Aldona Hartwińska, która zbiera fundusze na sprzęt dla ukraińskich żołnierzy i osobiście dostarcza go na linię frontu, zaznacza, że ze względu na zmęczenie oraz braki w zaopatrzeniu wielu żołnierzy traci nadzieję na zwycięstwo Ukrainy. Wpływ na to ma również nie przynosząca oczekiwanych skutków mobilizacja, która uniemożliwia wymianę oddziałów i umożliwienie żołnierzom odpowiedniego odpoczynku. Nie bez znaczenie jest także coraz gorsza pogoda i konieczność przetrwania kolejnej już zimy w okopach. - Dawno nie widziałam tak zmęczonych żołnierzy, którzy mają tego wszystkiego po prostu dość. Nie znam chyba osobiście żołnierza, który wierzyłby jeszcze w to, że terytoria znajdujące się pod okupacją wrócą do Ukrainy - powiedziała polska wolontariuszka.
Pomimo dostaw zachodniego sprzętu oraz udzielenia zgody na wykorzystywanie zachodniej broni na terytorium Rosji, sytuacja obrońców nadal jest bardzo trudna. Zdaniem ekspertów i wolontariuszy, pozwolenie Ukrainie na niszczenie celów wojskowych w głębi Rosji zostało wydane zbyt późno, aby wpłynąć na losy całej wojny. Damian Duda, polski medyk pola walki oraz prezes fundacji "W Międzyczasie", zauważa również, że rosyjska armia jest znacznie lepiej przygotowana do walki i nie popełnia tak licznych błędów, jak na początku inwazji. Wolontariusz podkreśla, że pomimo dużych strat Rosjanie nadal dysponują olbrzymią przewagą nad Ukrainą. - Nawet jeżeli to jest zmęczony stary niedźwiedź, to jednak jeszcze nie wyliniał na tyle, by stracić zdolności skutecznego uderzenia. Armia rosyjska nabrała dużego doświadczenia, wprowadziła całe mnóstwo procedur i zmieniła sposoby walki - powiedział Damian Duda.
Rosja poza walkami na linii frontu koncentruje się teraz na niszczeniu ukraińskiej infrastruktury krytycznej, co w obliczu nadchodzącej zimy ma doprowadzić do kapitulacji Ukrainy. Tylko ostatniej nocy w ataku na Sumy zginęło 10 cywilów a 50 zostało rannych. W rezultacie ataków w wielu regionach kraju brakowało również prądu.
IAR/dad