Na wieść o biznesowym pomyśle Colvina tysiące Amerykanów w internecie w ostry sposób wyrażało swój sprzeciw wobec jego działań. Mężczyzna otrzymywał pogróżki, online oraz telefoniczne. W niedzielę sprawą zajął się nawet prokurator generalny Tennessee.
Colvin w rozmowie z "New York Times" stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy ze skali epidemii i nie wiedział, iż sklepy, z których wykupił środki dezynfekujące, nie będą w stanie uzupełnić zapasów.
- Nigdy nie było moją intencją gromadzić potrzebne medyczne zasoby, gdy ludzie ich potrzebują. Nie jestem taką osobą. A przez ostatnie 48 godzin mówią mi tylko, jak bardzo taki jestem- tłumaczył.
Wykupił wszystkie środki w okolicy
Na początku marca mieszkający w Chattanooga Colvin wykupił wszystkie środki dezynfekujące do rąk, jakie były w okolicy. Sprzedawał je drożej przez internet, ale Amazon go zablokował.
Na tym serwisie online udało mu się sprzedać 300 butelek, niektóre nawet za 70 dol., znacznie powyżej ceny w supermarketach. Dla wielu Amerykanów było to wykorzystywanie pandemii.
Amazon szybko zawiesił konto Colvina. Podobne kroki podjął wobec innych sprzedających środki dezynfekujące i maseczki ochronne po cenie "z górką". Tak samo postąpił też serwis eBay. Mężczyzna pozostał z ok. 18 tys. butelek bez pomysłu jak je sprzedać.
"Rodzina przede wszystkim"
Colvin – pozując do zdjęć w koszulce z napisem "Rodzina przede wszystkim" – żałował wpierw, iż stracił szansę, by "dobrze ustawić finansowo swoją rodzinę". Utrzymywał, że "naprawiał niewydolność rynku", gdyż niektóre regiony potrzebowały bardziej niż inne środków higienicznych.
W końcu jednak zmienił zdanie i przy pomocy m.in. wiernych miejscowej parafii przekazał całość swoich zapasów potrzebującym.