Wydarzenie rozpoczęło się minutą ciszy upamiętniającą ofiary pandemii koronawirusa. Następnie delegaci z niemal 200 krajów zatwierdzili prezydenta COP26 - został nim członek brytyjskiej Partii Konserwatywnej Alok Sharma. W ten sposób delegacja chilijska przekazała prezydencję Wielkiej Brytanii, która będzie przewodniczyła tegorocznym obradom. Współorganizatorem konferencji są Włosi.
Alok Sharma przypomniał, że ze względu na pandemię szczyt w Glasgow przesunięto o rok. - Podczas tego roku zmiana klimatu nie wzięła sobie wolnego - podkreślił. W tym kontekście przytoczył raport IPCC z sierpnia, który - jak stwierdził - był "sygnałem alarmowym dla nas wszystkich". - Ten raport przyjęty przez 195 państw stwierdza wyraźnie, że działalność człowieka zdecydowanie jest przyczyną globalnego ocieplenia. I wiemy, że zamyka się możliwość utrzymania wzrostu średniej temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza - tłumaczył Sharma.
W COP26 uczestniczą państwa, które sześć lat temu podpisały porozumienie paryskie. Kraje zobowiązały się wówczas do podjęcia działań na rzecz zatrzymania globalnego ocieplenia. Cel to utrzymanie wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie niższym niż dwa stopnie Celsjusza - a w razie możliwości półtora stopnia - w stosunku do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. O tym zobowiązaniu przypomniał w przemówieniu Alok Sharma. - Szybko zmieniający się klimat jest alarmem dla ludzkości, by przyspieszyć adaptację, zająć się mechanizmem strat i szkód, oraz by działać natychmiast, utrzymać poziom 1,5 stopnia. I wiemy, że ten COP jest nasza ostatnią najlepszą nadzieją na to - wskazał.
W niedzielę delegaci zajmują się sprawami organizacyjnymi, a jutro odbędzie się oficjalne otwarcie szczytu. Wezmą w nim udział głowy państw i szefowie rządów z całego świata, w tym premier Mateusz Morawiecki.
Konferencja klimatyczna potrwa do 12 listopada.
IAR/dad