Komisarz do spraw bezpieczeństwa Unii Julian King przedstawił raport w sprawie ostatnich eurowyborów. Pokazuje on nasiloną aktywność fikcyjnych kont, między innymi w Niemczech.
- Promocja w sieci jednej z niemieckich partii politycznych stanowiła 86 procent ogólnej aktywności wszystkich ugrupowań na Facebooku. Cztery razy więcej komentarzy, sześć razy więcej udostępnień niż wszystkie inne partie razem wzięte. Wiele z tych polubień i udostępnień pochodziło z grupy 80 tysięcy podejrzanych kont - mówił komisarz.
Dyskusja Parlamentu Europejska dotyczyła przede wszystkim zewnętrznych prób ingerowania w wyniki europejskich wyborów. Według unijnych raportów takie działania prowadziła przede wszystkim Rosja, ale również Chiny, Iran, a wcześniej tak zwane Państwo Islamskie.
Próby wpływania m.in. na wybory
Kraje te miały wykorzystywać różne narzędzia - między innymi nielegalne finansowanie kampanii, rozpowszechnianie propagandy w sieci i cyberataki - wyjaśniła jedna z autorek raportów w tej sprawie, europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Fotyga. - Jeżeli ktoś był odczytywany jako wyraźnie przeciwstawiający się polityce rosyjskiej, to spotykały go rozliczne kłopoty, to było zjawisko widoczne już od bardzo dawna - dodała.
Z unijnych raportów wynika, że próbowano wpłynąć z zewnątrz na wyniki wyborów między innymi w 2017 roku we Francji, rok później we Włoszech oraz podczas kampanii brexitowej w Wielkiej Brytanii.
Według Andrzeja Halickiego z Platformy Obywatelskiej Europa powinna wzmacniać swoje mechanizmy obronne. - Na pewno trzeba się mieć na baczności i być dobrze zorganizowanym, jeśli chodzi o bezpieczeństwo cybernetyczne. Na pewno Europa nie może być bezradna - mówił europoseł.
IAR/dad
Z unijnych raportów wynika, że kampanie dezinformacyjne były prowadzone nie tylko przed wyborami - z rosyjskich kont udostępniane były również m.in. teorie spiskowe o pożarze katedry Notre Dame i artykuły przedstawiające w złym świetle Ukrainę.
paw/