"Rosyjskie aktywa nie są zamrażane, zakazy wjazdu nie są nakładane" - wylicza gazeta, wskazując, że osoby znajdujące się na unijnej liście objętych sankcjami "mogą spokojnie lecieć do Zurychu, by opróżniać konta i skrytki depozytowe".
W niewielkiej Szwajcarii, która "zawsze lubiła robić interesy z despotami, dyktatorami i oligarchami, ląduje rocznie nawet 10 mld dolarów" - podkreśla "Bild", powołując się na informacje portalu Swissinfo.
"Prawie jedna trzecia wszystkich rosyjskich fortun trzymanych za granicą znajduje się w Szwajcarii. 80 proc. rosyjskiego handlu towarami przechodzi przez Szwajcarię" - czytamy.
"Zwłaszcza mniejsze, dyskretne banki prywatne są popularne wśród oligarchów Putina - i zarabiają na tym fortunę" - pisze "Bild".
Szwajcarska gazeta "Blick" pyta ze zdumieniem: "Co musi się stać, żeby nasz rząd zajął stanowisko? Czy rosyjskie czołgi muszą stanąć przed Rorschachem (miasto w Szwajcarii nad Jeziorem Bodeńskim - przyp.red.), zanim aktywa Putina zostaną zamrożone?".
"Pod żaglem neutralności Szwajcaria już w czasie II wojny światowej nie zajęła żadnego stanowiska, stając się głównym centrum składowania złota zrabowanego przez nazistów" - przypomina dziennik.
PAP/dad