Paweł Durow założył platformę komunikacyjną Telegram wraz z bratem Nikołajem w 2013 r. Po masowych protestach przeciwko fałszerstwom w wyborach parlamentarnych, które ogarnęły kraj w grudniu 2011 r. i drakońskich ograniczeniach narzuconych w 2012 r. przez państwo w rosyjskiej infosferze, biznesmeni dostrzegli szansę w stworzeniu prywatnego komunikatora wolnego od cenzury i ograniczeń. Nie mylili się. W bardzo krótkim czasie Telegram zyskał niezwykłą popularność w Rosji, państwach postsowieckich, a także w innych krajach.
Telegram poza kontrolą Kremla
Istnienie tak dużej platformy pozbawionej jakiejkolwiek kontroli było dla rosyjskich władz trudne do zaakceptowania. Żeby to zmienić, organ kontrolujący media Roskomnadzor zwrócił się w 2018 r. do Durowa z żądaniem przekazania kluczy szyfrujących. Ponieważ spotkał się z odmową, podjął działania mające na celu jej zablokowanie. W praktyce ograniczenia w dostępie do aplikacji okazały się mało skuteczne. Paradoksalnie równolegle do tych działań Telegram był i wciąż jest wykorzystywany zarówno przez rosyjskie instytucje państwowe, jak i związanych z Kremlem polityków.
Gdy 24 sierpnia - po przylocie z Baku - Durow został aresztowany przez francuską policję na paryskim lotnisku Le Bourget, Moskwa podjęła próbę wykorzystania tego faktu do wykazania - jak opresyjne są państwa Zachodu, i jak twarda panuje w nich cenzura. Zdawała się przy tym zupełnie zapominać, w jakich okolicznościach powstał Telegram i pomijać fakt, że sama bezskutecznie próbowała narzucić platformie swoją kontrolę.
Wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Władysław Dawankow, jeszcze w dniu aresztowania Durowa, napisał - nomen omen - na swoim Telegramie: "Prawie nikt nie zrobił więcej niż on dla rozwoju usług cyfrowych w Federacji Rosyjskiej i na świecie. Teraz trzeba go wyciągnąć. Zwróciłem się do szefa Siergieja Ławrowa z apelem do władz francuskich o zwolnienie Pawła Durowa z aresztu".
Dzień później zamieścił w serwisie specjalną nakładkę #FreeDurov (#WolnyDurow - PAP) i zachęcał do jej ściągania.
Zacharowa wykorzystuje zatrzymanie Durowa
Z kolei rzeczniczka prasowa rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa wykorzystała aresztowanie biznesmena do zarzucenia Zachodowi, że kieruje się podwójnymi standardami. Na Telegramie opublikowała listę instytucji (m.in. Human Rights Watch, Amnesty International, Freedom House, Reporterzy bez Granic, Komitet Ochrony Dziennikarzy), które w 2018 r. miały się sprzeciwiać działaniom rosyjskich władz zmierzającym do zmuszenia Durowa do przekazania kluczy umożliwiających odszyfrowanie korespondencji użytkowników i udostępnianie jej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. Zacharowa zauważyła przy tym, że choć i służbom zachodnim, i rosyjskim chodziło o to samo, sięgały po inne metody:
"Jednocześnie Durow przez cały czas pozostawał wolny, kontynuując rozwój Telegrama" – podkreśliła w swoim wpisie.
Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w swoim wpisie, również na Telegramie, zauważył, że pozbawione kontroli działanie platformy takiej jak ta stanowi poważny problem dla każdego państwa. A skoro założyciel Facebooka Mark Zuckerberg współpracuje z FBI, to co miałoby być złego we współpracy Durowa z FSB. Miedwiediew nie kryje też sarkazmu wobec faktu, że założyciel Telegrama wymknął się rosyjskiemu systemowi sprawiedliwości wyjeżdżając z kraju:
"Uznał, że największe problemy ma w Rosji i wyjechał, uzyskując wówczas obywatelstwo czy pozwolenia na pobyt w innych krajach. Chciał być genialnym obywatelem świata, któremu dobrze żyje się bez ojczyzny. Ubi bene ibi patria (tam ojczyzna, gdzie jest dobrze)!".
PAP/dad