Słynny polski tenor operowy Wiesław Ochman świętuje 85 urodziny. Występował na najlepszych scenach, współpracując z najwybitniejszymi dyrygentami. Urodził się w Warszawie 6 lutego 1937 r. Młody Ochman nie chciał zostać śpiewakiem, ale malarzem. Po ukończeniu szkoły podstawowej na warszawskiej Pradze zaczął się uczyć w Liceum Plastycznym w Bolkowie na Dolnym Śląsku. Rozpoczął także studia na Wydziale Ceramiki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
W tym czasie występował jako solista w działającym na uczelni Zespole Pieśni i Tańca AGH „Krakus”. W rozmowie z PAP wspominał, że początkowo traktował pracę śpiewaka operowego jako krótkotrwały epizod. „Myślałem, że pośpiewam rok. Promotor mojej pracy magisterskiej prof. Tomasz Kuroś powiedział, żebym spróbował śpiewać w operze, a jeśli nie wyjdzie to wrócę napisać doktorat i zostanę na uczelni. Do dziś próbuję w operze” – powiedział Wiesław Ochman. Dodał, że w kolejnych latach musiał „nadrabiać” swoją wiedzę na temat muzyki oraz poruszania się po scenie. W 2008 r. Senat AGH na uroczystym posiedzeniu nadał Wiesławowi Ochmanowi godność doktora honoris causa.
Przez trzy sezony śpiewał na scenie Państwowej Opery Śląskiej. Jesienią 1963 roku przeniósł się do teatru operowego w Krakowie, lecz już rok później powrócił do rodzimej Warszawy, gdzie właśnie niebawem miał otworzyć swe podwoje odbudowany z gruzów Teatr Wielki. Występ w „Halce”, przygotowanej obok trzech innych przedstawień na uroczyste otwarcie Teatru Wielkiego w listopadzie 1965 roku, stał się zwrotnym punktem w karierze Wiesława Ochmana. Rola Jontka w jego wykonaniu wywołała entuzjazm publiczności oraz pochwały krytyki - także zagranicznej.
W rozmowie z PAP Wiesław Ochman podkreślił jak wielkie znaczenie miała dla niego współpraca z najwybitniejszymi dyrygentami. Ze szczególnym sentymentem wspominał Stefana Rachonia. „Dzięki niemu dokonałem pierwszych nagrań. Powstał pewnego rodzaju dokument naszej współpracy” – mówił.
W styczniu 1967 roku wykonał partię Turiddu na premierze „Rycerskości wieśniaczej” Pietro Mascagniego na scenie Państwowej Opery w Berlinie. Wystąpił także w Monachium („Traviata” na Festiwalu Operowym) i Hamburgu („Tosca” we wrześniu 1967). Niebawem Wiesław Ochman zyskał też międzynarodową renomę jako odtwórca partii mozartowskich. Stał się poszukiwanym przez dyrekcje wielu teatrów odtwórcą m.in. partii tytułowej w operze „Idomeneusz, król Krety”.
W 1972 roku Ochman występował w Wielkiej Operze Paryskiej. Śpiewał też za Atlantykiem - w Chicago, Nowym Jorku i San Francisco. Na scenach Europy i Ameryki towarzyszyli mu czasami polscy dyrygenci, między innymi Kazimierz Kord. „Otwierałem z nim sezon w nowojorskiej Metropolitan Operze. Śpiewałem rolę Dymitra Samozwańca w Borysie Godunowie. Kord był tam niezwykle poważany. Orkiestra bardzo lubiła z nim grać ze względu na precyzję manualną i tempo, które pozwalało tak dramaturgicznie przedstawić operę, że mieliśmy owację po każdym spektaklu” – wspomina Ochman.
Polski tenor występował także u boku orkiestr dyrygowanych przez jednego z największych dyrygentów XX wieku – Herberta von Karajana. Mówiąc o stylu jego pracy podkreślił jego pewność w działaniach oraz szacunek jaki wzbudzał wszystkich muzyków. „Już samo pojawienie się Karajana, jego sława i wiedza powodowały, że wszyscy czuli pewien respekt” – powiedział. Innym wielkim dyrygentem z którym współpracował był Leonard Bernstein. „Był chodzącą muzyką. Kochał życie, korzystał z niego i był bardzo radosny. Jego dyrygowanie nie było ciężką pracą, związaną z techniką manualną i ciągłym myśleniem nad formą. Widać było, że wie co chce zrobić i zna metodę, która doprowadzi do tego co sobie wymarzył” – mówił tenor.
Wiesław Ochman nagrywał płyty dla „Polskich Nagrań” i słynnej zachodnioniemieckiej wytwórni Deutsche Grammophon - m.in. „Idomeneusza”, „Salome” Richarda Straussa, „Requiem” Mozarta, a także moniuszkowską „Halkę”. Okres największej aktywności Wiesława Ochmana przypadł na czas rewolucji technologicznej polegającej na wprowadzeniu cyfrowego systemu nagrywania. „Moje ówczesne nagrania ze Stefanem Rachoniem są na rewelacyjnym poziomie, mimo że bardzo mało poprawialiśmy. W tej chwili możliwości są tak wielkie, że jeśli solista zaśpiewa fałszywie to go poprawią. Dlatego twierdzę, że ówczesne nagrania były prawdziwe. Dziś mamy prawdę technologiczną, która sprawia, że słuchając nie mam wrażenia bycia na sali koncertowej. Na tym polega ta wielka różnica” – dodał.
Po 1999 r. Wiesław Ochman zajął się także reżyserią, wystawiając w Operze Śląskiej w Bytomiu „Don Giovanniego” Mozarta, „Traviatę” Verdiego oraz „Carewicza” Ferenca Lehara. Od wielu lat artysta pełni funkcję przewodniczącego Rady Programowej bytomskiej sceny. We wrześniu 2013 r. pełnił funkcję dyrektora artystycznego i pedagoga I Europejskiej Akademii Sztuki Wokalnej w Operze Śląskiej w Bytomiu. W tym samym roku Ochman obchodził jubileusz 55-lecia pracy artystycznej na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu.
Jest dziadkiem Krystiana Ochmana, tenora i studenta Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, zwycięzcy jedenastej edycji programu „The Voice of Poland”. „Bardzo podoba mi się muzyka, którą komponuje i wykonuje, ale nie mógłbym mu pomóc w sprawach jej interpretacji. Radzi się mnie w sprawach muzyki klasycznej. Jest niezwykle ambitny i pracowity, dąży do perfekcji, a to jest czasem dla artysty męczące, bo musi istnieć margines zwolnienia od obowiązku bycia perfekcyjnym. Potrafi też skupić na swoim śpiewaniu uwagę słuchaczy. Popularność to dla mnie sprawa drugorzędna. Pierwszorzędne jest szanowanie publiczności. Najważniejszym krytykiem jest publiczność i własne sumienie artystyczne. Tego trzeba się trzymać chcąc tworzyć prawdziwą sztuką. Powtarzam mu tę zasadę” – mówi Wiesław Ochman.
Wiesław Ochman zapowiedział, że w najbliższych miesiącach będzie często występował na wielu polskich scenach. Wymienił m.in. krakowskie koncerty ku czci jego zmarłego przyjaciela prof. Wiktora Zina oraz serię koncertów upamiętniających 120. rocznicę urodzin Jana Kiepury, które organizuje Mazowiecki Teatr Muzyczny. Zapowiada również nowe nagrania, między innymi z udziałem swojego wnuka.
PAP/ho