymi, czyli głównie ropą i gazem. Analityk zauważył, że opuszczenie rosyjskiego rynku przez ponad tysiąc zagranicznych firm oznacza "ucieczkę z Rosji kapitału rzędu ponad 220 mld dolarów".
- Oceny krążące w mediach, nawet tak cenionych jak "The Economist=, że sankcje wymierzone w Rosję nie są skuteczne, a rosyjska gospodarka znajduje się w dobrej kondycji, są błędne - uważa ekspert. W jego opinii istotnym problemem w kontekście monitorowania stanu rosyjskiej gospodarki są sfałszowane dane podawane przez rosyjski urząd statystyczny Rosstat.
Kreml fałszuje dane o PKB
- Mamy pewność co do tego, że Rosjanie fałszują informacje o swoim PKB - przyznał Wyrębkowski.
- Takie media jak agencja Bloomberga, "The Economist" czy "Financial Times" używają danych pochodzących z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF), a ponieważ Rosja nadal jest jego częścią, to są one takie, jakimi chce je widzieć Moskwa - zauważył ekspert. Dlatego, w jego opinii, dochodzi do nieporozumień podczas oceny wskaźników ekonomicznych składających się z dużej liczby danych, takich jak m.in. PKB.
- W pierwszym półroczu 2024 roku 32,8 proc. przychodów do budżetu rosyjskiego pochodziło ze sprzedaży ropy i gazu, co pokazuje, jak zależna jest rosyjska gospodarka od złóż surowców. Rosyjskie inwestycje, takie jak port gazowy Arctic LNG-2, zostały zatrzymane dzięki sankcjom. Dlatego zachodnie restrykcje, które wprowadziły maksymalną cenę 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy, są skuteczne - wyjaśnił Wyrębkowski.
- W 2023 roku Rosja odnotowała 24 proc. spadek wpływów do budżetu państwa z eksportu ropy i gazu w stosunku do roku 2022" - przypomniał ekspert. Sankcje "uniemożliwiły Rosji zarobienie co najmniej kilkudziesięciu miliardów (dolarów), które zasiliłyby jej budżet wojenny - zauważył ekonomista.
Rosja wciąż zarabia na ropie
Jednocześnie zwrócił uwagę, że Rosjanie nadal sprzedają część ropy za większe kwoty, niż pozwalają na to sankcje. Dzieje się to głównie za pośrednictwem tzw. floty cieni. - Rosjanie eksportują ropę starymi statkami, po czym przepompowują ją do legalnych, zarejestrowanych tankowców. Dzięki temu rosyjski surowiec trafia na rynek i może być sprzedany po cenie rynkowej - wyjaśnił analityk.
Moskwa sprzedaje ropę nawet wówczas, gdy jej się to nie opłaca, ponieważ gdyby przestała, to nie miałaby jak wznowić pracy szybów z powodu braku zachodniej technologii - zauważył rozmówca PAP.
Wyrębkowski ocenił, że problem leży w braku woli Zachodu, by objąć sankcjami kraje i terytoria, które umożliwiają Rosji dostęp do tzw. produktów podwójnego przeznaczenia, np. półprzewodników. - Takim miejscem jest Hongkong, gdzie odbywa się reeksport zachodnich części - zaznaczył. Dodał, że objęcie sankcjami portowych firm przeładunkowych, uczestniczących w tym procederze, mogłoby przynieść znaczący pozytywny efekt.
Chiny i Indie nie są technologicznym substytutem
Chiny i Indie nie są w stanie zastąpić Rosjanom zachodniej technologii - ocenił Wyrębkowski. - Jeśli spojrzymy na rosyjski park przemysłowy, jest to sprzęt zachodni, który nie pochodzi od sojuszników Kremla, lecz jest nielegalnie importowany, w dużej mierze z Europy - podkreślił.
Rosjanie mogą prowadzić wojnę z Ukrainą lub zaprzestać agresji w zależności od tego, ile mają pieniędzy na koncie - ocenił ekspert. Aktywa rosyjskiego banku centralnego są w połowie zamrożone na Zachodzie. Natomiast jeśli chodzi o tę drugą połowę, to jej dwie trzecie pozostaje zdeponowane w juanach w chińskim banku centralnym, a tylko do jednej trzeciej Rosjanie mają płynny dostęp - to około 100 mld dolarów. Od początku wojny rosyjskie rezerwy zmniejszyły się o około 50 mld dolarów - wyliczył ekonomista.
Dodał, że dane jasno pokazują, że rosyjska gospodarka jest w złej kondycji. Jednocześnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi jej upadek, ponieważ zależy to w dużej mierze od cen ropy. Dodatkowo społeczeństwo rosyjskie coraz bardziej będzie odczuwać rosnącą inflację, wysokie stopy procentowe i wszystkie inne czynniki gospodarcze, które są od siebie wzajemnie zależne - uważa Wyrębkowski.
PAP/dad