Święto Pracy, czyli Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, jest obchodzony od 1890 roku. Upamiętnia on majowe demonstracje i śmierć robotników w Chicago w 1886 r. Protestowali przeciwko zwolnieniom, domagali się 8-godzinnego dnia pracy.
Demonstracje i strajki, organizowane w tym dniu od 1890 roku, przyczyniły się do radykalizacji ruchów robotniczych. 1-majowe manifestacje, początkowo nielegalne, z czasem zyskiwały oficjalne uznanie w niektórych krajach.
1 maja przed II wojną światową
W Polsce, jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, strajki organizował II Proletariat i Związek Robotników Polskich. Głównie na terenie zaboru rosyjskiego. W 1891 roku w Łodzi i Żyrardowie doszło do starć z wojskiem. Później największe protesty miały miejsce w latach 1905-1907 i 1917-1919.
Po zakończeniu wojny
Święto polskich socjalistów zostało po II wojnie światowej przejęte przez komunistów, a w PRL władze uznały je za święto państwowe. 1 maja stał się jednym z symboli Polski Ludowej. Dla jednych symbolem zniewolenia społeczeństwa, dla innych czasem zabawy i radości.
"Niech w to 1 majowe święto towarzyszy wam wdzięczna pamięć narodu, poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Słowa serdecznych pozdrowień kierujemy do robotników, chłopów, inteligencji. Do wszystkich ludzi uczciwego trudu. Budowniczych naszej ojczyzny. Ślemy pozdrowienia członkom Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej wypróbowanemu aktywowi" – przemawiał w 1986 roku ówczesny I sekretarz KC PZPR, gen. Wojciech Jaruzelski.
Esencja propagandy
Święto Pracy było jednocześnie największym spektaklem propagandowym PRL. Obchodom zawsze towarzyszyły pochody w każdym polskim większym mieście, a władze nigdy nie żałowały pieniędzy na ich organizację.
- Największą rangę święto miało w okresie stalinowskim. Wówczas do obchodów 1 maja szykowano się już w marcu. Wydział propagandy KC PZPR przygotowywał scenariusz, hasła i trasę pochodu. Powstawały komitety, które również szykowały się do obchodów. Przygotowywała się także Służba Bezpieczeństwa - mówił na antenie Polskiego Radia prof. Marcin Zaremba z Zakładu Historii XX wieku UW.
Kontrmanifestacje
Pochody pierwszomajowe zawsze były nadzorowane przez służby, chodziło o uniemożliwienie jakichkolwiek zamieszek. Władze obawiały się reakcji niektórych grup społecznych, które mogły uderzyć w monolit społeczny lansowany przez komunistyczną propagandę.
- Duży niepokój budzili studenci i młodzi ludzie. W związku z tym wszyscy musieli uczestniczyć w pochodzie. Mieszało się ich z aktywistami ZNP albo pracownikami nauki. Czasem zdarzały się śmiechy, nie krzyczano tego, co chciała władza. Nie klaskano też dostatecznie mocno. Po 1956 roku sytuacja uległa rozluźnieniu i pochód nie był już tak rozpisany w scenariuszu - wyjaśniał prof. Marcin Zaremba.
W latach 80. niezależne od władz pochody organizowała solidarnościowa opozycja. Manifestacje często przekształcały się w brutalne starcia z milicją.
PR24/ho